Top Gun: Maverick uświadomił mi jak bardzo brakuje nam dzisiaj klasycznego kina rozrywkowego. Takiego z tanimi dialogami, oklepanymi archetypami bohaterów, motywem poruszającym trudną relację ucznia z nauczycielem i nieuniknionym zderzeniem pokoleń, ale przede wszystkim takiego, które nie próbuje pouczać widza i nie forsuje żadnej ideologii politycznej, a skupia się wyłącznie na zapewnieniu ludziom znakomitego widowiska. Widowiska które cieszy oko i ucho, wgniata w fotel, inspiruje i angażuje emocjonalnie, nawet jeśli nie skłania przy tym do głębokich refleksji. Przeczytałem na filmwebie wypowiedź "krytyka" którego rozczarował "brak wątków psychologicznych" i wszystko byłoby dla mnie zrozumiałe, gdyby nie fakt, że nowy Top Gun jest typowym akcyjniakiem, gdzie próżno szukać materiału do rozmyślania nad istotą życia. Jeśli idziesz na komedię to spodziewasz się przekraczania granic absurdu i bezrefleksyjnego, często może nawet głupiego humoru, a jeśli szukasz czegoś bardziej zajmującego to oglądasz Fight Club albo Lighthouse. Nie rozumiem więc totalnie krytyków nowego Top Guna - i szczerze mówiąc to chyba nie chcę ich rozumieć - którzy w każdym filmie doszukują się przesłania i morału, i którzy zamiast czerpać przyjemność z apogeum jakie rozpętuje się na ekranie hejtują coś popularnego by stworzyć pozór wyższości intelektualnej od wszystkich którym ten film się podobał, ale chyba taką cenę płacimy za wolność, podług której każdy ma prawo do własnej opinii, nawet jeśli taka niekoniecznie rezonuje z naszą. I nawet jeśli ten film nie spodoba się komuś o wysublimowanym guście, to jednego jestem pewny: Maverick jest perełką współczesnej kinematografii i najlepszym sequelem Top Guna jaki można było sobie wyobrazić. Takich filmów się już nie robi. W epoce nieustannego wmuszania ludziom poprawności politycznej wraz z resztą inwentarza spod tęczowej flagi, Top Gun Maverick odcina się od takich wątków grubą czerwoną krechą stawiając na czystą i pozbawioną ideologicznej propagandy rozrywkę. Film nowy, a jednak nieustannie nawiązujący do pierwowzoru, przypadnie do gustu starym wyjadaczom jak i widzom którzy nigdy nie widzieli pierwszej części. Jest stara kurtka pilotka, wyjeżdżone Kawasaki, przy napisach otwierających przygrywa motyw muzyczny z pierwszego Top Guna, a utwór Lady Gagi odpalający się przy napisach końcowych nawet jeśli nie przebije popularności piosenki Berlin, idealnie wpasowuje się w klimat filmu i nie wiem czy można było zrobić to lepiej. Na zdjęcia musiałbym poświęcić oddzielny akapit, ale skrócę to do komentarza, że ostatnie 40 minut wgniata w fotel i że to właśnie dla nich warto ten film zobaczyć.
Jeśli chodzicie do kina raz na chiński rok albo oglądacie filmy tylko z polecenia, warto dać Maverickowi szansę. Nie doświadczycie tu szaleństwa ani nie poleją się łzy; po seansie pozostaniecie tymi samymi ludźmi. Ale jeśli po coś powstało kino, to dla obrazów takich jak ten. Można Tom Cruise'owi zarzucić kilka rzeczy, ale nie można mu odmówić reżyserskiego perfekcjonizmu i duchowego wkładu w swe rzemiosło. Dawno też nie widziałem filmu który mógłby połączyć pokolenia, a nowego Top Guna polecić można każdemu. Polecam mocno.