Z tym mam taki problem... Madame Giry mówi Raoulowi (jak ten idzie ratować Kryśkę), żeby trzymał rękę na wysokości oczu. Upiór powtarza te słowa kiedy przywiązuje go do kraty...
O co chodziło??? Żeby się nie przestraszył jego twarzy???
Proszę o wyjaśnienie...
Wiesz....wrzesień szkoły itp. Lub jakieś inne zajęcia.
Zaraz usiądę sobie na łóżku i spróbuje coś sklecić w zeszycie.
...
Christine musiała usiąść ,za dużo myśli ,które przyprawiały ja o migrenę.
-Boże dlaczego to właśnie się przydarzyło.?- zadawała sobie pytanie . Dlaczego nie mogła ułożyć sobie życia jaki inni ludzie.? Dlaczego nie mogła wziąć przyzwoitego ślubu jak jej rówieśniczki.? Zabawne przeżywała teraz to samo co Erik.
Zamknęła się w małym pokoju sama, mimo że w tym samym budynku znajdował się tłum gości przybyłych na ceremonie zaślubin.
....
Erik ma już wrócić do chateau .?Nie wim.?
Ale może tak jak by akcje mozna tam nachwile przenieść.?
WIEDŹMA!!!- wykrzyknęła zena całą mocą swych potężnych płuc- WINTEEEERM!!! AGATAAAA!!!! AŚKA!!!!!!LUDZIEEEEE!!!!!!
Odpowiedziała jej tylko cisza.
Ej ej ej!!!
Nie ma mnie, Wiedźmy a wy wypisujecie głupoty.
Tak szybko to ma się toczyć pogrzało was jedna z drugą? xD
Dobra. Ja zaraz coś napiszę i rozwinę to coś.
WIEDŹMA!!! Jak mam niby pisać skoro nie wiem, czy moje na nowo czy jednak jest ok i mam pisać dalej, huh?
Twoje dobre. Twoje bardzo dobre z Erikiem i rzeką. Więc, moje panie, sytuacja wygląda tak: Erik stoi na moście i właśnie wyrzucil perukę i maskę, Christine śpi w oparach opium, a Raoul rozmawia z lekarzem. Pytanie brzmi: co dalej?
Raoul przemierzal wielkimi krokami salon, oczekując na pojawienie się lekarza, który zajmował się Christine. Świeżo upieczona pani de Chagny, najpierw zgorszywszy zebranych swym karygodnym roztargnieniem w trakcie ceremonii, po powrocie z kościoła dostała ataku dzikiej histerii, gdy kamerdyner wręczył jej czerwoną różę, przewiązaną skądinąd znajomą czarną wstążką, oraz kopertę z ozdobną pieczęcią w ksztalcie trupiej czaszki. Wicehrabia zacisnął pięści w przypływie furii i zgrzytnął potepińczo zębami. Gdyby dostał tego, podszywającego sie pod Upiora, dowcipnisia w swoje ręce rozerwalby go na strzępy. Ten typ zniszczył mu ślub i sprawił ze trzeba było odwołac przyjęcie weselne. Christine ujrzawszy różę i liścik najpierw dostala spazmów, potem spoliczkowała męża twierdząc że to wszystko to jego wina a potem zemdlała. Po raz trzeci w ciągu tygodnia. Ocucona zaczeła krzyczeć i płakać, nie dając się uspokoić, w związku z czym poslano po doktora. I to wszystko odbyło się na oczach zgromadzonych gości. Skandal, skandal jakich mało, Raoul był przekonany że pól Francji będzie o tym plotkować.
Lekasz, mały otyły człowieczek w opiętym czarnym surducie wtoczył sie posapując do salonu.
-Panie... ehm... wicehrabio - rzekł nosowo - zaaplikowałem pańskiej... ehm... małżonce dawkę laudanum. W tej chwili śpi. Prosze... ehm... aby unikala wszelkich poważniejszych... ehm... wstrząsów. Zalecam spokój i.. ehm... wypoczynek.
No to bajer, a teraz... Teraz, to chyba by wypadało aby Upierzątko nasze wróciło do dziewcząt, nie?
- Ależ oczywiście, panie doktorze - powiedział Raoul, przyglądajac sie pulchnej prawicy doktora, która mięła jakiś znajomo wyglądajacy papier. Jej właściciel podążył za wzrokiem wicehrabiego.
- Ach to - rzekł z zakłopotaniem - pozwolilem... ehm... sobie zabrac to pani... ehm.. wicehrabinie gdy zasnęła, ponieważ... ehm... to.. ten...list wydawał sie ją nadmiernie... ehm... pobudzać.
Lekarz wręczył Raoulowi zmięty arkusik białego, czarno obramowanego papieru..
Oglaszam przetarg nieograniczony na tresć listu Upiora do Krychundy. Dawać propozycje. Alejuż.
Coś, emmm.... Droga Christine, eeee, no... jak to zrobić, żeby było w "jego stylu".... Gratuluję Ci.... NIE NIE NIE!
Brak weny. Żadnych pomysłów.
"Ciesz się nowym życiem i zapomnij Anioła Muzyki. Nie trap się ani o jego dusze ani o swoje bezpieczeństwo. Bądź szczęśliwa i zapomnij."
Może być?
Propozycja łan:
Witaj... i żegnaj jednocześnie.
Wybacz jeśli Cie zdenerwowałem bądź zasmuciłem.
Teraz znikam z Twego życia raz na zawsze. Nie będę przeszkadzał w szczęśliwej egzystencji wraz z panem hrabią.
Jak to mówią... Powodzenia na nowej drodze życia!
Anioł Muzyki vel Erik.
[wyszło dennie. zaraz coś mądrzejszego wymyślę]
Zdjęcia obiecanego obrazka:
http://qnwortal.pl/modules/galeria2/main.php?g2_view=core.DownloadItem&g2_itemId =145830&g2_GALLERYSID=0e47a83a1472dc79043431a0a61ff9a3
http://qnwortal.pl/modules/galeria2/main.php?g2_view=core.DownloadItem&g2_itemId =145832&g2_GALLERYSID=0e47a83a1472dc79043431a0a61ff9a3
"Nie wiesz jaką radość sprawiło mi usłyszeć twój głos jeszcze raz, i właśnie... jest jedna rzecz którą chciałbym abyś dla mnie zrobiła, nie zmarnuj go, proszę."
coś w ten deseń też by trzeba dodać
Niestety nie mam, ale zaraz dam dokładną fotkę.
Proszę:
http://qnwortal.pl/modules/galeria2/main.php?g2_view=core.DownloadItem&g2_itemId =145834&g2_GALLERYSID=0e47a83a1472dc79043431a0a61ff9a3
co prawa ucięło górę, ale to nieistotne. Sam sufit xD
Obrazek? Nie wiem jak uważasz.... ;]
Mam też w planach narysowania sceny w której Upiór wrzuca maskę do rzeki. I właśnie się za to biorę. Ale foty jutro, gdyż teraz światło mam aby sztuczne przy czym obrazek wyjdzie bardzo bardzo źle.
Piszę tu. ;P
Witam Christine, witam.
Pozwoliłem sobie na obejrzenie ceremonii Twego ślubu. Mam nadzieję, że nie masz tego za złe staremu przyjacielowi, czyż nie? Nawiasem mówiąc, oprawa była piękna. Niestety... organista wszystko psuł, ale nie piszę po ty by zanudzać Cię mymi uwagami na temat organistów i organów.
Piszę by się pożegnać. Na zawsze.
Miło było wtedy w Operze usłyszeć Twój głos... po raz ostatni. Tak ostatni. Znikam z życia Twojego, Twojego i Twego ukochanego. Wracam do miejsca, w którym pierwszy raz w życiu zaznałem od ludzi jakiś ciepłych uczuć... Ale nie czas rozwodzić się nad tym.
Mam jedną prośbę.
Otrzymałaś ode mnie dar. Twój
Lekarz wręczył Raoulowi zgnieciony arkusik białego, czarno obramowanego papieru.
- Na mnie już... ehm... czas. Proszę pamiętać: spokój, wicehrabio. Żadnych...ehm... niezdrowych podniet. -skłonił się. - Żegnam.
Trzasnęły zamykane trzwi. Raoul powoli rozprostowywał papier. Kształtne, pewne pismo - de Chagny nigdy nie nauczył się tak pisać mimo niezliczonych lekcji kaligrafii w dzieciństwie - składało się w zdania:
"Witaj Christine
Pozwoliłem sobie na obejrzenie ceremonii Twych zaślubin. Nie masz tego za złe staremu przyjacielowi,nieprawdaż? Nawiasem mówiąc, oprawa była piękna. Niestety... organista wszystko psuł, ale nie piszę po ty by zanudzać Cię mymi uwagami na temat organistów i organów.
Piszę by się pożegnać. Na zawsze.
Miło było wtedy w Operze usłyszeć Twój głos... po raz ostatni. Tak ostatni. Znikam z życia Twojego, Twojego i Twego ukochanego. Wracam do miejsca, w którym pierwszy raz w życiu zaznałem od ludzi jakiś ciepłych uczuć... Ale nie czas rozwodzić się nad tym.
Mam tylko jedną, ostatnią, prośbę.
Otrzymałaś ode mnie dar. Dbaj o niego i nie dopuść aby się zmarnował.
Erik"
Dar? W głowie Raoula znowu zacżęły się kłębić paskudne podejrzenia.
Jak ja lubię dręczyć Raula....
Kocham normalnie.
No tak. Dar? Głos czy... dziecko?!
Wpadł w panikę.
Boże, taki skandal! Taki skandal! I to gdzie?! W rodzinie de Chagny! Jeśli to okaże się prawdą, to już nie pół kraju, lecz cała Francja będzie paplać, że... jego żona, dawniejsza śpiewaczka operowa, przespała się z rzekomym Upiorem Opery!
Jęknął żałośnie i zaczął rwać włosy z głowy.
Wpis gotów, prosze czytać i napawać oko ilustracją. Troche ją podostrzyłam, mam nadzieję że Szanowna Autorka nie ma nic naprzeciw?
Ależ nie. Nawet lepiej, będzie dobrze widać.
A mi póki co kolejna ilustracja [topienie maski, perukę zostawiłam] idzie super. Złapał wenę, a teraz mykam...
Rysować przy świeczce, bo będę udawać że śpię xD
A jutro koło 16 wchodzę i siedzę do późna ;D
Jeeeeej!!!
A przepraszam, przepraszam, co do tego liściku to ja tam również drobny szczegół wprowadziłam ;pp
A ilustrację zeskanuję i wstawię w sobotę.
Dobranoc tymczasem, do jutra.
ekcham, ekcham, przeczytałam ale...
"Erik wbiegł na środek sceny i począł nerwowo rozglądać się wokół. Na sali panowała zupełna cisza. Gdzie Ona się podziała? Czy to co słyszał było prawdziwe czy może może to tylko jego wyobraźnia płatała sobie figle? Wyglądał jak żywy trup, pobladł a serce waliło mu w piersi jak szalone. Nie, nie, to musiała być ona, jest tego pewien.
-Christine!? -wrzasnął pełną piersią lecz jedyną odpowiedzią było tylko echo, oddalało się coraz dalej, przemierzając najdalsze zakamarki tego zniszczonego a niegdyś tak pięknego budynku.
....Christine......Christine.........Christi.... "
<patrzy pytająco na wiedźmę>