PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209288}
6,7 42 806
ocen
6,7 10 1 42806
6,5 10
ocen krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

Wiadomo film to Sci-Fi, jednak jest pewien próg, są pewne zasady, których nie trzeba nie-
znać. Nie. Można se siąść i tak napisać scenariusz żeby nie było debilizmów fizycznych które
nie pozwalają cieszyć się z i tak rachitycznej fabuły. Ten film to po J.I Joe (gdzie masy lodu
zatapiają stacje podwodną) popełnia najbardziej rażące a zarazem podstawowe błędy
opisując przestrzeń kosmiczną. Oczywiście że ten film nie ma być podręcznikiem do
kosmologii, ale... Ale żeby takie głupoty nakręcić?

Poza nieznośną ilość kretynizmów film nie robi większego (żeby nie powiedzieć "Żadnego")
wrażenia. Fabuła prosta, wykonanie jeszcze prostsze, plot twist jest best twista więc ogólnie
liniowy gniot.

Szkoda bo Danny Boyle, może nie kręci hiciorów ale do tej pory robił bardzo solidne filmy...
Tu natomiast jedyne co jest fajne to obsada, ale reszta leży i kwiczy.

Nie polecam. Bardzo nie polecam

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

Solaris wyprzedza Sunshine Pod kątem technicznym ? W technikach przekazu czy może w technikach pseudonaukowej gadki? Nie wiem czym dla Ciebie jest fizyka ale bez jej podstaw i abstrakcyjnego myślenia nie masz szans zrozumieć założeń fizycznych statku ikarus. Twoja opinia o tych filmach traktująca o zjawisku społecznym jakim jest debiloza, którą definiujesz m.in sceną z filmu solaris a dokładniej faktem iż ikarus nie spadł na gwiazdę, że grawitacja nie zabiła załogii, to jedynie powtarzanie powielonych już wielokrotnie opinii nad którymi nie dokonano żadnej analizy. Poczytaj czym jest heliosfera, heliopauza (tylko może nie w Wikipedii), zastanów się czym jest słońce i czym był ten film. O potem ośmieszaj siebie twierdząc że coś jest niemożliwe. pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
boe666

scena solaris = scena sunshine (bład)

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

Wiesz, Tobie podobał się Primer i uznałeś go za film wybitny. Nie miał on jednak nic wspólnego z filmem sci-fi w klasycznym ujęciu. Do tego filmu ja przypisał bym film Syriana - jak dla mnie ten sam poziom sci-fi - oba fantazjujące "co mogłoby się zdarzyć". Dla mnie Syriana to film wybitny, Primer dla mnie to film nudny - może właśnie dlatego Sunshine dla mnie to film bardzo dobry, a dla Ciebie nic ciekawego.

jaca777_2

Nie mam problemów z akceptacją twojego zdania, przecież możesz uważać, co chcesz. Też zresztą cenię Kubricka i Kusturicę, trudno ich nie cenić. Kłopot w tym, że swoje opinie usiłujesz przedstawiać jako fakty. To, że ten film "był źle zagrany, miał słaby scenariusz" jest opinią, nie faktem. Nie rozumiem sprzeczania się z opiniami. A przynajmniej nie rozumiem, kiedy ktoś nie popiera tego argumentami. Wymienienie mi kilku lepszych twoim subiektywnym zdaniem reżyserów nie jest argumentem, jest tylko kolejną opinią.

Ja zresztą nie chciałem dyskutować o opiniach, chciałem jedynie zwrócić twoją uwagę na fakt, że odbieranie sztuki jedynie za pośrednictwem intelektu jest jakimś tragicznym nieporozumieniem. Może jednak zmienię zdanie i podejmę polemikę, o ile podasz jakieś argumenty. I pomiń "fizyczne kretynizmy", ponieważ a) absolutnie nie obchodzą mnie prawa fizyki jako kryteria oceny metaforycznego filmu, b) akurat w "Sunshine" da się wytłumaczyć wiele z tych "kretynizmów" całkiem logicznie.

Zwróć też uwagę na inną sprawę: jeśli ty nie widzisz w filmie (niekoniecznie tym) nic poza błędami fizyki, a ja widzę całe bogactwo metafor, mistycyzm i piękno, to są dwie opcje: albo ja nadinterpretuję, albo jest wręcz przeciwnie i to ty czegoś nie zauważasz. W tę pierwszą opcję wątpię.

doorshlaq

Jestem fizykiem więc jeśli piszę że coś jest "kretyńskie" w sensie fizycznym to raczej nie ma w tej kwestii wątpliwości.

Odnośnie opinii. Zgadzam się jak najbardziej. Sprzeczanie się w sferze opinii jest bezcelowe i rzadko do czegokolwiek prowadzi.

Odnośnie metaforyki tego filmu: Przytoczyłem może zbyt ciężkie działo pisząc o Kubricku i innych. Jednak jeśli spojrzysz na dzieła Boyle'a to zauważysz że z dotychczasowych jego filmów żaden nie nosił znamion metafory. Nie robi on złych filmów. Nie o to chodzi. Jego Trainspotting uważam za jeden z lepszych w tematyce narkomanii jaki wydziałem a 127 Godzin również wywarł na mnie duże wrażenie. Jednak nie jest on reżyserem który stylizuje swoje filmy. Wg. mnie to nie jest jego temat żeby robić filmy wielopoziomowe. Nie jest to Matthew Vaughn, który potrafił bardzo dobrze wykreować plastikowy klimat swojego Kick-Ass lub baśniowy klimat Stardust.

