PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=123933}

Walka żywiołów

The Squid and the Whale
2005
6,9 8,0 tys. ocen
6,9 10 1 8031
7,3 31 krytyków
Walka żywiołów
powrót do forum filmu Walka żywiołów

Żeby pokazać, że są ludzie obdarzeni być może jakimś talentem ale bez odrobiny
duszy?

Wątpie, żeby nawet to. Ten film to takie lewicowe pitolenie. Tym, którzy czytali "Źródło"
Ayn Rand przypomną się pewno odmalowane tam tuzy nowoczesnej sztuki i "Gallant
Gallstone". I to właśnie jest taki gallant gallstone. Bezczelnie pusta i płytka zagrywka obliczona na
to, że stado wysnobowanych baranów łyknie każdą patologię, dziwactwo i sk...ysyństwo jako
obowiązujący standard.

I żeby jeszcze skończyło się to jakąś konkluzją. Jakimś jasnym opowiedzeniem się po
którejś stronie, postawieniem kropki nad i. Nie, niby jedna strona konfliktu jakby
lepsza, jakby porządniejsza, ale do końca nie wiadomo. Nie ma jednoznacznej etyki. Wszystko
jest koniec końców usprawiedliwione.

Daje 4/10 z względów technicznych. Ze względów kulturowych, moralnych i wszelkich
innych to jest 1/10 i generalna strata czasu.

ocenił(a) film na 6
hungrytales

ten film pokazuje - chociaż zapewne nie było to zamysłem twórców - upadek rodziny, który jest faktem na zachodzie, upadek ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy jak nisko upadli, wydaje im się że mimo małżeńskich kłopotów wszystko jest ok i że wszystko można załatwić za pomocą jakichś prowizorek typu "grafik mieszkaniowy" dla dzieci, oglądałem ten film z obrzydzeniem i rozbawieniem...dobra jest scena jak ten mały mówi do swojej mamusi - "jesteś brzydka" - słowa te wg. mnie wyrażają więcej niż tylko ocenę wyglądu mamusi...

ocenił(a) film na 4
Ketrid2_

Moralnie złe i szkodliwe artsy-fartsy. Minęło już pół roku od mojej mini-recenzji "na świeżo", więc już zupełnie na spokojnie to podkreślam.

Poza tym w glowie zostaje mi ciągle ta uderzająca analogia do (dość złośliwie przedstawionego, przyznaje :) ) środowiska tzw. awangardowych artystów, z jakim mamy do czynienia w "Źródle" Ayn Rand. Tam to jest pokazane tak, że jest to generalnie zgraja składająca się ze skrajnych: a) nihilistów, b) oportunistów, c) idiotów. Jest więc trochę obrzydliwie, a trochę wesoło. Wszystko fajnie. Tylko w "Źródle" jest jedno niepokojące "ale". Nad tą całą zgrają czuwa, hoduje ją, lepi i popycha taki jeden złowrogi idealista. Mega-niezłomny mega-mózg i mega-manipulator z misją wprowadzenia w życie swojego chorego, mega-złowrogiego planu odmiany świata.

I ten kontekst właśnie nie pozwala mi myśleć o tym filmie tylko w kategorii zabawnych scen, w których obrzydliwy synek rzuca obrzydliwe teksty swej odpychającej mamusi.

ocenił(a) film na 8
hungrytales

'Moralnie złe i szkodliwe '
Co jest właśnie takie? Pokazanie rodziny w kryzysie?
Dla mnie to kawał dobrego kina.

ocenił(a) film na 4
hauser

"Rodziny"? W "kryzysie"? Żartujesz. Podaj mi w takim razie "nowe, lepsze" definicje tych słów, bo te, które znam, nie obejmują swoim zakresem znaczeniowym nawet rąbka tego, czym ten wyrób filmowy epatuje. Rodzina w kryzysie, dobre sobie. Chcesz zobaczyć rodzinę w kryzysie, to obejrzyj "Revolutionary Road". Tam masz prawdziwych ludzi, prawdziwie ludzkie uczucia, prawdziwie ludzkie dylematy, prawdziwie ludzkie wybory i prawdziwie ludzkie ich konsekwencje. A tutaj, to nawet nie wiem czy można tych osobników na ekranie nazwać ludźmi, a co dopiero rodziną. Jak odrzesz człowieka z kultury, to zostaje zwierzę. Pytam się, czy zwierzęta mogą mieć kryzys?

