PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=609757}

Więzień labiryntu

The Maze Runner
2014
7,0 219 tys. ocen
7,0 10 1 218974
5,2 28 krytyków
Więzień labiryntu
powrót do forum filmu Więzień labiryntu

Dla kogo ten film?

użytkownik usunięty

Film jest tak kiepski, że aż wart komentarza. Scenariusz roi się od nonsensów, które złożone w całość tworzą piramidalną bzdurę, wielką jak tytułowy labirynt.

Grupa kilkudziesięciu wyrostków (w tym kompletnych gówniarzy) zostaje przeniesiona do gigantycznego kompleksu z betonu i stali, wzniesionego na pustyni. Zacznijmy od labiryntu. Załóżmy roboczo, że to dzieło rąk ludzkich, stworzone na Ziemi, a nie na innej planecie lub we wszechświecie równoległym, przyjmijmy też, iż nie jest tworem wirtualnym, z pogranicza „Matrixa” czy indukowanym snem z „Incepcji”. Po pierwsze, ściany owego więzienia mierzyły lekko licząc 40-50 metrów wysokości, dziesiątki lub setki metrów szerokości i co najmniej po kilka metrów grubości. Konstrukcja tych rozmiarów wykonana z betonu i stali to budowlany absurd, zwłaszcza jeśli wedle scenariusza spoczywała na mechanizmach umożliwiających jej swobodne przemieszczanie. Mowa już nie tysiącach ton, ale masie liczonej w dziesiątkach lub setkach milionów. Każdy kto ma w mózgu choć trzy szare komórki, szybko pojmie, że wzniesienie takiej budowli o rozmiarach małego miasta, do tego pośrodku pustyni, to nie science-fiction, tylko efekt kompletnej ignorancji twórców scenariusza/książki. Dubaj ze swymi wieżowcami i sztucznymi wyspami, czy choćby piramida Cheopsa, to przy filmowym labiryncie ledwie zabawki z klocków. Jakiej trzeba by energii (chyba mocy elektrowni nuklearnej) by to wszystko przemieszczać z pokazaną na filmie prędkością, jakich sposobów przełożenia napędu, jakich fundamentów (zapewne sięgających dziesiątek, może setek metrów w głąb, tak aby osadzić toto na stałym podłożu), jakie materiały byłyby w stanie wytrzymać tak niewyobrażalne naprężenia, zarówno statyczne, jak i dynamiczne, wreszcie, jak liczny personel techniczny musiałby to wszystko utrzymywać na chodzie? Gdzie transport, magazyny, przemysł zapewniający części zamienne?

Po drugie, dlaczego wzniesiono takie monstrum? Żeby uwięzić kilkudziesięciu chłopaczków i na nich eksperymentować? Tu dochodzimy do kolejnego absurdu. Dzieciaki ponoć próbowały wszystkiego, żeby się wydostać. Doprawdy? Przecież wyraźnie widać, z jak wielu skomplikowanych budowli składała się wewnętrzna wioska/oaza. Chłopcy pobudowali się tak solidnie, że do jednego z ich szałasów nie mógł się dostać strzegący labiryntu potwór, nawet skacząc po dachu z gałęzi. Bąble miały też pod nosem cały zagajnik, nie wiedzieć czemu zwany lasem. Tak czy inaczej, na terenie oazy rosły nie tylko krzaki, ale również potężne drzewa. Zebrawszy to wszystko do kupy, mając do dyspozycji sznury i bardzo wytrzymałe pnącza (zdolne utrzymać nie tylko ciężar człowieka, ale również „dozorcy” - scena, gdzie potwór wspina się po ścianie ścigając głównego bohatera, a potem zaplątuje się w ów bluszcz), kilkadziesiąt osób spokojnie byłoby w stanie sklecić rusztowanie, po którym można by wspiąć się na szerokie szczyty murów. A więc po co ryzykowne wyprawy do ruchomego labiryntu. Po co w ogóle labirynt? Na potrzeby eksperymentów na ludziach, wystarczyłaby jakaś piwnica (np. w Starych Kiejkutach, albo inne Guantanamo) strzeżona przez zwykłych ludzi, a nie biocybernetyczne maszkary wielkości samochodu dostawczego.

