Zastanawiam się czy nieudolność w konstruowaniu postaci i dialogów to celowy zabieg u Kevina Smitha :) Lubię oglądać jego filmy, serio, ale nie rozumiem kultu narosłego wokół tego pana.
"W pogoni za Amy" straszliwie mnie rozczarowało właśnie dialogami - już, już zaczynam się wkręcać... a tu dialog na 10 minut, który nie jest ani realistyczny, ani zabawny, ani nie przekazuje głębszych treści, ani nic. Wszystkie kłótnie toczące się na ekranie, kiedy Alyssa rozmazuje sobie maskarę po twarzy a Ben Affleck (KTO GO TAK UBRAŁ?!) ma ochotę się rozpłakać albo robi "bardzo poważną minę nr 5" dałoby się skrócić o 3/4 i film bardzo dużo by na tym zyskał. A tak mamy operę mydlaną.
Najgorsze że i temat fajny na pokręconą komedię romantyczną, i aktorzy fajni, i dowcipy niezłe, i problem też tu jakiś do rozważenia jest.
Co myślicie?
Mysle, ze dla kogos kto nie mial stycznosci z podobnymi problemami film bedzie mial wlasnie taka ocene jak u Ciebie, a szkoda. Czasem przydaloby sie spojrzec na swiat oczami kogos innego, albo przynajmniej sprobowac sie wczuc. Mysle ze ten film nie mial byc z zalozenia komedia, pseudo komediowe wstawki imo byly po to by film byl bardziej, hmmm, jak to powiedziec, "mlodziezowy"...? Nie wiem o co chodzi, moze to kwestia wczucia sie, ja osobiscie w osobie glownego bohatera ujrzalem wiele z siebie, tak wiele z tego co ciezko kobiecie powiedziec i wytlumaczyc. Film porusza imo baaaardzo wiele wspolczesnie narastajacych problemow. Jesli nawet takie filmy jak ten nie poruszaja juz ludzi to naprawde ciezko mi myslec o przyszlosci w pozytywnych kategoriach. Ten film w dobie powszechnej tzw "rewolucji seksualnej" stawia wiele ciekawych pytan i ukazuje wiele problemow wspolczesnej mlodziezy i tego jakie to mlodziencze zycie ma pozniej wplyw na ich dorosle zycie. Byc moze w dzisiejszym swiecie niewielu facetow obchodzi co robila ich dziwczyna przed tym jak byla z nimi, ale czy naprawde...? Ludzie sie zmieniaja, kazdy ma prawo poszukiwac siebie, swojej seksualnosci rowniez, tyle ze kazdy robi to na swoj sposob, ale niestety nie wszyscy robia to z glowa... Byc moze mi film sie podobal bo widzialem w nim spory kawalek siebie... Mi osobiscie ciezko zaakcpetowac przeszlosc kobiety... Z jednej strony lepiej by bylo o niej nie wiedziec, ale z drugiej strony nie wiedziec czemu niewiedza tez bardzo ciazy... Zaczynamy drazyc temat przeszlosci, czesto niepotrzebnie zbyt gleboko, zaczyna nas to ranic... A przeciez to takie glupie... Dlaczego rani nas cos co nas w ogole nie dotyczy, dzialo sie lata temu, nie ma zadnego wplywu na to co jest dzis...? To takie glupie... Kobieta Ci mowi ze uprawiala sex z jakims facetem 10 lat temu, a my sie czujemy jakby to bylo wczoraj i niemalze jakby nas zdradzila... Bezsensowne, wiem... Ale tak to czesto jest... Nie potrafimy sobie czasem poradzic z takimi rzeczami, a ten film bardzo ladnie to pokazuje... Film probuje czegos nas nauczyc, jak ustrzec sie przed podobnymi bledami, zarowno bledami mlodosci, jak i sytuacjami w zwiazkach... Szkoda, ze nie wszyscy to widza i nie do wszystkich to dociera... A moze Swiat jest juz az tak bardzo zepsuty, ze nikogo to nie obchodzi...? Pozostaje wiec miec nadzieje, ze nie dociera dlatego, ze wnioski ktore powinno sie z tego filmu wyciagnac sa dla nich oczywista oczywistoscia i nie potrzebuja takich moralitetow i w takiej wlasnie formie... :)
skasowało mi posta więc napiszę krótko :)
Ja nie kwestionuję samej historii, wręcz przeciwnie, za podjęcie tematu tożsamości seksualnej i potraktowanie go z humorem dałam właśnie te 5/10, a nie mniej. Tylko że ten temat jest wałkowany od lat w gazetkach młodzieżowych (i tych poważniejszych też), no i przede wszystkim na forach internetowych. Fakt, nikt jeszcze nie podjął sprawy w taki sposób, ale jak już Smith aspiruje do miana niezależnego i oryginalnego twórcy oraz bożyszcza zbuntowanych nastolatków, to powinien trochę się ogarnąć i NIE MARNOWAĆ TAKIEGO POMYSŁU, bo film jest po prostu źle zrealizowany. Jeśli nawet miał to być zamierzony chwyt (pseudo-amatorszczyzna), to moim zdaniem się nie udał. Wyszła mieszanka kina dla młodzieży i łzawego romansu, a jak sam mówisz - sprawa jest poważna :)
Być może nie powinien robić tego filmu w konwencji młodzieżowej, albo już sama nie wiem co.