Dla ciebie "rodzina w kryzysie", dla mnie syf i degrengolada - moralnie złe i szkodliwe. Ot, inne miarki, inne wrażliwości. I o czym tu gadać?

ocenił(a) film na 8
hungrytales

Ciekawe. Zasadniczo bardzo skrajne. Surowe, takie jakby spartańskie widzenie (nie, to nie pochwała). Z mojej perspektywy - wygląda to na jakąś moralizatorską fiksację. Zaś nazwanie (czy przyrównanie) bohaterów do zwierząt kojarzy się fatalnie (wiesz o czym mowa?). Bo jeśli to zwierzęta, a nie ludzie, to możesz w pełni uzasadnić swoją pogardę, wstręt, agresję. Ze swych moralnych wyżyn, rzecz jasna.

ocenił(a) film na 4
hauser

Nie, nie wiem kompletnie z czym co ci się kojarzy. I nie bardzo rozumiem skąd miałbym wiedzieć (może jesteś tak sławny, że przypadkiem przeczytałem twoją biografie i np. stąd. Nie? Mało prawdopodobne? Tak myślałem...). Poza tym ty ze mną nie dyskutujesz. Ty oceniasz (i to, żeby było śmieszniej - pod względem estetyki) moje poglądy. Naprodukowałeś na ich temat imponującą jak na liczbę zdań ilość epitetów (skrajne, surowe, spartańskie...) i jedyny wniosek jaki z tego płynie to taki, że najwyraźniej wydaję ci się, że z jakiś powodów nie wolno mieć takich poglądów jak ja, albo że to przynajmniej brzydko. Co z kolei więcej mówi o tobie i szerokości twoich horyzontów niż o mnie.

Na ogół staram unikać się zabawy w ad personam, ale każdy kto to przeczyta przyzna, że wyjątkowo wyraźnie się prosiłeś :P

ocenił(a) film na 8
hungrytales

Nie, nie chodzi o moją biografię. Rozumiem, wątek miał być ironicznie bezlitosny, ale wydaje się, że na chęciach się skończyło.

Natomiast do dyskusji o domniemanym "zezwierzęceniu" postaci filmowych konieczna byłaby pewna (niezbyt zresztą zaawansowana) wiedza w zakresie psychologii, może trochę też historii. Ty deklarujesz (brawa za odwagę cywilną), że nie masz pojęcia, o co chodzi. Zakładam, może trochę zbyt optymistycznie, ze nie rościsz do mnie pretensji o własne braki.
Troszkę poedukuję, skoro trzeba. Odhumanizowanie i sprowadzenie do zwierząt przeciwników (tutaj spektrum jest szerokie: religijnych, politycznych, światopoglądowych, etc. - twoimi"przeciwnikami" w tym przypadku są nieszczęśni bohaterowie filmu, którzy nie dorośli do wizji człowieczeństwa, jaką sobie wykoncypowałeś) jest zabiegiem zarówno często stosowanym, jak i dość płaskim. Od strony moralnej, bo zdaje się, że ten aspekt szczególnie leży ci na duszy.
Oczywiście, nie każde zwierzę jest tu przydatne. Raczej nie lew, miś koala ani rosomak. czy wiewiórka. Za to, (chyba się zgodzisz?) lepiej pasuje szczur, małpa, osioł, pająk. Tyle tytułem krótkiego dopowiedzenia.

Czy nie można mieć twoich poglądów? Widać można, skoro je masz, prawda? Natomiast fakt: ani to ładne, ani mądre, że o dojrzałości nie wspomnę. Dla odmiany: wygląda na to, że mój stosunek do bohaterów filmu jest przyjemniejszy. Nie żywię do nich bowiem pogardy, wstrętu, agresji, raczej im współczuję. Film przecież nie jest żadną afirmacją niemoralności, upadku wartości i "zezwierzęcenia" (sic!). Zaś postulat "jakiegoś jasnego opowiedzeniem się po którejś stronie, postawieniem kropki nad i." wydaje się odpowiedni dla radosnych historyjek rodzinnych cioci Kloci oglądanych przy niedzielnym obiedzie.

Na koniec: zupełnie nie wiem, co też przyzna każdy, kto przeczyta powyższą wymianę zdań. Widocznie nie mam podobnych do twoich zdolności wieszczenia, a może tylko zabrakło mi fusów?

ocenił(a) film na 4
hauser

Dawno nie przeczytałem równie absurdalnego pseudointeligenckiego bełkotu. Rosomak? Wiewiórka? O czym ty, człowieku pieprzysz, na Miłość Boską? Przecież te 4 akapity słowotoku powyżej nie są warte energii wydanej na stukanie w klawiaturę. Coś tam Ci się wydaje, że zrozumiałeś z tego co napisałem, coś tam sobie w zupełnie nieuprawniony sposób dopowiadasz o jakichś pająkach i dalej jedyne co można wyczytać z tego wszystkiego to to samo co napisałem w poście wyżej - że nie dyskutujesz tylko oceniasz (estetycznie) moje poglądy. A nie, sorry, tym razem - kuriozum - oceniasz estetycznie także swoje własne. Wiesz, nie wątpię, że twój stosunek do tego i owego jest "przyjemniejszy". Nie od dziś wiadomo, że głupota przyjemniejsza od mądrości.

ocenił(a) film na 8
hungrytales

Tobie wiadomo? ;) Istotnie, nie tylko wiesz, ale - jak widać wyżej - z powodzenie stosujesz w praktyce.