Po trzecie, podobnych do wymienionych nonsensów jest w filmie dużo więcej. Np. jakim cudem pojawiający się wszędzie bluszcz, mógłby się ukorzenić w labiryncie, którego układ zmienia się przynajmniej raz na dobę? Jak personel nadzorujący całe to szaleństwo był w stanie kontrolować poczynania więźniów? Przecież mogli się np. nawzajem powybijać, wymrzeć w wyniku wypadków lub chorób. Owszem, co miesiąc dostarczano nowego „szczura laboratoryjnego”, tyle że w obrębie oazy i labiryntu uwięzieni mieli całkowitą swobodę. Zwykłe zadrapanie podczas pracy maczetą lub motyką, mogło się skończyć infekcją i wyłączyć danego członka społeczności z „badań”. Chłopcom najwyraźniej dopisywało zdrowie, sami się leczyli (zapewne ziołami, skoro byli nawet w stanie hodować kukurydzę i „nawozić” pole odchodami znajdowanymi w lesie – nawiasem mówiąc ciekawe, kto tam tak walił te kupy? Jeżeli gospodarze, to w kilkadziesiąt chłopa zasraliby całą wioskę i las w ciągu paru tygodni. To już chyba lepiej było wydalać bezpośrednio na pole, a nie ganiać do lasu, żeby to potem wyskrobywać szufelką ze ściółki i rozrzucać wśród upraw). W rzeczywistości ból zęba, albo zwykłe złamanie mogą człowieka załatwić na amen, ale tu dzieciarnia ma jeszcze siłę tłuc się między sobą i uganiać za potworami, a w międzyczasie budować szałasy, uprawiać ziemię, pędzić bimber, a nocami palić ogniska. Po prostu ekowioska dziecięca i zoo w jednym, postawione pośrodku pustyni, zapewne kosztem ciężkich miliardów i to przez ludzkość balansującą ponoć na granicy przetrwania.

Podsumowując, straszny gniot. Fabuła rozłazi się w szwach. Nic się tu nie trzyma ni kupy, ni tego drugiego. Znakomity przykład, jak nie pisać scenariuszy i opowiadań. Widać, że w produkcję wpakowano duże pieniądze. Jednym słowem, zobaczcie koniecznie. Jakość obrazu i dźwięku bez zarzutu.

ocenił(a) film na 7

Jestem świeżo po seansie, więc nie mam w pełni przemyślanych wszystkich wątków, ale...
Zgadzam się, że nieścisłości i przegięcia są, z drugiej jednak strony mamy do czynienia z gatunkiem SF, na dodatek przeznaczonym dla nastolatków/młodych dorosłych, więc z tej racji (i pewnie dlatego, że autor to przeciętny człowiek) nie ma tutaj mowy o pełnym pojęciu o przeciążeniach dynamicznych i statycznych - zostało to uproszczone i pominięte.
Poza tym, akcja dzieje się pewnie w jakiejś przyszłości - zauważ, jak technika budowlana idzie do przodu. 10 lat temu niewiele ludzi słyszało o budowaniu domów betonem komórkowym, teraz to praktycznie standard, więc dlaczego by nie stworzyć materiału lżejszego i mocniejszego zarazem? W końcu ściany nie były takie twarde skoro z taką łatwością można było ryć po ich powierzchni bez odprysków. Z resztą skoro chłopcy byli w stanie wymapować cały labirynt dość dokładnie, razem z oznaczeniem kolejności i rodzaju zmian w nim, to może jednak te zmiany nie były tak znaczące? W takiej konstrukcji wystarczyło by przesunąć kilka ścian w przód/tył, czy też na boki i charakter labiryntu zmienia się dość konkretnie.

2. Dlaczego wzniesiono monstrum? Pewnie dla tego samego powodu, dla którego wznosi się każdy ośrodek badawczy - bo są fundusze i nowe gadżety trzeba testować. "Dyrektorka" wspomina o wirusie, który atakował mózg, skądś też musiały się wziąć bioroboty - może był to swego rodzaju poligon doświadczalny (albo i wojskowy), przerobiony później na wioskę dla chłopaków. Przyszła plaga/wojna/susza i okolica zamieniła się w piaszczystą pustynię (wcześniej mogła być po prostu równiną/pustynią - w końcu amerykanie i Las Vegas postawili pośrodku niczego).
Coś na mniejszą skalę mogłoby być za proste do rozpracowania, obiekt strzeżony przez wojsko "skaziłby" eksperyment - kontakt, choćby wzrokowy ze strażnikami, wypadek z bronią itp. Jeśli chłopcy siedzieli tam 3 lata, to kontakt z ludźmi spoza musiał być zerowy. Poza tym labirynt był 1 etapem eksperymentu.

3. Rany, złamania, choroby - podobno dzieciarnia jest nowym pokoleniem, lepszym, wytrzymalszym, odpornym na wirusa - kto wie, czy tez nie lepiej znosi zakażenia. A może dostawali jakieś leki w pożywieniu (GMO i takie tam). Może ze złamasami postępowali jak z użądlonymi? A może nastawiali jak umieli i jakoś to szło?

4. Personel nie nadzorował bezpośrednio zachowania więźniów. Nie zależało im na tym czy pozabijają się wzajemnie, chcieli zobaczyć czy ktoś to przetrwa i ilu to będzie. Dyrektorka stwierdza, że jest zaskoczona dużą ilością ocalałych (a było ich 8?). Poza tym temat walk pomiędzy więźniami przewinął się w filmie - doszło wcześniej do jakiejś rebelii, czego skutki widzieliśmy kiedy Ben zaatakował Thomasa - kości, jakiś pomnik george'a, poskreślane imiona na ścianie.

Co do wytrzymałości budowli z patyków na podskoki pająków - no tutaj kompletna bzdura.
Odnośnie nawozu - nawet obornik składuje się w konkretnym miejscu mieszając z inną biomasą, trawą i ziemią, a dopiero potem wywozi na pole, więc twój argument srania pod kukurydze jest akurat bez sensu.
Bluszcz na ścianach - może zmodyfikowany genetycznie i taki wytrzymały, ale fakt mocno to podrasowane.
Jednak jeśli założymy, że kompleks labiryntu ma swoje lata to mógł taki urosnąć. A wydaje mi się, że swoje lata ma - nie jest piękny i gładki, gdzieniegdzie coś poodpadało, metal chwycił rdzę, dużo było uszczerbków.

Mi się film podobał. Widziałam gorsze bzdury w kasowych filmach (choćby transformers), a tutaj nie jest wcale tak źle.
Trzeba tez pamiętać, że to film na podstawie 400 stronicowej książki - część nieścisłości mogła być w niej logicznie wyjaśniona, ale nie było sensu wprowadzania tego do filmu i jego wydłużania

użytkownik usunięty
fated86

Wiesz, strasznie te Twoje wyjaśnienia naciągane, ale oczywiście przyjmuję do wiadomości, że film Ci się podobał.

W kwestii nawozu, wyraźnie pada polecenie: „Idź, nazbieraj nawozu”. No i facet zasuwa z wiaderkiem i łopatką do lasu, który najwyraźniej traktowany był jak wychodek. Nie było mowy o żadnym kompostowniku. Zresztą, może i dobrze, bo w konwencji gigantomanii zaproponowanej przez twórców, powinien mieć rozmiary olimpijskiego stadionu.

Głupot namnożyli autorzy bez liku. Nie byłam w stanie pomieścić więcej w jednym wpisie, ale tłumaczenie wszystkiego postępem inżynierii i biotechnologii w tym przypadku jest po prostu śmieszne. Zespół, który zabiera tych co się w końcu wydostali, przylatuje najzwyklejszym helikopterem, a broń „partyzantów” to pukawki z końca XX w. Gdzie tu postęp?

Żeby nie przedłużać, warto jeszcze wspomnieć o sygnalizowanej przez Ciebie możliwości, iż pierwotnie cały kompleks postawiono w miejscu bardziej zdatnym pod budowę niż otwarte piaski pustyni. Procesy pustynnienia, które obracają żyzną okolicę w pokazane wydmy, to co najmniej tysiące lat. Poza tym, rozwiewane na wszystkie strony piach i pył, byłyby największym wrogiem wszelkich mechanizmów opartych na kołach zębatych, przekładniach i zapadkach. Nawet kilkudziesięciometrowe mury nie powstrzymałyby tysięcy ton piachu nawiewanego co roku do wnętrza labiryntu, którego forma i rozmiary mają się fabularnie nijak do jakiegokolwiek eksperymentu psychologicznego czy medycznego, przeprowadzanego w sytuacji niemal kompletnego upadku cywilizacji (pada zdanie o miliardach ofiar nadzwyczajnej aktywności słonecznej i następującej po niej pandemii). Stawianie zwykłej elektrowni węglowej to przedsięwzięcie obliczone na lata, a tu mamy do czynienia z budowlą przekraczającą swym rozmachem i złożonością wszystko, co do tej pory stworzyła ludzkość.

