To jeden ze słabszych filmów Hitchocka jakie udało mi się obejrzeć. Wygląda na to, że Mistrz nie miał do końca pomysłu na ten film. Końcówka również mnie nie przekonała. Miałem nadzieję, że coś się stanie, ale nie stało się nic, co by mnie zaskoczyło. Fakt, że Jonathan okazał się zabójcą niczego nie zmienia. Ba! Można się było tego spodziewać.... Jak dla mnie Mistrz popadł na tym filmie w rutynę... Trochę zabrakło spontaniczności....
Nie wiem, ale mnie nie przekonał.
Generalnie to nie jest słaby film, wręcz przeciwnie, ale po Hitchcocku spodziewałem się trochę więcej.
Na uwagę napewno zasługuje gra aktorska Marlene Dietrich. Byłem trochę zaskoczony widząc ją na ekranie. Nie widziałem wiele filmów z jej udziałem, ale czuję, że będę musiał nadrobić zaległości.
Mimo wszystko warto obejrzeć. Moja ocena: 6/10.
Ja również nie uważam, żeby był to taki świetny film. Po pierwsze: nigdy specjalnie nie przepadałem za Marleną Dietrich ;P Po drugie - jakoś tak mało napięcia było, choć w kilku momentach rzeczywiście zastosowano ciekawe rozwiązania (jak np. z tą lalką, tak jakby nawiązanie do "Hamleta", tylko z odwróconymi rolami - domniemany zbrodniarz występuje a ewentualna demaskacja ma nastąpić ze strony widowni :)). Po trzecie - zakończenie nie do końca satysfakcjonujące. Na plus zdecydowanie męska część obsady, Richard Todd wypadł super, a Michael Wilding nawet lepiej niż w "Pod znakiem Koziorożca", w którym przecież był całkiem niezły :) Ogólnie ogląda się przyjemnie, ale żadnych rewelacji nie odnotowałem - Hitch miał na swoim koncie słabsze filmy, ale również i niezliczoną wręcz ilość lepszych. 7/10
Film mi się podobał, bo miał klimat, miał to coś.
Były chwile, że suspens narastał bardzo zgrabnie.
Niektóre ujęcia kamery świetne.
Może niewielu to zauważyło, ale mi się bardzo podobała gra aktorska Alaistaira Sima - jak dla mnie zdecydowanie postać filmu.
Dodatkowo - nieco zawiedziony Marleną Dietrich jestem. Głęboki, nieco męski, zdecydowanie zmysłowy głos to jeszcze nie wszystko. W moich oczach kobitka zdecydowanie sztuczna, choć jestem zdania, że pewnie Remarque miał jakieś tam swoje pobudki do tej męczącej i wyniszczającej go miłości...
Generalnie ja nieco na wyrost daję 8/10.