Twoje prostolinijne wywody nie stanowią jakiejś ezoterycznej zagadki, toteż pisanie, ze czegoś tam nie zrozumiałem jest groteskowe. Czy pojęcie budowy cepa nastręcza komukolwiek trudności?

ocenił(a) film na 7
hungrytales

Osobiście podobał mi się film, nie byłam nim jednak zachwycona, nie jest odkrywczy, nie wprowadza nic nowego do historii kina. Oceniam go na mocną 7.
Pewnie będzie to zadziwiające dla hungrytales oceniłam ten film tak wysoko za parę żartów z intelektualnych snobów, reprezentowanych przez Bernarda i Walta. Może nie wiedziałeś ale jest to film oparty na dzieciństwie Baumbacha, reżysera i scenarzysty tego filmu, wiec najpewniej Walt jest jego wizja siebie w młodości. Jak już to wiemy to warto przypomnieć sobie wypowiedzi Walta, przejęte od ojca o książkach, których nie czytał, przypisywanie sobie autorstwa piosenki Pink Floydów, często też obserwujemy ojca, który komentuje wszystko zdaniami, które mógłby wyrecytować Patrick Bateman z American Psycho, odwracając nimi uwagę od swoich niepowodzeń i słabości. To tylko parę przykładów śmiania się ze snobstwa w tym filmie.
Co do porównywania tego filmu z Drogą do szczęścia, to są dwa zupełnie inne filmy, poruszają inne problemy, akcja dzieje się w innych czasach, oprócz tego, że w obu filmach głównym bohaterem jest rodzina nic tych filmów nie łączy i nie powinno ich się porównywać. Pragnę tylko zauważyć, że bardzo łatwo jest zbudować film na wielkich życiowych dramatach i patetycznej muzyce. I skoro już tak piszesz, że w RR pokazani są „prawdziwi ludzi, prawdziwie ludzkie uczucia, prawdziwie ludzkie dylematy, prawdziwie ludzkie wybory i prawdziwie ludzkie ich konsekwencje” , musze się z tobą nie zgodzić. Życie tak nie wygląda!
I żeby jeszcze skończyło się to jakąś konkluzją. Jakimś jasnym opowiedzeniem się po
którejś stronie, postawieniem kropki nad i. Nie, niby jedna strona konfliktu jakby
lepsza, jakby porządniejsza, ale do końca nie wiadomo. Nie ma jednoznacznej etyki. Wszystko
jest koniec końców usprawiedliwione.
To może być kolejne stwierdzenie, które Cię zadziwi ale nie każdy film musi się kończyć potępieniem jednej strony i uwzniośleniem drugiej. W tym filmie tak jak często bywa w życiu, i matka i ojciec popełnili wiele błędów wychowawczych, które doprowadziły do „patologii, dziwactwa czy też sku……”, tak się dzieje niektórzy rodzice się rozwodzą, a luzie popełniają błędy! Są ludźmi mają wady i zalety, nie rozumieją pewnych zdarzeń, innych się wstydzą, pragną miłości swoich dzieci, drugiej osoby, przez rozstanie cierpią i oczekują uznania drugiej osoby za winną temu rozwodowi. Jest to piękny przykład tego jak wiele czynników wpływa na nasze zachowanie. No i chyba nie musze mówić, że w ten sposób pozwolono nam podjąć rozważania nad przyczynami i skutkami działań bohaterów. Do mnie osobiście bardzo trafia kino, które nie narzuca mi schematów myślowych i nie posługuje się uproszczeniami i schematyzacją postaci przez klasyfikowanie ich jako dobrych albo złych.
Po obejrzeniu tego filmu strasznie odczuwa się bezradność wszystkich głównych bohaterów, którzy nie wiedzą jak zachować się w obliczu nowej sytuacji rozwodu. Oczywiście film bardziej się skupia na przeżyciach dzieci rozwodników, które z problemami sytuacji radzą sobie na różne sposoby. Naprawdę nie wiem, które zachowania uważasz za przejaw zezwierzęcenia i upadku moralnego? Czy ich postępowanie zasługuję na taką ostrą ocenę, czy sytuacja, w której się znaleźli ich nie tłumaczy(tłumaczy nie usprawiedliwia), czy nie współczujesz im? Zastanawia mnie dlaczego nie masz problemu z postacią, która zabija swoje nienarodzone dziecko i siebie, a tak potępiasz rodzinę Bekermanów.

ocenił(a) film na 4
Trudududa

Na szybko rzucę tylko, że żałuje, że nie trafił mi się lepszy polemista wcześniej :). Łatwiej się odnieść do czegoś, czego ma się jasny i wyraźny obraz w głowie, a dziś po "The Squid andthe Whale" zostało mi głównie w głowie tyle, że to było zajebiste marnotrawstwo talentu Jeffa Danielsa.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem