Hitchcock w dość charakterystyczny dla siebie sposób bawi się konwencją kryminału tworząc połączenie thrillera, filmu noir, komedii i satyry obyczajowej. Pod pewnymi względami przypomina to filmy "Starsza pani znika" i "Szał". To zabawa lekka, bezpretensjonalna, ale przy tym pełna napięcia i wciągająca.
Dość podejrzany i dziwnie się zachowujący jegomość Jonathan Cooper (przypominający bohatera "Szału") pakuje się za sprawą swej kochanki w sprawę morderstwa jej męża, przychodząc na miejsce morderstwa, gdzie zostaje zauważony przez pokojówkę. Musi się ukrywać i przy pomocy swej przyjaciółki, Eve, rozwiązać zagadkę zbrodni.
Wydawać by się mogło, że to typowa dla mistrz suspensu historia człowieka, który musi udowodnić swą niewinność, ale jednak wszystko zostaje tu wywrócone do góry nogami. Zabieg podobny do "Psychozy" (choć nie taką skalę) - porzucenie głównego bohatera, bowiem na początku wydaje się, że będziemy śledzić głównie poczynania Jonathana, gdy tymczasem na plan pierwszy wysuwa się Eve - to pierwsza poważna niespodzianka. I właśnie postać grana przez Jane Wyman - urocza, sprytna, choć dość roztrzepana - jest sporym plusem filmu.
Ponadto ciekawy klimat, zręczna intryga, a także chłodna i niepokojąca Marlene Dietrich w roli femme fatale.
Plakat zapowiadał dobry film, no i nadzieje zostały spełnione...