Rozumiem że w tym filmie znalazłeś "coś więcej". Nie będę z tym polemizował. Uważam to jednak za przypadek i jestem niemal pewien że reżyser zrobił po prostu taki se film. Niektórzy w Bolku i Lolku doszukują się głębi, ja natomiast wolę treści szukać u reżyserów o lepszym dorobku.

jaca777_2

To, że jesteś fizykiem, nie zmienia faktu, że mogłeś coś przeoczyć. Zresztą to też nie jest kończący dyskusję argument, bo gdyby był, to mógłbym łatwo w ten sam sposób zbić twoją opinię o słabym scenariuszu - jestem bowiem literaturoznawcą i nie uważam tego scenariusza za słaby. Przekonuje cię to? Wątpię. Za to uważam za wtórny i banalny scenariusz "Zła", któremu dałeś 10. Nie widzę jednak sensu w przerzucaniu się uwagami w rodzaju "ty doszukujesz się na siłę głębi w Sunshine", "a nie bo to ty doszukujesz się na siłę głębi w Ondskan". Chodzi mi jedynie o podobny sposób myślenia i unaocznienie, że to nie posuwa dyskusji do przodu.

To prawda, Boyle nie robił szczególnie metaforycznych filmów, ale moim zdaniem ten jest wyjątkiem. Może zresztą nie wyraziłem się najfortunniej - może chodziło mi nie tyle o metaforyczność filmu, co jego metafizyczność, coś uchwytnego tylko wtedy, kiedy nie koncentrujesz się jedynie na fabule, logice i obrazach. Widziałeś "28 dni później"? Tam też (zachowując proporcje) wyczuwałem coś podobnego, co kazało mi ocenić film wysoko.

Widzę zresztą, że - podobnie jak ja - lubisz filmy animowane czy też zwykłe przygodowe kino o superbohaterach. Potrafisz przymknąć oko na zakończenie (skądinąd świetnego) "Dark Knight Rises" i niejednokrotne objawienie się tam deus ex machina, mógłbyś też nie traktować tak surowo "W stronę słońca". Po prostu zastanowiło mnie, czemu oceniasz te filmy według zupełnie innych kryteriów.

doorshlaq

"Zło" jest filmem na faktach. Na DVD był wywiad z bohaterem filmu, oraz odrobina tła historycznego. Zło jest doskonale zagrany, a na dodatek stylistyką i wyrafinowaną formą przekazu idei przewyższa większość oglądanych przeze mnie filmów.

Jeśli chcesz mówić o fizycznych niedorzecznościach to proszę bardzo:
Słońce jest tak ogromne że zakrzywia fotony, podobnie z resztą jak każdy inny obiekt niebieski który przekracza pewną masę. Stąd np. wokół księżyca charakterystyczna łuna podczas zaćmienia. Jest ona wywołana "mijającym" go światłem. Jeśli więc cząstka bez masy spoczynkowej drastycznie zmienia swój tor z powodu oddziaływania grawitacji obiektu to można sobie jedynie wyobrazić co się stanie z obiektem o sporej masie. Ziemia, dzięki takiemu oddziaływaniu krąży po eliptycznej orbicie zasuwając z prędkością ok 30km/s. Prze masie ziemi daje to niewyobrażalną dla nas siłę odśrodkową. Ta siła sprawia że nasza orbita ma taki a nie inny promień.
Weźmy teraz prędkość postępową. Policz sobie jak długo zajęłoby opuszczenie orbity słońca robiąc to w sposób jaki wydumał sobie reżyser... Zanim dolecieliby do ziemi znowu musieliby wracać z nowym ładunkiem... Pozwolę sobie przemilczeć kretyński model samego statku. Nie ma pierwiastka we wszechświecie który by był w stanie wygłuszyć tak wysoką temperaturę a już na pewno nie następowałoby to poprzez zamianę energii, ale długo by wyjaśniać.
Potem debilne skoki w przestrzeni kosmicznej.... W przestrzeni kosmicznej panuje zupełna próżnia o temperaturze zera absolutnego czyli ponad -270C. Co to oznacza? Nie trzeba specjanej wyobraźni by sobie wyobrazić. Nasze ciało ma bardzo niską bezwładność temperaturową tzn. szybko reaguje na stosunkowo małe (w ogólnej skali) wahania temperatur. Przy -270C w próżni człowiek po prostu by natychmiast zginął bez względu na to jak gruby ubrałby sweter.
Potem jeszcze te pierdoły o zainicjowaniu przemiany termojądrowej za pomocą bomby... Czy oni w ogóle wiedzą dlaczego słońce "świeci" hel, wodór... Coś świta? Reżyser w tej kwestii wykazał się absolutną ignorancją. To tyle z mojego "show off". Mam nadzieję że nie przesadziłem.