Rozumiem konieczność zawieszenia wiary na naprawdę grubym kołku, ale tego, czego twórcy oczekują w tym przypadku od widza, niechby bardzo młodego, nie wytrzyma żaden kołek. Przedrostek „science” zobowiązuje. A tu tylko „fiction” i to w wyjątkowo marnym wydaniu. To taki „Władca Pierścieni”. Niby wszystko ładne i składne, tyle że tknąwszy pierwszy z brzegu szczegół, cała konstrukcja sypie się jak domek z kart. Myślę, że dobrze wiesz o czym mówię: np. na cholerę posyłać pieszo drużynę ku Górze Przeznaczenia, skoro małego hobbita mógł do niej przenieść jeden z wielkich orłów. Nie trzeba było lądować w Mordorze, wystarczyło z powietrza cisnąć wiadomą biżuterię do wnętrza stożka wulkanicznego, tyle, że całą historyjkę szlag by trafił. Tu podobnie, wszystko tajemnicze, nie wyjaśnione i niemal magiczne – biotechnologia i inżynieria przyszłości. Nawet opowieści z gatunku fantasy powinny zachowywać pewne pozory prawdopodobieństwa, np. każda magia powinna mieć jakieś ograniczenia. Właśnie ograniczenia to największy sprzymierzeniec pisarza/scenarzysty. To dzięki nim opowieść robi się naprawdę ciekawa. Gdy wszystko jest możliwe, fabuła natychmiast rozmywa się w sygnalizowanych przeze mnie miazmatach.

Stąd moje pytanie: dla kogo ten film? Widz do lat dziesięciu przełknie niemal wszystko. Powyżej tej granicy może już być ciężko przekonać kogokolwiek do ukazanej wizji.

Dziękuję za zainteresowanie wpisem i czas poświęcony lekturze.

Pozdrawiam,

Fujfilm

ocenił(a) film na 7

W sumie nie zagłębiałam się w końcówce w ten piasek - faktycznie pustynia nie robi się w 5 lat i wpływ piasku a nawet pyłu na wszystko jest ogromny, także przyznaję rację.
Mimo wszystko jednak film mi się podobał, fajnie się oglądało i jak dla mnie skonstruowany był tak, że bzdury jakoś schodziły na drugi plan. Rewelacja to to nie była, ale tak jak pisałam - ilość filmowych gniotów jakie w ostatnich latach nas zalewają sprawia, że ten jest dla mnie spoko, tym bardziej, że podeszłam do niego jako robionego pod młodzież, a biorąc pod uwagę ich procesy myślowe z jakimi się stykam na codzień to uwierz mi - jest to rewelacja i majstersztyk niestety.

Dzięki za kulturalną i merytoryczną dyskusję, tak mało jej tutaj, że naprawdę fajnie poczytać kogoś komu zależy (choćby na pełnej krytyce jakiegoś filmu) :)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 4
fated86

Bardzo podoba mi się Twoje ostatnie zdanie a propos kulturalnej dyskusji ,miło niekiedy coś takiego przeczytać.Tym bardziej ,że jakże diametralnie różnią się Wasze oceny tego filmu. :)

ocenił(a) film na 7

A swoją drogą to ciekawe dlaczego nie zbudowali sobie kilku kibelków, w których wygodnie waliliby kupy bez szwendania sie po lesie? Później ktoś by je raz na jakis czas powybierał i od razu do ogródka zaniósł lub nadmiar do lasu czy gdzieś tam. Ale nie. Lepiej chodzić po lesie i zbierac do wiaderka po jednej kupie co kilkadziesiat metrów, szukajac wśród roslinności :P

użytkownik usunięty
karolinex

Otóż to! Według mnie, zbieranie w lesie kup po kolegach to była część owego złożonego eksperymentu. Dreszcz sprawdzał jak mózgi dorastających nastolatków poradzą sobie z taką traumą. Wszak aby móc stawić czoła apokalipsie, najpierw należy się nauczyć sprzątać po sobie. A jeśli kupy i las, to koniecznie w gigantycznym labiryncie, pośród urokliwych piasków pustyni. Jak kiedyś powiedział Churchill: „Na Amerykanów zawsze można liczyć, że jak już wyczerpią wszystkie złe rozwiązania, wreszcie zastosują właściwe”.

ocenił(a) film na 7

Musiało tam niesamowicie śmierdzieć. Te same ubrania przez dwa lata a i papieru toaletowego tam nie uświadczyłaś ;)

ocenił(a) film na 1

10/10 Szukałem odpowiednich słów by przekonać moją kobietę, że ten film jest kiepski,nie logiczny i to była ogromna strata czasu..Żaden argument do niej nie trafiał do momentu kiedy zacytowałem Twój komentarz...Dzięki ciii!

