przepiękny film, który ma już 15 lat, a nadal wyciska łzy i daje do zastanowienia.
po prostu byłam pod wrażeniem gry aktorskiej Oli jak i Lindy...(teraz to wiadomo co się z tym Lindą dzieje, gościu paści się na prawo i lewo, aż żal mi oczu by oglądać jego teraźniejsze wcielenia)
sięgnęłam po ten film z dwóch powodów:
- chciałam go obejrzeć jeszcze raz po chyba...5 czy 7 latach, po prostu chciałam sobie odświeżyć pamięć, poza tym ktoś o nim nabąknął na filmwebie
- muzyka! napisał ją cudowny, niezastąpiony w swoim rodzaju Przemysław Gintrowski! po prostu uwielbiam słuchać jego enigmatycznego głosu, każdego słowa, które wypłynie z jego ust. kocham poezję śpiewaną po prostu :) chciałam po prostu posłuchać co tam on skomponował :)
film nie jest wgl naciągany ani nic! w tamtych czasach to niestety była prawda, że prawa ojca były praktycznie równe zeru przy rozwodzie, wymiar sprawiedliwości wgl nie powinien się wtedy tak nazywać.