Nie jest tajemnicą że filmy oceniam według innych kryteriów. Według mnie można wyczuć że twórcy chcą by film był odbierany w pewien sposób. Jak np wspomniany przez ciebie Batman. Dark Knight, to pewna ikona, Joker, Bane to pewne archetypy. Twórca tworzy spójny (oderwany od naszego) świat w którym Batman gnie blachę gołymi rękami, a Joker wie dokładnie co się stanie. Ale do tego wszystkiego stworzony jest osobny świat, osobna mitologia. Podobnie w parodiach: absurd goni absurd ale wszystko jest ok bo tak ma być bo to nie na poważnie bo ten świat taki ma być że w nim nic nie ma sensu..
W przypadku omawianego filmu jest inaczej. Film wprowadza naukowe tezy, które jakoś tam ślizgają się po powierzchni fizyki współczesnej, ale popełnia makabryczne błędy logiczne. Słowem: film udaje mądrego. Coś jak Sucker Punch: kicz, ściema i podróba, a mimo to Zach chce byśmy "pomyśleli".

Więc ja dzielę filmy zasadniczo na dwie kategorie ( a raczej twórców): te które są sobą i te które udają. Takim udawanym filmem jest Matrix 3, Ostatni Legion, Prometeusz... Filmy z pomieszaną stylistyką nierównym scenariuszem, dziadoską scenografią itp.

jaca777_2

No i co z tego, że jest na faktach? To nie czyni go dobrym filmem. Nie widzę też tam żadnej wyrafinowanej formy przekazu idei, dla mnie jest to film prosty i podstawiający wszystko na tacy widzowi. Ale nie o tym rozmawiamy.

Nie wątpię, że masz rację co do fizyki, przekonałeś mnie, że masz wiedzę i argumenty. Doceniam, że chciało ci się aż tyle o tym pisać, ale dałem już do zrozumienia w poprzednim poście, że ewentualne błędy fizyczne nie mają dla mnie żadnego znaczenia w kontekście tego filmu. Niewątpliwie przeszkadzałyby mi, gdyby "Sunshine" miało być czystym s-f, ale w tym wypadku? To tak, jakby narzekać, że w "Gwiezdnych wojnach" słychać w kosmosie dźwięki. Ale o ile w "Star Wars" jest to elementem określonej konwencji, o tyle w "Sunshine" dla mnie jest to w ogóle prawie pozbawione znaczenia. W tym filmie chodzi o coś innego. Nie ma znaczenia fizyka, bo nie ma znaczenia, że myśl autora została ubrana akurat w kostium s-f. Równie dobrze mógłby być to film fantasy czy przygodowy. Może nie ma tu archetypów niczym w filmach o superbohaterach, ale nadal trzeba odbierać ten świat w określony sposób. Dla mnie to nie jest film science fiction, dla mnie jest to film pozagatunkowy, który odbiera się bardziej zmysłami niż intelektem. Metafizyczny, nie fizyczny.

A jeśli autor chce, by ludzie odbierali jego film tak, jak ja to robię w tym wypadku, to oznacza, że mu się udało. Zatem "Sunshine" nie udaje niczego innego.

doorshlaq

Ok. Rozumiem Twoje podejście. Jednak moim zdaniem film nie wykazuje żadnych cech filmu stylizowanego i wielopoziomowego, a na dodatek sam reżyser do tej pory nie wykazywał się skłonnościami do robienia filmów metafizycznych. W związku z powyższym nie podchodziłem do tego filmu w ten sposób, a na tyle zrobił na mnie złe wrażenie że nie chce go oglądać drugi raz.

Wydaje mi się że jest to kwestia gustu/wrażliwości. Możliwe że ja potrzebuję większej dawki metafizyczności żeby ją odczuć. Z drugiej strony jestem estetą i filmy o nawet najdrobniejszych przejawach stylizacji mają za to duży plus (np wspomniany Armageddon). Również forma jest dla mnie bardzo istotna. Filmy proste ale bardzo estetyczne (jak np. 300, czy Pachnidło) zrobiły na mnie ogromne wrażenie ze względu na kolorystykę i bardzo ciekawe zdjęcia. Natomiast Sunshine pod tym kątem był prostym, zwykłym filmem...

jaca777_2

Ja Twoje podejście też rozumiem. Przy czym nie nastawiałem się jakoś specjalnie na metafizyczność "Sunshine", ten film niespodziewanie zrobił na mnie takie wrażenie (mam swoją drogą wrażenie, że to całe pisanie o metafizyce jest zbyt górnolotne, jakbym uważał ten film za jakieś porażające mistyczne doznanie, co też nie jest prawdą). Przy czym nie twierdzę, że jest to obraz wielopoziomowy i wieloznaczny, po prostu wywołuje we mnie określone odczucia.

Również często doceniam filmy tylko/głównie ze względu na estetykę i formę, dlatego też oceniłem wysoko "300" i "Pachnidło". I "Sunshine" podoba mi się pod względem formy i zdjęć.

Tak z ciekawości: jaką ocenę dałeś "Sunshine"? Nie widzę.

doorshlaq

Dałem bardzo niską ocenę: 3/10. Mam świadomość że jest to surowa ocena. Jednak 5/10 to chyba max jaki mógłbym dać ze swojej strony temu filmowi.

jaca777_2

Określasz siebie jako estetę i twierdzisz ,że "Armagedon" przewyższa "Sunhine" pod względem formy ?? Wybacz ale pisanie ,że ów film jest "prosty " w odniesieniu do strony wizualnej jest dla mnie przejawem dyletanctwa na tym polu choć oczywiście masz prawo do tego typu odczuć. Co do irracjonalnej koncepcji fabularnej zastosuje ten sam argument którego ty użyłeś w obronie filmu "Dark knight rises" - po prostu twórca stworzył oderwany od naszego świat - co nie znaczy ,że nie ma w nim analogi do rzeczywistości która nas otacza. Jeśli zaś chodzi o zarzut co do nadmiernego patetyzmu w "Sunhine" dziwię się ,że w batmanie ci to nie przeszkadzało a tutaj jest czynnikiem dyskredytującym film. Troszkę niekonsekwencji moim zdaniem :)