ocenił(a) film na 4

Co do "Władcy Pierścieni" - Thorondor oraz reszta Wielkich Orłów była zależna od Bogów (Valarów), a dokładnie najwyższego z nich - Manwego, tak więc to on decydował kiedy mogą mieszać się w sprawy ludzi/elfów/krasnoludów/hobbitów etc. Przeczytanie książek Tolkiena pomaga rozwiązać absurd większości wątków ukazanych w pierwszej trylogii. Polecam ;)

użytkownik usunięty
jin2311

Przeczytałam wszystko, włącznie z Silmarillionem i rozmaitymi bestiariuszami, tudzież słownikami. Przyznam otwarcie, że wizje Tolkiena bardzo mnie za młodu fascynowały. Zależność orłów od Valarów jakoś mi umknęła w powodzi rozmaitych szczególików. Nie zmienia to faktu, że ci ostatni (jak to bogowie mają w zwyczaju) cholernie komplikowali życie Śródziemia i w zasadzie cały ich akt stworzenia należałoby o kant orkowego zadka potłuc.

Nie sądziłam, że mój wpis pociągnie za sobą tyle rozmaitych wątków. Nawiasem mówiąc, „Więźniowi labiryntu” też by się jakieś orły giganty przydały. Niechby sobie dzieciarnia polatała, no chyba że Valarowie znowu zaczęliby kręcić boskimi noskami. Dzięki za odzew.

ocenił(a) film na 4

Z tym pustynnieniem to bez szaleństw. Mając do wyboru "tysiące lat" a "5 lat", to zdecydowanie "5 lat" jest bardziej logiczne. Akurat procesy pustynnienia są "nieco" bardziej dynamiczne niż by to się mogło wydawać.

To tak gwoli ścisłości. Co do całej reszty zgadzam się w 100% - w szczególności co do całego pierwszego komentarza (recenzji?) w tym temacie.

Film strasznie naiwny, a niektóre rozwiązania fabularne - żenujące. Mam swoje osobiste TOP3 - ostatnie słowa Alby do Thomasa (że ma ich uratować) - tragiczne, żenujące i wtórne. "Spacer" pająka po dachu. "Selektywna" skuteczność pająków - ale na to cierpi więcej filmów/książek, których fabuła zależy od jednej/bardzo ograniczonej liczby postaci.

Żenujących rzeczy było dużo więcej. Przede wszystkim nie dowiedziałem się niczego odnośnie idei tego "happeningu". Film "z gratulacjami" od Pani Kanclerz mega spłycał wszystko. I właściwie przedstawione w nim argumenty w ogóle nie bronią absurdalnej skali tego labiryntu. Jeżeli byli "wyjątkowi", to dlaczego z taką łatwością pozwalali im ginąć? Rozumiem - tzn. mam nadzieję - że w kolejnych częściach (o ile je w ogóle obejrzę) zostanie to nieco lepiej przedstawione. Cały kontekst nie siedzi. Nie ma w tym żadnej idei - ani tłumaczącej rozwój akcji, ani przekazującej cokolwiek widzowi.

"Igrzyska śmierci", które niestety często są porównywane z tą serią, są logiczne i spójne. To znaczy wszystko siedzi w huxleyowskiej antyutopii. Każde rozwiązanie akcji jest wytłumaczalne. Wiadomo po co są poszczególne postacie i "co grać mają". Jest propaganda, nowomowa i inne dziadostwa. Zatem wszystko składa się na wypełnienie koncepcji antymorusowskiego świata. I już. Prosta idea, która tworzy trzon całej książki/całego filmu.

A tutaj? Do czego to prowadzi? Bardzo podobał mi się motyw labiryntu, ale miałem nadzieję, że zostanie to doprowadzone do rozwiązań na płaszczyźnie psychologicznej. Labirynt generuje wiele skojarzeń. Pojawia się w mitologii, ma swoją symbolikę, więc znaczy coś uniwersalnego dla ludzi. A tutaj został sprowadzony do betonowego g. Ale mniejsza z tym, ważniejsze jest inne pytanie - po co ta cała "charakteryzacja" labiryntu? Po co labirynt ŻYŁ i był odrębną postacią w tym filmie? Ostatecznie wyszło na to, że było to nic. Labirynt został sprowadzony do poziomu "terenowej przeszkody". A nie ma się co oszukiwać - ten film był atrakcyjny właśnie ze względu na TEN labirynt.

ocenił(a) film na 3
fated86

SF jak SF, ale ja bardzo nie lubię kiedy twórcy filmów chcą ze mnie zrobić debila. Po prawie całkowitej zagładzie ludzkości ta, zamiast ogarniać temat żywności czy wody, przeznacza niewyobrażalne zasoby na budowę monumentalnego labiryntu po to, by przeprowadzić test, który normalnie dziś przeprowadził by szkolny psycholog? WTF?! O reszcie bzdur nawet nie wspominam. Ostatnio oglądałem Interstellar - również SF. Tam mamy lot do innej galaktyki, czarne dziury itp. itd. Czym różnią się zatem oba filmy? W tym drugim czynnikiem determinującym ludzkość do podjęcia ryzykownego kroku w nieznane jest fakt, iż na ziemi kończy się żywność - a więc brak wyboru. W więźniu labiryntu - do powstania niewyobrażalnie skomplikowanego i zasobożernego labiryntu doprowadziła chęć przeprowadzenia prostego eksperymentu psychologicznego.

Pieterman

Ojej,kolejna osoba bierze pod uwagę budowę labiryntu dla potrzeb tegoż eksperymentu, a jeśli labirynt był zrobiony dużo wcześniej w innym celu? Taki rozmach ma zazwyczaj wojsko. Skonstruowany przez wojsko, jeszcze przed epidemią, jeszcze przed zrobieniem pustyni z większości świata? Załóżmy, że labirynt był miejscem ćwiczebnym wojska, wybuchła epidemia, wojsko nie miało czasu korzystać z ośrodka, mijały lata, ludzie umierali, tworzyły się pustynie... nagle jakiś ruch postanowił wyodrębnić młodych ludzi, "lepszych" w każdej dziedzinie niż inni, wytrzymalszych itd... tylko gdzie przetestować ich zachowania, jak ich odizolować by wymazać pamieć i zakryć to co się dzieje na ziemi. Ktoś wtedy rzuca pomysł wykorzystania labiryntu który mógł już stać się legendą, bo nie wiemy ile lat już mogło minąć. Wykonali przygotowania by ruszyć te ściany mimo to, że są one już podniszczone i "zarośnięte" bluszczem i lianami. To też po części daje odpowiedź kilu kwestią które były poruszane we wcześniejszych postach. Był też rzucony argument, starej broni, braku postępu, jak na "zaawansowaną przyszłość", wydaje mi się, że na granicy egzystencji ludzkości na ziemi nie ma postępu naukowego, raczej jest pewna stabilność bądź cofanie się. To że starej broni używali... w Mad Maxie też tak robili, ziemia jest opustoszałą, wymarła, zniszczona, używa się tego co się znajdzie.

Film mi się podobał, mimo przesady ogromu labiryntu, ciekawy pomysł. Jednego nie pojmuję, czemu nie wykonali tego rusztowania żeby wejść na górę, może obawiali się ataku ze strony tych konstruktorów. Tak samo spokojne usposobienie dzieciaków w środku... aż dziw bierze, że nie ma buntu, podgrup walki o władzę, zabijania się. W Lord of the Flies doskonale widać jak człowiek działa, do czego jest skłonny,

ocenił(a) film na 4
fated86

Będę walczył z poglądem, że film jest S-F i w związku z tym można w nim mnożyć dyrdymały, bo ten gatunek się składa z samych fantazji.
Jest wręcz przeciwnie.
Kino S-F przedstawia różne warianty możliwej przyszłości w sposób jak najbardziej wiarygodny i sensowny, oparty na logice oraz zasadach nauki. Często przeniesienie biegu fabuły w przyszłość jest tłem dla postawienia ważnych pytań lub szukania ważnych odpowiedzi. Filmy S-F to poważne kino - w przeciwieństwie do Transormersów, RóżnychManów czy Pierścieni, które są tylko przygodówkami lub przeniesieniem na ekran treści komiksowych.

Tataaleksandrykatarzyny

W istocie nie jest to kino SF. To czysta fantastyka, a nawet fantazja...

ocenił(a) film na 7
fated86

Trudno się z tobą nie zgodzić. To co zostało zrobione w filmie jest dziś niemożliwe (i pewnie jeszcze długo takie będzie). Tak samo jak niemożliwe było to co jest w np Igrzyskach śmierci (swoją drogą nie cierpię tej serii).
Być może ksiązka lepiej wyjasnia pewne kwestie - niestety jej nie czytałem. CHoć nie powiem, zastanawiam się nad kupnem tej trylogii.

