Smith trafil w sedno, w moim odczuciu. Bardziej to dramat niz komedia (chociaz bylo troche momentow do smiechu), ciezko nazwac go filmem romantycznym w takim konwencjonalnym znaczeniu (kolorowe serduszka oh ah i te poczatkowe levele kontaktow miedzyludzkich), ale rzecz jest na pewno o milosci, w dodatku UWAGA takiej z zycia: ciezkiej, skomplikowanej. Jestem pewna, ze kilka lat temu inaczej odebralabym ten film. Zwrocilabym uwage na wszystkie wady i pewnie caly sens i ukryta madrosc gdzies by ulecialy, bo nie wiedzialabym po co i o czym oni mowia. Nie znalazlabym jakiegos uniwersalnego przeslania, tylko pokrecona historie i ladnych aktorow.
ps, Jakies rekomendacje jezli chodzi o ta tematyke?:)