Niestety. Film, prócz efektów specjalnych i przepięknej muzyki jest zwykłym romansidłem. Wrzucenie Leonardo w dobie najwyższej Leomanii, młodziutkiej Winslet, która wypływała na szerokie wody plus ogromna praca nad arcydziełem kinematografii. 11 Oscarów jest sporą przesadą, zważywszy jak inne nominowane, zacne tytuły oberwały przez to skomercjalizowane dzieło.
Obejrzałem sobie kilka alternatywnych filmów o Titanicu i naprawdę, Cameron na ich tle pokonuje wszystkie opory i granice. Wychodzą one nadzwyczaj dziwnie i słabo. Niestety jest pewien film, który sprawił że po seansie obniżyłem po latach produkcję z 1997 roku z 9-tki na 8-mkę. Choć "bardzo dobry" pozostawiłem w sumie ze sentymentu.
Ten film to "SOS Titanic" lub "A night to remember" z 1958. Powstała masa tematów, które porównują obie produkcje więc nie będę się powtarzał. Polecam każdemu obejrzeć, i spojrzeć na historię tej katastrofy z nieco realnej i historycznej perspektywy. :) Ten film to prekursor wersji z DiCaprio.