Po obejrzeniu tego filmu mój szwagier spytał znudzony: o czym on właściwie był? Te jego pytanie obrazuje to jak niektórzy odbierają takie kino.
Truposz to jak większość filmów Jarmusha - film drogi. Przy tym film o przemianie, o dziwności bytu, okrucieństwie otaczającego świata. Ja cenię go jednak najbardziej za klimat, bo żadem inny film nie może poszczycić się tym, że połowa jego sukcesu to muzyka. Genialna gitara Neila Younga. Świetna opowieść o podążaniu w fascynującą otchłań. Realizm brutalnego świata dzikiego zachodu, indianie Haida lub Kwakiutl - jedyni jakich widzimy w westernach z brodami. Polecam ten film wszystkich, którzy cenią dobrą psychodelię i nastrój