Hadrian1988

Batman jest spójny jako całość. Nie udaje podręcznika do fizyki, ani przewodnika po ludzkich sercach. Jest filmem o superbohaterze, doskonale utrzymanym w klimacie komiksu i po mistrzowsku przedstawiający występujące postacie. Mitologia Batmana jest świetnie ujęta dzięki zastosowanym środkom stylistycznym. Trochę patosu, trochę autoironii, trochę rozkminy i akcja.
Sunshine natomiast to takie pomieszanie z poplątaniem. Dokonywane "wybory" postaci są śmiesznie oczywiste, scenariusz boleśnie słaby. Praktycznie żadna z postaci nie ma duszy którą można polubić lub nie co wyraźnie daje się we znaki w dialogach prostych jak drut i recytowanych jak w teatrzyku szkolnym. Jest kilka ładnych ujęć pare ciekawych scen, ale to wszystko tonie w morzu tandety i źle napisanego scenariusza. Co z tego że raz na jakiś czas jest ładna scena z dobrze dobraną muzyka, jak potem aktorzy zaczynają dialogi które burzą złudzenie celowości zastosowanych środków stylistycznych.

Armagedon to był film z klimatu podobny do Die Hard poza tym Bay już wcześniej zrobił Bad Boys i The Rock więc nie ma tu za bardzo wątpliwości co do tożsamości filmu. Natomiast Boyle zabrał się za rodzaj filmu który wcześniej znał tylko z doświadczeń kolegów po fachu. no i przesadził. Świetny Trainspotting i 28 Dni później były dobrze zrealizowanymi filmami bez filozoficznych pierdów jak w Sunshine.

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Mam pewne pytanie jeśli chodzi o "Przy -270C w próżni człowiek po prostu by natychmiast zginął bez względu na to jak gruby ubrałby sweter. " - czy temperatura próżni ma tutaj jakiekolwiek znaczenie? I czy samo mówienie o tym że próżnia posiada temperaturę nie jest błędem? Moim zdaniem nie da się zmierzyć ruchu lub drgań cząsteczek jeśli ich nie ma, idąc dalej tym tropem nie da się przekazać ciepła do próżni, a jeśli chodzi o stan zdrowia człowieka martwił bym się bardziej o szybką zmianę ciśnienia.

Nie jestem fizykiem lecz zwykłym człowiekiem a to co napisałem powyżej opieram raczej o własną logikę niż o jakiekolwiek badania więc jeśli się mylę - proszę popraw mnie :)

ocenił(a) film na 1
Eyeer

Pozwolę sobie odpowiedzieć za kolegę - rzeczywiście w wypowiedziach pojawił się lekki bałagan, lecz jest to raczej wynikiem nadmiernej dbałości o zwięzłość tekstu.

Czy próżnia ma temperaturę?
Może najpierw pytanie czy istnieje prawdziwa próżnia?

Cóż, całkowitej próżni raczej nie ma nigdzie, no może na krańcach wszechświata. W najbliższym znanym nam "kosmosie" istniej próżnia częściowa zwana czasami "próżnią kosmiczną". Zawiera ona jednak cząsteczki gazów, ale tak niewiele że ich średnia droga swobodna osiąga rozmiary układu planetarnego!

Cząsteczki tej "pozornej próżni" posiadają zawsze jakąś prędkość, zatem posiadają też temperaturę która jest miarą ich energii kinetycznej. Jaka jest średnia energia kinetyczna, czyli temperatura - cóż jest zbliżona do zera w skali Kelvina, czyli ~ -270 Celsjusza.

Ale gdyby istniała idealna nieskończona próżnia, to co ciekawe posiadałaby temperaturę równą dokładnie 0K, choć nie zawierała by żadnej cząsteczki. Mógłbyś się o tym przekonać empirycznie, wystawiając termometr za okno statku kosmicznego. Po pewnym bardzo długim czasie Twój termometr wskazywałby dokładnie 0K, choć nie dotknęła by go żadna cząsteczka resztek gazu próżni (bo miała to być próżnia idealna). Wychłodzenie Twój termometr osiągnąłby przez wypromieniowanie ciepła w nim zawartego, zgodnie z prawem Stefana-Boltzmanna. Trwałoby by to bardzo długo (w zasadzie nieskończenie długo), ale temperatura czujnika termometru ciągle by się obniżała, tak jakby termometr tracił ciepło przez przewodnictwo.

Co do swetra (np czarny wełniany golf) w próżni - właśnie ze względu na promieniowanie cieplne, czarny golf mógłby być gorszym okryciem niż cienka błyszcząca aluminiowa folia (w powietrzu jest oczywiście odwrotnie :)

Co do Twoich obaw o zdrowie człowieka z powodu nagłego spadku ciśnienia - tu pełna zgoda - w przypadku nieumiejętnego nagłego wyjścia w próżnie (np przez pęknięcie skafandra) może dojść do uszkodzenia płuc i klatki piersiowej.

Pozdrawiam.

