Dawno, dawno temu to obejrzałam. A teraz z powodu święta (zaduszki) pomyśleli sobie w polsacie, że może ewentualnie zachwycą widzów czymś nowym. Puścili Titanica. Nie można powiedzieć że zły wybór. Oczywiście obejrzałam, choć był to jakiś pięćdziesiąty raz. To trzeba przyznać że film jest fantastyczny uwzględniając tę kolekcję oskarów. Ani przez chwilę się nie nudziłam w porównaniu z innymi wersjami, które miałam nieszczęście oglądać. Dobór aktorów też nie jest zły. Kate Winslet jest moim zdaniem świetną aktorką, a Leonardo DiCaprio no hmmm...jakby tu powiedzieć żeby nikogo nie obrazić...to taki trochę pedałek. Dobra może i jest przystojny i na tą chwilę nikt inny, który mógł grać zamiast niego nie przychodzi do głowy, ale trochę mi nie pasi. Choć z drugiej strony to jednak fajny gościu. Co do filmu to wspaniała ścieżka dźwiękowa. Po prostu miodzik! Wątek miłosny, a nawet dwa. Jeden co prawda nie prawdziwy i wymuszony, ale zawsze wątek. Kasa, głupia pewność siebie i wyższe sfery... Niestety tragiczny koniec. Musze się przyznać, że nieraz się wzruszyłam bo w końcu to była straszna tragedia. To nie była jednak wina tej góry lodowej, ani jakiejś usterki w statku to była tylko i wyłacznie wina ludzi. Tej zbytniej pewności siebie i pychy, która ich zżerała. Przez takich lekkomyślnych ludzi wiele niewinnych osób straciło życie w zimnej wodzie. To straszna śmierć, ale sami tego chcieli. Wiele miłości, przyjaźni, wiele nadziei prysnęło niczym bańka mydlana. Takich historii jak właśnie Rose i Jack'a na Titanicu było bardzo dużo. Moim zdaniem to najlepsza interpretacja jaką zrobiono. W końcu nowa technologia dała o sobie znać. Ale żaden film nie odda tego strasznego cierpienia i poczucia utraty bliskich...Polecam...