Podszedłem do tego filmu jak do czystego SF i film był dla mnie dość ciekawy. O niebo lepszy od wspomnianych przez mnie Igrzysk czy Zmierzchu

ocenił(a) film na 4

Oj,powiem Ci dziewczyno,że lepiej tego nie można było ująć. Gdyby mi się chciało pisać takie elaboraty jak Ty to zrobiłaś ,napisałbym dokładnie to samo.Sama idea tego eksperymentu już jest słaba a co dopiero cała ta otoczka stworzona wokół tego.Zresztą takich filmów gdzie poddaje się ludzi eksperymentowi przetrwania czy też wyłonienia najsilniejszych osobników jest sporo ale nie pomnę teraz tytułów tak na szybko.Niech się zastanowię....hmmm....Cube,Pokój śmierci,Test,Eksperyment itd. Natomiast tak jak już wspomniałaś ,samo tworzenie niebotycznych rozmiarów labiryntu którego działanie przeczy wszelkim prawom fizyki czy też mechaniczno-organicznych hybryd jest totalnie bez sensu.Przecież wystarczyłoby zamknąć ich w jakiejś przestrzeni i obstawić uzbrojonymi strażnikami.Ale tak po prawdzie mówiąc gdyby nie ta cała maskarada nie byłoby tego całego filmu.Ogólnie rzecz biorąc i mówiąc prostym językiem - pierdoły. Co do jakości obrazu i dźwięku też masz rację ,jest naprawdę OK.Jesteś chyba nieliczną z kobiet która zwraca na to uwagę :) ,chwała Ci za to.

użytkownik usunięty
Bokciu

Dziękuję za przychylne przyjęcie mojego komentarza. Wydaje mi się, że nie było to trudne, bo najwyraźniej rozumujemy podobnie.

A teraz, lecąc klasykiem, coś z zupełnie innej beczki. Bokciu zwrócił uwagę na bardzo ważną sprawę. Nie ma sensu zakładać nowego wątku, więc napiszę to tutaj. Jestem tu od niedawna i bardzo się staram, żeby nikogo do siebie nie zrazić. Mimo to, mam mieszane uczucia względem dyskusji w obrębie całego wątku. Na razie dalej się nie zapuszczam. Już pierwszego dnia moją uwagę przyciągnęła ogromna liczba postów, które formą nie aspirowały nawet do poziomu trudnej młodzieży w wieku wczesnoszkolnym. Absolutnie nie twierdzę, że pozjadałam wszystkie rozumy, jednak część wpisów, teoretycznie dotyczących jedynie filmu, jest po prostu trudna do przyjęcia. To szczeniackie kopanie się po kostkach, wulgarne domysły na temat profesji matek i ojców adwersarzy, zwykłe bluzgi i infantylne rozwydrzenie. Każdy rzecz jasna ma prawo wyrazić swoje zdanie, natomiast nie rozumiem, skąd tyle niczym nieumotywowanej agresji. Zauważyliście? W skrócie, kto myśli inaczej, z automatu musi się opędzać przed chmarą złośliwych trolli, których wpisy mają na ogół niewiele wspólnego z omawianym filmem. Skąd taka dawka czystej nienawiści względem ludzi zapewne całkowicie sobie obcych? Rozumiem, że dyskusja ewoluuje i z czasem dygresje zaczynają wypierać główny temat. To oczywiście naturalne i jak najbardziej pożądane, nie musimy się niewolniczo trzymać wyłącznie nieszczęsnego „Więźnia”. Jednak warto by chyba przynajmniej zacząć od tego, co widzieliśmy podczas projekcji. A tu co? Twoja matka jest taka i owaka, wsadź sobie to lub owo, ty głupku, tumanie, lecz się, itp. Czytałam też kilka całkiem rozsądnych wypowiedzi, merytorycznie zakotwiczonych w temacie, jednak przynajmniej w tej dyspucie, przeważa sieciowy biały szum. Według mnie, nawet skrajnie odmienne poglądy na jakikolwiek temat, nie powinny skutkować zamianą wątku w szambo. Wszelkie rozbieżności, w tym światopoglądowe, mogłyby tu spokojnie koegzystować. Ostatecznie, to nasza piaskownica. Jeśli dobrze kojarzę, umowa jest taka, że przychodzimy się tu wspólnie pobawić, dyskutując o rozmaitych aspektach otaczającej nas rzeczywistości, zaś kino to dogodny punkt wyjścia w dyskusji. Skoro tak, to nie bądźmy jak dzieciaki z labiryntu, walące gdzie popadnie kupy na terenie własnego placu zabaw.