PS. Fizyk to taki sam zwykły człowiek jak inni ludzie tylko bardziej czuły na pewne sprawy :)

Eyeer

Pan Włodek chyba zaspokoił Pan ciekawość.
Dodam tylko że przestrzeń kosmiczna jest bardzo niejednorodna: unosi się w niej mnóstwo gazów i pyłów, których temperatura jest bliska zera absolutnego, ale równocześnie w znacznej większości swojej objętości przestrzeń międzyplanetarna to niemal idealna próżnia.

Jeśli trafimy na na objętość niemal po drastycznym spadku ciśnienia otoczenia nastąpią dwa zjawiska: Z krwi i reszty naszych płynów "wyssany" będzie tlen, azot i cała reszta gazów. To oczywiście spowoduje utratę przytomności a następnie śmierć, a w tak zwanym międzyczasie nasza krew i cała reszta płynów zacznie wrzeć na skutek gwałtownej zmiany ciśnienia.

Jeśli jednak trafimy w przestrzeni kosmicznej na chmurę jakiegoś pyłu, gazu to skutkiem naszej śmierci będzie zamarznięcie i to niemal natychmiastowe. Wszystko zależy... No generalnie jest tak że temp. 0K natychmiastowo wpływa na tak małą objętość jaką ma ludzkie ciało. .

Trudno jednoznacznie określić jaka będzie przyczyna śmierci ale jest pewne ponad wszelką wątpliwość że ani wstrzymywanie oddechu, okrywanie się jakimiś szmatami itp. nie dadzą żadnych rezultatów bo konieczna jest absolutna izolacja od otoczenia.

ocenił(a) film na 8
doorshlaq

niektórzy po prostu powinni oglądać tylko filmy dokumentalne , skoro ludzka wrażliwość i wyobraźnia jest u nich na takim poziomie że ciągle muszą przetwarzać tylko fakty.

ocenił(a) film na 9
jaca777_2

Mnie bardziej zastanawia poziom ignorancji kogoś kto nie bierze pod uwagę że nasza wiedza o wszechświecie to pewnie jakiś znikomy procent tego co zawiera on w rzeczywistości i zdarzeń jakie w nim zachodzą a których nie potrafimy objąć umysłem.Boyle nakręcił dla mnie kilka "hitów",to pojęcie względne w zależności co kto uważa za hit,jednym z nich był na pewno "Trainspotting",a "Sunshine" to mój nalepszy film s-f,nie wspominając o muzyce która powoduje doznanie chyba wszystkich możliwych człowiekowi uczuć w tej samej chwili.

JamesFord

Czysty ogląd nie zmącony znajomością faktów. Fizyka naszego układu słonecznego nie kryje tajemnic. Skoro Sunshine to twój nr. 1 wśród Sci-Fi, to fajnie... Hannah Montana to z kolei mój ulubiony film obyczajowy, więc doskonale rozumiem.

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

Narzekasz na realizm. Obejrzyj sobie dokument na National Geographic. Gdyby film ścisło trzymał się zasad fizyki i kosmologi nikt nie dotrwał by do końca seansu. Niech moc będzie z tobą, zaraz przecież moc nie ma fizycznych podstaw . Chodzi o dobrą zabawę a nie regułki.

ryhu13

Jeśli debilizmy zawarte w tym filmie można podciągnąć pod dobrą zabawę...

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

No proszę Incepcja ocena 10. Gdzie tu realizm gdzie wartości merytoryczne. To był bardzo przyzwoity stek bzdur . Podciągniemy to pod dobrą zabawę...

ryhu13

Porównywać te dwa filmy to jak porównanie moich szkiców będących dzieckiem totalnej nudy z dziełami Goya.

Poza tym nie wiem jak Ty oglądałeś Incepcję że nie zauważyłeś że 97% filmu działo się we śnie. Natomiast mitologia i wykreowany świat Incepcji pomimo tego że jest oderwany od naszych realiów jest bardzo spójny. Podobnie jak w Matrix.

Zresztą co ja się tu rozpisuje jak Ty nie widzisz tak oczywistej przepaści dzielącej te dwa filmy. To tak jak mówić że Boy A to był nudny film, albo że Pulp Fiction był przegadany. Pewnie oglądając Kick Ass męczyło Cię to z jak wielu filmów zerżnięto pomysły?

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

Czy ja coś porównuje. Stwierdziłem tylko fakt. Incepcja to dobre kino. Rozrywka w czystej postaci. Nawet w przytoczonym przez ciebie Kick Ass można znalezć totalne debilizmy jak odrzutowy plecak , co nie przeszkadza mu byc świetnym filmem.

ryhu13

Zaraz zaraz. Jeśli jest film który niby twardo stoi na zasadach panujących w naszym układzie planetarnym a tychże zasad zupełnie nie respektuje to coś jest nie tak. Szczególnie że ogólnie cały film był robiony na niby popularno-naukowy, a okazuje się że jest po prostu niedorobionym gniotem. Jakoś w Obcym, Star Treku, a nawet Prometeuszu nie było takich głupot, bo w tamtych filmach stworzono szerokie backstory które wyjaśnia co i jak.

ocenił(a) film na 10
jaca777_2

Niezłe przykłady przytoczyłeś. Skąd na Nostromo była grawitacja, jakim cudem Enterprise poruszał się szybciej ni z światło. Dlaczego Prometeuszem leciała banda niekompetentnych idiotów. Wymienione przez ciebie filmy sklasyfikowane są jako fantastyka naukowa. Fantastyka jest w tym przypadku słowem kluczowym . Czy Sunshine był paradokumentem, nie - był zwykłym sf z pewności bardziej dopracowanym niż powyższe przykłady.

ocenił(a) film na 1
ryhu13

Generator sztucznej grawitacji czy zakrzywienie przestrzeni nie przeczy prawom fizyki, wszak udowodnionym jest że przestrzeń wokół ciał o dużej masie jest zakrzywiona. Enterprise zakrzywiając odpowiednio przestrzeń mógł przemieszczać się na b.duże odległości w krótkim czasie pozornie łamiąc zasady STW, ale lokalnie (wewnątrz zakrzywionego pola) prędkości światła nie musiał przekraczać.

