Lata temu bardzo lubiłem filmy z Seagalem. Wyróżniały się tym, że były bardzo realistyczne i naprawdę wartkie w porównaniu z resztą kina akcji tamtych czasów.
Ostatnim tak naprawdę bardzo dobrym "seagalowskim" filmem był moim zdaniem "Nieuchwytny" z 96`. Później nawet niezłe " W morzu ognia" i "Mroczna Dzielnica". Czyli to już prawie 15 lat.
15 lat, w których jedynymi filmami SS, które mi się podobały są Ruslan i własnie Born To Raise Hell. Mamy tu dość charakterystyczne postacie jak choćby Dimitri. Film ma szansę zostać zapamiętanym. Seagal w końcu mówi swoim głosem ( jak można mieć dublera swojego głosu?????), a i walczy kilka razy sam ( czyżby koniec Marcina Velinova?).
Mogę dać śmiało 6 za chęci i całkiem zgrabnie pociągniętą akcję. Czuć, że coś idzie ku lepszemu.