Nie zrozumiałem co dało zabicie króla przez zieloną laskę. Wiem że dzięki temu miała przeżyć chociaż ona ale oboje wiedzieli że w oczach ludzi będzie stracona. A tego nie chciała.
Czyli zrobili z niej morderczynię króla i emocjonalne zombie ktore znienawidzoł jej "ukochany"
Ale przeżyła, a tak oboje by zginęli. Chyba lepiej żyć nawet jako zdrajca niż być martwym? HEHE
A no dlatego go zabila zeby w oczach Hordy zyskac jako "kingslayer" i zaprowadzic pokoj w Azeroth :) Tak wynikalo ze slow krola.
To jest jednak trochę dziwne. Orkowie wydają się szanować zasady walki - czy nóż w plecy nie jest niehonorowy? Jak można taką osobę obwołać szefem?
Tylko klan Frostwolf miał wysoko pojętą kulturę walki (szybka śmierć wroga, zero tortur), reszta nie zawaha się przed niczym żeby zwyciężyć. Natomiast w honorowym pojedynku czyli Mak'gora faktycznie mogłoby to nie przejść.
To co widzimy na ekranie to zaledwie cień dawnych, honorowych klanów Hordy. Szanują jedynie najsilniejszych, takich jak Lothar. Choć z pewnością gdyby nie został ogłuszony, to z pewnością zginąłby jak każdy przypadkowy żołnierz. A Garona miała jednak jaja żeby zabić tego króla na tyłach wroga i Gul'dan to wykorzystał żeby przeciągnął ją na swoją stronę. Blackhand z pewnością kazał by ją zabić.
I nikt nie nazwał jej szefem, o rany. Nazwali ją Orkiem, czyli awansowała z pozycji niewolnicy i mieszańca.