Co do bandy niekompetentnych idiotów to proponuję nie poruszać tej kwestii z tej prostej przyczyny, że załoga Icarusa to najgorsza zbieranina psychicznie pokrzywionych przygłupów jaką tylko można sobie wyobrazić.

A jeżeli poruszamy sprawę gatunku SF - to wybacz nie możesz z określenia science-fiction usunąć słowa science, bo automatycznie przechodzisz do gatunku określane mianem fantastyki, a tu już możesz sobie wymyślać nawet wróżki, magów lub krasnoludki. SF jak mówi definicja wymaga zgodności z nauką i koniec-kropka.

Sunshine jest określany jako film SF i zgodność z definicją go obowiązuje. Jeśli zostanie sklasyfikowany jako fantasy, wtedy przestanę się czepiać tego gniota.

ryhu13

Ja nie wiem że Wy tak lekką ręką porównujecie zupełnie inne kwestie ze sobą. Ręce opadają. Nawet jeśli zrobią film w którym nie ma grawitacji na ziemi, to nie będzie mi to przeszkadzać jeśli stworzona w filmie mitologia wytłumaczy ten paradoks.

Czym innym jest film który w domyśle operuje na znanej nam technologii i wiedzy, równocześnie się do tej wiedzy nie stosując a wręcz przeciwnie lejąc na nią szerokim strumieniem, a co innego gdy scenarzysta z reżyserem spędzają kilka miesięcy budą spójny świat tłumacząc występujące w nim zjawiska. Sunshine było ewidentnie napisane na kolenie. Scenariusze takich filmów jak Incepcja czy Pulp Fiction powstają miesiącami i dlatego pomimo tego że nie odzwierciedlają zachodzących w rzeczywistym świecie zjawisk są spójne, jasno tłumacząc zachodzące zależności.

Matrix, incepcja, Sar Trek, jeszcze nie sfilmowana seria Honor Harrington, to nie są świetne dlatego że do złudzenia przypominają nasz świat ale dlatego że odmienny od naszego świat jest przedstawiony wiarygodnie i spójnie, a w Sunshine ani to wiarygodne ani spójne (bo skoro to czyste S-F to po co w ogóle lecieli na słońce mogli walnąć jakimś laserem, albo po co się otulali dokonując skoku w przestrzeni mogli po prostu polecieć mając wiatr we włosach...)

ocenił(a) film na 5
jaca777_2

Dobrze mówisz. Polać?
:)

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Dałem filmowi chyba 8/10. Ale teraz dopiero zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. Wszak nia zauważyłem na początku filmu napisu "Dokument oparty na faktach". Ludzie przeprowadzający dogłębną analizę przy użyciu szkiełka i oka filmu z gatunku FIKCJI naukowej zapewne o filmie "Niekończąca sie opowieść" napisaliby, że to brednie bo powierzchnia uszu wielkiego latającego psa jest za mała żeby dostarczyć wystarczającej siły nośnej a poza tym scenariusz nie wskazuje czy przedmiotowy pies miał szkielet o charakterze pneumatycznym. Ludzie! Ten film to bajka. Chodzi w nim tylko o pewien morał i wartości uniwersalne które powinny dać do myślenia. Reszta to tło. Film nieco przyciężki ale dobrze zagrany i zadający ciekawe pytania (z dziedziny moralności nie fizyki eksperymentalnej).

Twentyone_21

Ten film to jak zauważyłeś "fikcja naukowa"... Gdyby to było fantasy, nie miałbym zarzutów.
Błędy jedynie spotęgowały we mnie poczucie straconego czasu wywołane bardzo słabym jak na autora doborem tematu. Do tego w tym filmie praktycznie nie było treści więc nie wiem jakie uniwersalne wartości miałby on nieść.

Poza tym to moja opinia.

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Oczywiście, i jak najbardziej to szanuję. Po prostu wydaje mi się że dywagacje na temat dokładności odwzorowania praw fizyki i wiedzy astronomicznej w filmie który w samym założeniu swoim jest tworem z dziedziny fantastyki jest bezcelowe.

Co do słabego doboru tematu i braku treści to się nie zgodzę. Film zadaje pytanie o to jak się zachowamy w momencie gdy natura beznamiętnie postawi nas przed wizją absolutnej anihilacji całokształtu naszej cywilizacji. Czy podejmiemy rękawice i wspólnym wysiłkiem ludzkości postanowimy się przeciwstawić. Czy w ogóle mamy prawo do samoobrony czy powinniśmy czekać ze spuszczoną głową. Czy grupa inteligentnych ludzi w drodze ku absolutnie pewnej śmierci zachowa się racjonalnie mając na uwadze dobro ludzkości, czy popadnie w obłęd. Oraz czy obłęd może być drogą do zbawienia. Gra aktorska jest momentami nieco sztywna ale można to zrzucić na otępienie i napięcie gdyż głównych bohaterów nie czeka happy end i powrót na rodzimą planetę w chwale i uwielbieniu.

