Z tym mam taki problem... Madame Giry mówi Raoulowi (jak ten idzie ratować Kryśkę), żeby trzymał rękę na wysokości oczu. Upiór powtarza te słowa kiedy przywiązuje go do kraty...
O co chodziło??? Żeby się nie przestraszył jego twarzy???
Proszę o wyjaśnienie...
Lekarz wręczył Raoulowi zgnieciony arkusik białego, czarno obramowanego papieru.
- Na mnie już... ehm... czas. Proszę pamiętać: spokój, wicehrabio. Żadnych...ehm... niezdrowych podniet. -skłonił się. - Żegnam.
Trzasnęły zamykane trzwi. Raoul powoli rozprostowywał papier. Kształtne, pewne pismo - de Chagny nigdy nie nauczył się tak pisać mimo niezliczonych lekcji kaligrafii w dzieciństwie - składało się w zdania:
"Witaj Christine
Pozwoliłem sobie na obejrzenie ceremonii Twych zaślubin. Nie masz tego za złe staremu przyjacielowi,nieprawdaż? Nawiasem mówiąc, oprawa była piękna. Niestety... organista wszystko psuł, ale nie piszę po ty by zanudzać Cię mymi uwagami na temat organistów i organów.
Piszę by się pożegnać. Na zawsze.
Miło było wtedy w Operze usłyszeć Twój głos... po raz ostatni. Tak ostatni. Znikam z życia Twojego, Twojego i Twego ukochanego. Wracam do miejsca, w którym pierwszy raz w życiu zaznałem od ludzi jakiś ciepłych uczuć... Ale nie czas rozwodzić się nad tym.
Mam tylko jedną, ostatnią, prośbę.
Otrzymałaś ode mnie dar. Dbaj o niego i nie dopuść aby się zmarnował.
Erik"
Dar? W głowie Raula znowu zaczęły się kłębić paskudne podejrzenia.
No tak. Dar? Głos czy... dziecko?!
Wpadł w panikę.
Boże, taki skandal! Taki skandal! I to gdzie?! W rodzinie de Chagny! Jeśli to okaże się prawdą, to już nie pół kraju, lecz cała Francja będzie paplać, że... jego żona, dawniejsza śpiewaczka operowa, przespała się z rzekomym Upiorem Opery!
Jęknął żałośnie i zaczął rwać włosy z głowy.
do dzieła moje panie!
Erik po oddaniu listu i czerwonej róży z czarna wstążką, znów udał się do podziemi Opery. Postanowił bowiem zabrać wszystkie drogie, a ocalałe rzeczy. Potem? Potem najprawdopodobniej wróci do miejsca, gdzie kilkoro kobiet przyjęło go tak ciepło i serdecznie... mimo ze nie miał maski! To nadal było dla niego niepojęte. Jak można opiekować się kimś, takim jak on bezinteresownie? Bo co do bezinteresowności intencji siódemki [?] kobiet nie miał wątpliwości. Wszak nie wydały go policji, mimo, że mogły zgarnąć bardzo wysoka nagrodę i urządzić się do końca życia.
Ponownie w ciągu dwóch dni przeszedł tajnym przejściem od strony zaułku i zagłębił się w podziemia Opry, ku swemu dawnemu królestwu muzyki i piekieł.
*Opery
***
Jego wierny rumak czekał. Czekał aż jego pan zapakuje o troków przy siodle wszystkie ocalałe książki, nuty, obrazy. Koń [a właśnie, jak ma na imię koń? xD] parskał niecierpliwie i stukał kopytem po kamiennej posadzce, za co dostał klapsa w łopatkę i obrażony stał już spokojnie.
***
Noc zaczęła brać w swe władanie Paryż, kiedy kary koń i jeździec szczelnie otulony w płaszcz zasłaniający pół twarzy, galopowali w stronę leśnych duktów. Nikt im nie przeszkadzał. Patrolów policyjnych jeszcze nie było.
Dochodziła północ kiedy tajemnicza para osiągnęła pierwsze linie lasu. Tu jeździec dał wypocząć zdrożonemu koniowi znacznie zwalniając.
Powoli zagłębiali się w las.
Zaczynało świtać. Agata siedziała wsparta na łokciach przy oknie pogrążona w marzeniach, co jakiś czas zerkając w stronę leśnej polany niedaleko dworu. Zmuszona była przetrzeć oczy z niedowierzania kiedy to jej oczom ukazała się czarna, niewyraźna sylwetka konia i jeźdźca.
- To on! Erik wrócił!To on!- oznajmiła wszystkim biegnąc po schodach w górę i w dół, w tę i z powrotem. Pobudziła dziewczęta, Madame, służbę i ostatecznie pędem ruszyła w stronę stajni.
Madame Corbeau nie mogla dojść do porzadku z dziewczetami. Odkąd Erik wyjechał tydzień temu panny przestaly się nadawać do czegokolwiek, a zwlaszcza do nauki i prac domowych. Chodziły wszystkie jak strute, z blędnym spojrzeniem i głowami w chmurach. Przypalały wszelkie potrawy, do haftowania czy szycia trzeba bylo je zaganiać, a i tak po jakims czasie zapomniana robótka opadała na podolek a panienki zadumane wpatrywaly się w okno, wzdychając od czasu do czasu tak, że portiery i zasłony w Chateau powinny wyglądać jak żagle w czasie szkwału. Owszem, Madame nie mogła zaprzeczyć, podobnie jak one martwila się o Erika, zdarzyło jej się nie przespać jednej czy dwóch nocy, ale panny przekraczały już wszelkie granice zachowując się w sposób najzupełniej nie przystojącym młodym damom. Czy dobrze wychowana kobieta zrywa się na każdy turkot nadjeżdżającego wozu i pędzi z rozwianym włosem do okna? Czy dama okazuje tak jawnie swój niepokój, przypalając przy tym ze szczętem mleko i pobzawiając tym samym mieszkanki całego Chateau porannego kakao? Czy prawdziwie wytworna niewiasta zalewa się ni z tego ni z owego łzami, stroskana o bezpieczeństwo nawet najbliższej osoby? Nie, nie i jeszcze raz nie. Dama tak nie postepuje.
A jednak Madame musiała przyznać że rozumie swoje młode podopieczne. W jakiś dziwny sposob brakowało jej tego mężczyzny, ktory w tak niespodziewany sposób objawil się niegdyś w progach Chateau Mignon. Drżała, w duchu rzecz jasna, na myśl o tym co mogłoby mu się przytrafić tam, dokądkolwiek sie wybrał, nie zniosłaby gdyby stała mu się jakaś krzywda, a jednoczesnie gryzła sie tym co bedzie gdy Erik powróci.
To ja mam łan pytanko
Czym Erik wróci do Mignonu? Wynajmie dorożkę? Ukradnie konia? Pójdzie pieszo?
Święta Matko Wszechrzeczy i Jej Złotorogi Mężu... Powoz Upiora, kedy ten szlajal się po swoim leżu czekał na niego w parku. Tuszę że również powozem kopnął się na wesele Krychy, a teraz powozem wraca sobie jak czlowiek do Chateau. Toć nie będzie swojej biblioteczki, kasy i paru innych drobnostek wiozł w zębach jadac wierzchem na kradzionym koniu.
Czemu nie fajnie by to wyglądało xD [ach te rozwiane nuty]
Dobra więc.
Erik pakuje manatki, wyrusza do powozu, po czym wraca do cheteau
?
Zaczynało świtać. Agata siedziała wsparta na łokciach przy oknie pogrążona w marzeniach, co jakiś czas zerkając w stronę leśnej polany niedaleko dworu. Zmuszona była przetrzeć oczy z niedowierzania kiedy to jej oczom ukazały się kontury czarnego powozu prowadzącego przez dwa kare rumaki.
- To on! Erik wrócił!To on!- oznajmiła wszystkim biegnąc po schodach w górę i w dół, w tę i z powrotem. Pobudziła dziewczęta, Madame, służbę i ostatecznie pędem ruszyła w stronę stajni.
Poprawione.
A opisanego powroty z perspektywy Erika nie będzie?...
Znaczy jeszcze czegoś w Paryżu?
[sory ale ja dziś nie kontaktuje. 7 lekcji + ciężki plecak + pewne dolegliwości robi swoje]
A co ja jestem, dyżurny pisak? ;>
Ale macie za karę.
Eve zaczeły drżec ręce. Po krótkiej walce zrezygnowala z ulożenia fryzury, cisneła szczotkę i spinki na toaletkę i tak jak stała, z falą ciemnych włosów splywających niżej pasa, pobiegla na dół, usilnie odpychając od siebie mysl ze zachowuje się w sposób najzupełniej niegodny damy i czując jak łomocze jej serce.
Powóz zatrzymał sie przed Chateau. Drzwiczki otwarły się i z wnętrza wysiadł Erik. Kaptur długiej peleryny zaslaniał mu prawie zupełnie twarz.
- Panie Eriku! Wrócił pan! - wołała zdyszana Agata nadbiegająca od strony stajni.
- Wrócił pan, nareszcie! - wołaly dziewczeta wysypujące sie z otwartych drzwi dworu. Erik patrzył na ich zarumienione twarze i lśniące oczy. Za nimi wyszła Madame, jakże inna niż zwykle, z niezwyczajnym blaskiem w surowych zazwyczaj oczach.
- Dobrze... powiedziala zachrypniętym glosem - dobrze pana znowu widzieć
Agata energicznie wzięła pana Erika za rękę i pociągnęła w stronę dworów mimo pełnych zdumienia protestów przybysza. Za nimi ruszyły wszystkie dziewczęta przekrzykując się nawzajem. Powstał niesamowity gwar, którego nawet Mme Eve nie zdołała uciszyć.
-Moje drogie! - podjęła bohatersko - Dziewczęta! Tak nie przystoi! Spokój! Och na Boga - mruknęła wreszcie skonsternowana i zagoniła wszystkich do salonu.
Panny poprowadziły go do salonu i gestem rąk wskazały potężną sofę stojącą po środku pomieszczenia. Erik przestał protestować, gdyż był wyczerpany długą podróżą i ostatecznie rozsiadł się na kanapie, dysząc ciężko oparłszy ociężałą głowę na poduszkach.
Ta "kanapa" mnie dręczy. Zaraz napiszę dalej.
Pauline szybkim krokiem ruszyła do kuchni i po chwili wręczyła mu kubek gorącej herbaty. Dziewczyna wydawała się wyjątkowo przygnębiona, unikała wszelkiego kontaktu wzrokowego.
A Raul rwał włosy z głowy juz od godziny. Srebrzysty blask księżyca już zdążył wejrzeć przez otwory okienne, przysłonięte ciężkimi adamaszkowamymi kotarami w wykwintne arabskie wzory. Połyskiwał na puklach włosów rozrzuconych tu i ówdzie po całej komnacie na równie wykwintnym dywanie. A Raul rwał dalej w zapamietaniu ciskając je na wszystkie strony. Wodził nieprzytomnym wzrokiem, ciskając gromy na swoją dolę. Zagłębił się w wygodnym fotelu, wyciągnął swoje długie arystokratyczne nogi i zgrzytnął swoimi zębami, a potem wymamrotał przez swoje zaciśnięte zęby kilka mało wykwintnych niearystokratycznych przekleństw.
-Och, cóż ta Christine robi ze mną? Tracę klasę - pomyślał z przerażeniem, potrząsając resztkami swoich wlosów na głowie. Te,na wykwintnym kobiercu były bezpiecznne od potrząsań. - Biada mi, biada! Taki skandal! A przy tym, jak dalej tak dalej pójdzie, jeszcze wyłysieję i będę takim potworem jak Upiór!
Ale przymus rwania był silniejszy od jego hrabiowskiego postanowienia!
Primo: czemu zdrowy chlłop w sile wieku ma ziajac jak bernardyn? Secundo, to chateau jest, damy, wytworność i tak ddalej. A zatem, jesli juz przytachała mu tacę, z imbryczkiem, cukiernicą, mlecznikiem i filizanką. i srebrnymi łyzeczkami oczywiście.
Ja wiedziałam, że wszystko będzie do poprawki no ja normalnie wiedziałam. :|
Winterm nie róbmy już z Raula takiej kompletnej ofiary losu i histeryka xD [jak dla mnie to rwanie włosów to przenośnia taka była.]
Jaaaaa? Redaktor, pisawka i co jeszcze? ;> Przynajmniej pomysła mi dajcie. co ten Erik teraz zrobi? Bo muszą jakoś ustalic co dalej, co z jego pobytem w Chateau, nie?
Ojj, nie denerwuj mnie bo miotłą przyłożę. Czy ja mówię ze nie potrafisz? Ja tylko mówię że nalezałoby pamiętac o tym co było napisane wcześniej, żeby, na przykład powóz i woźnica z Chateau Mignon nie znikali w tajemniczych okolicznościach, zamienieni na rumaka. I o realiach plus minus tez warto by pamiętać. A w ogóle to wszystkie piszecie cudnie, wiec przestańcie mnie wkurzać i dawajcie. Jazda, no.
To teraz jak rozumiem same ciągniemy wątek? ;P
Anette zaczęła niecierpliwie:
-Jak miło, ze pan wrócił! Niech nam pan coś opowie! Pro...
-Anette! - przerwała jej stanowczo madame. - Pan Erik jest strudzony podróżą, a wy rzucacie się na niego jak stado sepów! Sio mi stąd! Do swoich pokoi i czytać! A pan - szanowna dama skierowała dłoń w stronę Erika - pan pójdzie na górę i wypocznie. A na kolacji chciałabym widzieć komplet - rzekła znacząco i zaczęła zaganiać niesforne dziewczęta na górę. Wreszcie, w salonie, Erik został sam z kubkiem jeszcze parującej herbaty wciśniętej mu przez którąś z panienek.
Zupełnie nie spodziewał się takiego przywitania. Zupełnie...
NIEEEEEE!!!!! Swatanie to mój święty kawałek. Napiszę jak uznam, że będzie trzeba.
- Z chęcią, dziękuję. Najpierw jednak pójdę i zabiorę...
- Ależ o to się proszę nie martwić, służba wszystkim się zajmie, niech Pan idzie, położy się i odsapnie trochę, no już!
Erik skinął głową na znak podziękowania i udał się na górę do pokoju jeszcze do niedawna zwanego gościnnym.
"Paulina 22:51:06
mam taki pomysł.....
aga 22:51:18
i?
Paulina 22:51:31
co i?
aga 22:52:09
no jaki?
Taka, że....hm.... No bo skoro dla Upiorka muzyka miłością była to trzeba to trochę połączyć.... przychodzi dziewczę w nocy, kiedy on gra, siada przy nim.... ach....
Paulina 22:55:20
po prostu..."
ło jezus, ale to z czasem, z czasem...
U mnie brak weny, kolejny herbatkowy etap... Póki się nie rozwinie jakieś romansidło to nudno będzie.
Eh zaraz coś wykombinuje chyba.
Dziewczyny, co z Wami? A o której to panienki jadają kolację? Gdy Erik dojeżdżał do skraju lasu dochodziła przecież pólnoc. Potem las, też pewnie jechał przez godzinę przynajmniej.To może tak śniadanko? Wczesne?
Madame Girie stała nad łóżkiem Mag, przyglądając się śpiącej córce z niepokojem. Wydarzenia minionego dnia mocno nią wstrząsnęły. Znała Erika od dziecka. Służyła pomocą, ochraniała. Przez wszystkie lata spędzone w operze, odkąd uratowała go od niechybnej smierci, była mu jedynym wsparciem i przyjacielem. Tylko ona rozumiała jego zranioną duszę i potrafiła ukoić lęki. Mimo, że dzieliła ich niewielka różnica wieku, czuła się jak matka, która najpierw straciła syna a teraz doznała najwiekszej zdrady, od tego, którego niewątpliwie darzyła prawdziwym uczuciem miłości matczynej. Dlaczego kazał jej wierzyć, że nie żyje? Gdzie podziewał sie przez te miesiące? Czyż nie dała mu dowodów oddania przez te wszystkie lata, nie raz narażając się na podejrzenia? Ale, co sprawiło, że jej córka, która nigdy nie spotkała Anioła Muzyki, tak mocno zareagowała na wieść o jego śmierci, a potem omalże nie zemdlała widząc zamaskowaną postać przemykającą na chórze?
Stan mamy taki: Hrabia zgłupiały do reszty, z włosami (tamto, to był żart), hrabina Christine mdleje kilka razy dziennie, może to anemia? Erik bez maski, wrzucił ja w odmenty Sekwany, ale ciągle ochrania twarz połą peleryny. Teraz w chateu, otoczony gromadka zakochanych w nim panienek. Pytanie: dlaczego tak bardzo dziewczętom zapadł w serce? )Brak jakichkolwiek mężczyzn w okolicy? Czym uwiódł je Upiór? Wyglądem? Muzyką? Śpiewem - chyba niezdążył? Charakterem? I, co dalej?