Ciekawy przypadek. W dzieciństwie miałem to na VHS,i uwielbiałem ten film. A teraz? Wciąż lubię Toma i Jerry'ego, ale ten film to totalna porażka. Po prostu zabił Toma i Jerry'ego. Prostą, slapstickową komedię zamienił w pieprzony musical, i jeszcze dodano bohaterom głosy. Litości...
Kochałam ten 'pieprzony musical' w dzieciństwie, i nadal kocham. Podobnie jak ich odcinkowe potyczki. Ten film porażką nie jest. Jest po prosu czymś innym od serialu. Innym, nie gorszym. Kropka.
Lepiej będę się trzymał od tego tytułu z daleka, chcę go zapamiętać takim, jakim dla mnie był w dzieciństwie :)
w dzieciństwie również miałem to na VHS i oglądałem dziesiątki razy :) teraz po kilkunastu latach dzięki poszukiwaniom na filmwebie znalazłem go i obejrzałem. wszystko się przypomniało :)
Tylko po co robić film o Tomie i Jerry'm jeżeli w ogóle nie chce się zrobić filmu o tych postaciach? Gdyby to nie było o nich, a o gadającej myszy, kocie i ich właścicielce, to byłby w moich oczach lepszy film. A tak? Wyszedł film, który był Transformersami Bey'a zanim to stało się modne.
Ja też uwielbiałam ten film w dzieciństwie. Teraz pracuję jako nauczycielka i kupiłam go dzieciakom do szkoły. Miałam dreszcze jak go oglądałam. To po prostu horror dla dzieci. Wszystkie napotkane osoby udają, że są dobre, a tak naprawdę są demonicznie złe i chcą zrobić krzywdę dziewczynce i/lub zwierzakom. W tym filmie jest tyle zła i agresji, że szok. Bohaterowie wrzeszczą, krzyczą i grożą, a piosenki to porażka.
Domyślam się, że w dzieciństwie bardzo mi się spodobał, bo sama byłam taką dziewczynką otoczoną przez fałszywie-miłych, a tak naprawdę złych dorosłych.