Teraz po dwóch i pół filmach Jarmuscha wiem, że nie jestem zwolenniczką jego talentu, którego niestety nie jestem w stanie docenić z powodu pewnej przypadłości, a mianowicie: bezwiednego opadu powiek. Te dłużące się sceny, przeciągnięte tak jak zbyt mały kawałek masła rozsmarowany na zbyt dużej kromce. Brak akcji i powolność filmów są straszne. Mimo moich usilnych starań i Johnnego w tym filmie, jest to tak nużące, że działa jak środek nasenny.
Oczywiście nie neguję wartości tych filmów, ale przypuszczam, że ona jest duża dla osób, które po prostu lubią taki styl, lubią Jarmuscha i tyle.