film naprawdę przyjemnie się ogląda. na szczególna uwagę zasługuje, w moim odczuciu, bardzo sprawnie prowadzona fabuła.
chłodne, surowe plenery opuszczonej nadmorskiej okolicy nawiązują do samotności oraz alienacji głównych bohaterów.
dobrze zagrane trudne sceny Rity Moreno (scena w wannie - rozmowa po zażyciu narkotyków), już od początku filmu kreujący się czarny charakter sadystycznego Leer'a (Richard Boone), ciekawa Pamela Franklin, dostrzegalna "klasyczna metoda" gry `made by Brando` (szczególnie w rozmowie przy stole z Wallym). Osobiście chętnie obsadziłabym Brando w roli Leera, myślę, że film wiele by na tym zyskał.
film ma formę pewnego rodzaju klamry - scena początkowa na lotnisku jest ponowiona przy końcu - zabieg, który prawdopodobnie ma nawiazywać do tego, by obejrzeć film jeszcze raz.
the night of the following day bez wątpienia ma w sobie pewien niewyjaśniony osobliwy lodowaty urok, pozostający z widzem jeszcze na trochę po wyświetleniu końcowych kadrów.