Kiedyś chciałem obejrzeć to głównie dla Lindy, bo po "Psach" szukałem kolejnych filmów z
tym aktorem i trafiłem na ten tytuł.
Dziś trafiłem na ten film w telewizji i jak zawsze (niestety) o tak później porze, ale wiadomo,
że "takie coś" nie sprzedaje się tak dobrze jak dzisiejsze "genialne" produkcje, które
pokazują o godz. 20.
O samym filmie powiem tylko tyle, że gdyby był podpisany jakimś wielkim reżyserskim
nazwiskiem i wyprodukowany został jeszcze w XX. wieku w Ameryce, to zgarnąłby chyba
najlepsze możliwe nagrody. Świetna historia, chwilowo wydawała się zbyt przesadzona, ale
wciąż jednak prawdziwa.
Z chęcią wrócę do tego tytułu, piękna muzyka na sam koniec.