Na koniec dodam, że myślę, że bardzo wiele osób styka się z takimi problemami (może nie aż tak hardkorowo jak w Pogoni za Amy, ale wciąż) - osąd swój popieram właśnie lekturą różnych forów (for???) itp. Sama w związku będąc nie uchowałam się przed tego typu rozmyślaniami, szczęściem wyszłam obronną ręką (chyba). Kobiety też mają problemy z przeszłością swoich facetów, możesz mi uwierzyć na słowo. A raczej - niektóre kobiety, i niektórzy mężczyźni, ale to jest temat na osobną dyskusję :)
Przepraszam za chaotyczny tok rozumowania ale jak pisałam skasowało mi dłuuugiego posta i sam fakt odtwarzania argumentacji mnie wkurza :)
Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź!
Heh ja osobiscie za mlodziezowke sie juz nie uznaje niestety i moze nie jestem na topie i nie do konca wiem o czym pisza dzisiejsze gazety, ludzie na forach itd, jednakze troche ze swiatem, a i filmami tez jestem obyty i jakos niespecjalnie sobie przypominam zeby w jakimkolwiek innym filmie byla tak prostolinijnie wylozona kawa na lawe w powyzszych tematach przeze mnie opisanych. :) Bardziej mnie wlasnie wnerwiaja po raz milionowy walkowane pseudo komedie romantyczne z idiotycznymi watkami i marnym poczuciem humoru - chociazby np ostatnio ogladane przeze mnie amerykanskie ciacho, ktore to tez traktuje o rozpasaniu seksualnym i totalnej znieczulicy na to kto, co, gdzie i z kim... Brrrr, zalosne... Chasing Amy na tle calego tego badziewia zalewajacego rynek ma chociaz cos do przekazania... A co do konwencji filmu to tu akurat raczej ciezko wyposrodkowac tak aby film trafil do wiecej niz jednej grupy ludzi. W koncu poruszone problemy sa bardzo rozwojowe i dotycza zarowno mlodziezy, jak i osob starszych szukajacych juz trwalego i stabilnego zwiazku, ktory sie buduje na szczerosci, zaufaniu itd., jednak za ktorym wciaz sie czesto ciagnie pietno mlodosci... Ludzi sie zmieniaja z wiekiem bardzo i wiadomo ze kazdy dorasta (no prawie;) i w koncu zaczyna zyc powaznie, jednak ciezko zaakaceptowac mlodziencza przeszlosc kogos kto sie prowadzil, ujmijmy to: frywolnie... I mowie tu z pozycji osoby, ktora ma juz swoje lata i powaznie mysli o drugiej osobie jako partnerze na cale zycie, a nie kolejnym zwiazku, ktory moze przetrwa a moze nie... Noc nic, dla mnie bylo warte obejrzenia... :)
Co do jakosci filmweba to mnie tez szlag trafia... Od 2 dni probuje usilnie zmienic avatar, ale bezskutecznie... Nowy filmweb jest do bani... :/ O braku klimatu nie wspominajac nawet, szata graficzna tragiczna...
pozdro