Ale pewnie nie przekonam Cię skoro zraziłeś się warstwą naukową filmu, która faktycznie mogła szwankować.

ocenił(a) film na 1
ryhu13

Rychu13,

wyobraź sobie że jakiś malarz-artysta namalował kolorowy obraz (np Mona Lisa), ale użył jakiejś totalnie szalonej palety barw - twarz zielona, włosy filetowe, wargi żółte etc. Obraz ten oglądany w wersji czarno-białej (a dokładniej w odcieniach szarości) może wyglądać całkiem przyzwoicie a nawet pięknie, lecz po włączeniu barw to totalny horror.
Jeżeli taki obraz pokażesz 100% daltoniście który kompletnie nie widzi kolorów a tylko różne odcienie szarości (nie wiem nawet czy istnieją tacy daltoniści), to on oceni dzieło jako wybitne. Gdy zaczniesz mu tłumaczyć, że oglądany w kolorach to jest totalny gniot, daltonista odpowie Ci że się nie znasz na malarstwie i nie potrafisz odbierać "dzieła sztuki". Kłopot w tym, że nie możesz mu wytłumaczyć jak wyglądają barwy, bo on przez tę wadę wzroku nie posiada nawet mglistego wyobrażenia o kolorach.

Osoby dla których ten film jest zlepkiem absurdów, to odpowiednik odbiorcy widzącego kolory, zaś zagorzali zwolennicy tego gniota to właśnie ludzie porażeni "astrofizycznym daltonizmem". Jednak rzeczywistość jest jedna i fizyczna bzdura pozostanie bzdurą bez względu na to czy ją ogląda fizyk czy humanista, z tym że ten drugi pewnych rzeczy po prostu nie dostrzega (bo bidula z tą nauką po prostu sobie nie radził :).

WlodekGr

Dobre.

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Raczej odwrotnie. Płaskie masy gwałcone kolorowymi szybkozmiennymi obrazami, nagością, krwią i śmiercią, faktami i dogmatami nie tylko fizycznymi ale również życiowymi, fiskalnymi, politycznymi i ekonomicznymi, nie są wstanie dostrzec subtelnych cieni i mistrzowskiej kreski w obrazie statycznym namalowanym jednym tylko kolorem. Można by rzec iż ich umysł pominie szczegóły tak stworzonego obrazu gdyż będzie on po prostu dla nich za wolny, pomijalny, szary i nieciekawy. Zatrzymanie się na chwilę przy takim obrazie, jest w porównaniu do otaczającego nas natłoku informacji, marnowaniem czasu... ale jednak czasem warto, gdyż wiele można w takim obrazie dostrzec, czasem dużo więcej niż w nawet najlepiej skrojonym strumieniu video.

WlodekGr

twarz zielona, włosy filetowe, wargi żółte etc. - od razu przypomina mi się chociażby wspaniały H. Matisse.

ocenił(a) film na 5
jaca777_2

Zgadzam sie w 100%. Nawet nie będę odnosił się do wypowiedzi niektórych osób tutaj jakoby niektóre te absurdy w pewnych warunkach mogły mieć miejsce. Zalatuje mi tu literaturą "naukową" tupu E. von Daniken" lub marnymi teoriami spiskowymi. Prafa fizyki sa takie jakie są.
Już sam pomysł wzbudzenia słońca za pomoca ładunku nuklearnego jest absurdem. Nie tez istnieje na ziemi i prawdopodobnie nigdy nie będzie istniał materiał z którego można by było zbudować cokolwiek co by przetrwało w bliskim sąsiedztwie słońca.

ocenił(a) film na 8
sphinx_j

Czy ktoś z Panów "ekspertów" obejrzał ten film z oryginalnym komentarzem konsultanta naukowego? Czy wszyscy piracą z sieci jak 10latki?
dr Brian Cox bardzo wyraźnie komentuje co w filmie jest a co nie jest zgodne z prawami fizyki. Wcale nie ukrywa, że na kilka rzeczy trzeba było przymknąć oko, choć - o żadnej WY tu nie wspomnieliście ;)

ocenił(a) film na 5
Hank

Wybacz ale nazywanie tego kogoś "konsultantem naukowym" jest tak mocno naciągane jak i sam film. Prawdziwy naukowiec, fizyk czy astrofizyk nie naraził by swojej reputacji komentując w jakikolwiek sposób bzdury pokazane w tym filmie. Sama idea podróży do słońca pokazana w tym filmie absurdalna. A już próba skonstruowania bomby która może wzbudzić gwiazdę do życia jest totalną kpina z fizyki. Pomijam oczywiście powód dla jakiego gwiazda (słońce) przestała by nagle świecić pełnym blaskiem.
Wszystkich naiwnych i szukających usprawiedliwienia dla tego typu bzdur pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
sphinx_j

Zgłoś się jak będziesz miał taką listę naukowych osiągnięć jak ten Pan:
http://en.wikipedia.org/wiki/Brian_Cox_(physicist)

Na razie wolę słuchać kogoś kto pracuje z uznaniem przy LHC niż "filmwebowego studenta fizyki". Poza tym pamiętaj, że to jest tylko film s-f a nie film dokumentalny. No ale cóż, ludzie tacy jak Ty wyśmiewali kiedyś Verne'a..

Nie jestem też pewien czy to fizyka jest w tym filmie najważniejsza, ja z o wiele większą ciekawością śledziłem wątki psychologiczne, religijne czy wyszukiwałem metafor do współczesnej cywilizacji. Nie wszystko trzeba odczytywać dosłownie, tutaj cała misja na słońce jest tylko pretekstem dla ważniejszych tematów.

ocenił(a) film na 5
Hank

Ten film reprezentuje gatunek SF i tego właśnie oczekiwałem od tego filmu. Z naciskiem na Science. Dla mnie film SF powinien przedstawiać naukę i fantastykę naukową która ma choć odrobinę prawdopodobieństwa. W moim rozumieniu fikcja naukowa to coś co w tej chwili jest nie możliwe, ale będzie możliwe w przyszłości i coś co nie przeczy prawom fizyki ani zdrowemu rozsądkowi.
Wątki psychologiczne? Ok, to już wole zdecydowanie obejrzeć typowy film psychologiczny zamiast doszukiwać się tego w filmie z zupełnie innego gatunku. Co oczywiście nie znaczy, że takowe wątki w tym właśnie filmie przeoczyłem.

ocenił(a) film na 1
Hank

Jeżeli wolisz słuchać Briana Coxa to słuchaj uważnie - w jednym zdaniu zaprzeczył, możliwości zjadania Słońca przez Q-Ball, więc odpuść sobie powoływanie się na te zmanipulowane wypowiedzi.
A tak na marginesie, ciekawe że nie można znaleźć jego pisemnej ekspertyzy w tym temacie, a dostępne są jedynie luźne stenogramy z jakiegoś telewizyjnego wywiadu :)

ocenił(a) film na 8
WlodekGr

Przecież właśnie w komentarzu zasugerował taką możliwość! Panowie, przypomnę, że to nie jest film dokumentalny! To nie jest produkcja BBC, Discovery, etc. Może wejdźcie na forum Gwiezdnych Wojen i prezentujcie tam nieścisłości w prawach fizyki? Trzeba czasami przymknąć oko! Powtórzę, dziś posługujemy się przedmiotami, których istnienie kwestionowali kiedyś naukowcy Waszego pokroju. Nihil novi sub sole?

ocenił(a) film na 8
Hank

To mam pomysł, zmieńmy gatunek w opisie filmu na "fiction" i wszyscy będą happy? Ci którzy oglądali FILM, nie stracą nic z odbioru, a Ci którzy oczekiwali wykładu z fizyki, będą wiedzieli, że to jest fantastyka.

ocenił(a) film na 1
Hank

Jestem całkowicie ZA ! - tylko może najpierw zdefiniuj gatunek "fiction - non science", bo samo "fiction" to trochę za mało by powstrzymać mnie od próby oglądania takich bzdur.

ocenił(a) film na 5
Hank

Dla tych co uważają że wszystko jest możliwe polecam seriale Arabela i Latajacy Czestmir.

ocenił(a) film na 8
sphinx_j

Oh, my, God.. to ja już wiem z kim mam do czynienia. Przepraszam, nie wiedziałem że jesteście twardogłowymi betonami "BO JA TAK UWAŻAM I BASTA".
Ej, dlaczego jeszcze nie trollujecie fora SpiderMana??? Przecież ten film to dopiero bzdura...
Wiecie jaki jest najgorszy film wszech czasów bo przeczy wszystkim faktom naukowym? Czarnoksiężnik z Krainy Oz... ta Dorotka ...i gadający Lew ... no ludzie, to woła o pomstę do nieba, dlaczego jeszcze nie spamujecie tamtych forum??
I lepiej nie zaczynajmy dyskusji o Gwiezdnych Wojnach! Przecież ten film powinni wycofać z półek sklepowych, taka to jedna wielka bzdura! Potem dzieci na to patrzą i nie daj Boże chcą zostać astronautami....

ocenił(a) film na 5
Hank

Są filmy dla ignorantów. ALe ja sie do nich nie zaliczam, wiec oczekuje chocby odrobiny realizmu a nie totalnych bzdur.

ocenił(a) film na 8
sphinx_j

To nie są filmy dla ignorantów. To filmy dla fascynatów, dla tych którzy przez te 2 godziny podziwiają pracę kamery, scenariusz, grę aktorską, muzykę, montaż, budowanie trójwymiarowych charakterów, scenografię i dziesiątki innych elementów. Dla tych którzy chcą się zatopić na moment w innym świecie. Film jest formą sztuki, dziesiątą muzą. Może być baśnią, fantazją, wojną a nawet podróżą na słońce. Czasem liczy się coś więcej niż możliwość. Czasem wystarczy pretekst, by poruszyć inne tematy. Przykro mi że tego widzisz, najwidoczniej nie oceniasz filmu a zawartość naukową. I w żaden sposób nie chcesz przyjąć do wiadomości, że to nie był dokument. Bardziej dramat o naturze ludzkiej.

ocenił(a) film na 5
Hank

W takim razie powinieneś zacząć odwiedzać plany filmowe. Ja oczekuje efektu koncowego bez wtajemniczanaia sie w jaki sposób powstał film. Zbaczamy z tematu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones