Opis jest z czapki, opowiada ostatnią scenę filmu :D
Dziwię się, że obejrzałam ten film do końca, biorąc pod uwagę banalną fabułę i realizację na poziomie kina klasy B. Mimo wszystkich bzdur jakoś mnie wciągnął, choć aż trudno mi się do tego przed samą sobą przyznać.
Gra aktorska - jak z taniego serialu. Broni się jedynie R.Reynolds, albo mam do niego słabość, więc dlatego mogę określić jego grę jako coś pomiędzy "ujdzie" a "średnio".
Fabuła banalna i niekiedy po prostu głupia, jak np bohater grany przez Ryana znajduje kwiaty, które dostała jego żona, a tam na lislściku wyjaśnienie całej historii, bohater wie już kto jest ojcem, no scena jak z filmu familijnego, albo taniej komedii pomyłek. Albo na łódcę, gdy desperat chce zabić kolegę, a kolega myśli że bierze udział w próbie samobójczej. No co za fatalne NIEPOROZUMIENIE, ubaw po pachy, śmiechom nie było końca. Miałam nadzieje, że podczas tej sceny przynajmniej jeden z nich umrze, to by się wydarzyło cos niespodziewanego. Niestety nie.
Na koniec wszyscy żyli długo i szczęśliwie w miłosnym trójkącie.
Ani to komedia, ani dramat, ani romans. Coś pomiędzy tymi trzema, więc potwierdza się tu prastare powiedzenie, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Aha i najważniejsze. Zwiastun obejrzałam już po seansie, i muszę przyznać, że jest lepiej zrealizowany niz cały ten twór filmopodobny. Jeśli chcecie zaznać rozrywki, na pewno więcej zagwarantuje obejrzenie tego zwiastunu kilkukrotnie, niż ogladanie tego, pożal się Boże, filmu.