Dziękuję również wszystkim, którzy konsekwentnie obstają przy spójności logicznej dowolnego scenariusza. Jeżeli zaczniemy tłumaczyć tumiwisizm twórców, to będziemy coraz częściej otrzymywać właśnie takie produkcje, jak omawiany koszmarek. I jeszcze jedno, SF to gatunek wymagający szczególnej staranności, a to z tej prostej przyczyny, iż futurystyczne dekoracje, to o wiele za mało. Sednem każdej sensownej propozycji jest problem, którego logiczna obróbka wymaga wprowadzenia elementów naukowych i fantastycznych. To jest właśnie SF(np. „Blade Runner”, „Stalker”, „Solaris”, pierwszy „Rollerball”, „A.I.”), a nie wciskane na siłę roboty, gwiezdne niszczyciele, labirynty, kosmiczne monstra i tym podobne gadgety. Kto ciekaw, a jeszcze nie czytał, niechaj czym prędzej sięgnie po Dicka, Lema, Herberta lub Strugackich. Pole do domysłów powstaje tam, gdzie jest o czym rozmyślać, natomiast „Więzień labiryntu” to typowy przykład produkcji bezmyślnej, tworzonej w sposób nieprofesjonalny (oczywiście od strony technicznej film prezentuje się bardzo dobrze, tyle, że z piasku bicza nie ukręcisz, nawet kosztem milionów). Gdyby pójść tokiem rozumowania prezentowanym przez osoby komentujące ów koszmar z entuzjazmem i zachwytem, z każdego gniotu można by uczynić arcydzieło. Ot, ekipa filmowa klei barachło, a widownia pieje z zachwytu, bo tyle tu do „przemyślenia” i dopowiedzenia (w ramach zabawy, co najwyżej, pozostaje przekopywanie kolejnej hałdy nonsensów). „Więzień labiryntu” to w ogóle nie jest SF.

ocenił(a) film na 4

I znowu chciało Ci się tyle pisać :) masz zdrowie.Widzisz...dawka nienawiści płynie stąd, że łatwiej nam jest naubliżać i nawytykać właśnie anonimowo na co pozwala internet.Nie ponosisz praktycznie żadnych konsekwencji, nie musisz patrzeć tej osobie w oczy i nie ryzykujesz, że w skrajnej sytuacji możesz dostać po gębie. Podzielam to co powiedział Kubrick, że człowiek z natury rodzi się zły a wszystkie dobre cechy są tylko wyuczone.Lubimy być wobec siebie chamscy i sobie podogryzać, to taka nasza przypadłość.Ja też nie jestem lepszy i przyznaję się do tego otwarcie.Ludzie się obruszają gdy nazywa się ich chamami , ja wręcz przeciwnie - nie oponuję.
A propos filmu o którego tytuł pytałaś, chciałem Ci pomóc ale niestety...nie kojarzę takiego filmu, ba..nawet nie wiem czy go kiedykolwiek widziałem :(

Bokciu

Człowiek rodzi się zły? To dzieci mordują, krzywdzą, kłamią? Zawsze mi się zdawało, że dzieci to najbardziej niewinne stworzenia na świecie - zawsze są niesamowicie szczere, nie rozumieją i nie dotrzegają okrucieństwa tego świata, są czyste, miłe, delikatne. Może czasem krzyczą albo biją, ale potem zawsze odczuwaja PRAWDZIWĄ skruchę. Są lepsze od dorosłych - oni potrafią robić koszmarne rzeczy. Czasem chciałabym wrócić do tego, kim byłam, gdy byłam mała i nie miałam tylu grzechów na sumieniu :)

ocenił(a) film na 4
alex118

To nie grzesz tyle , przecież już jesteś dorosła więc tym bardziej wiesz co dobre a co złe.
Widocznie też się urodziłaś zła i teraz to wychodzi :)

ocenił(a) film na 4

Bardzo dziękuję za akapit dotyczący staranności SF. Może do kogoś dotrze...

użytkownik usunięty
Tataaleksandrykatarzyny

Ja z kolei dziękuję, że pomimo usilnych prób dewastowania wątku przez rozmaitych zakompleksionych domorosłych „psychologów”, zdecydował się Pan zapoznać z moim wpisem. Jestem wielką fanką gatunku, stąd właśnie krytyka. Nieudolnie usiłowano mi tu imputować próby uprawiania gwiazdorstwa, jak również chęć mieszania ludzi z błotem. Cieszy mnie każdy merytoryczny wpis, zwłaszcza wspierający postulat odsiewania ziarna od plew. Niestety, poletko SF jest wyjątkowo wrażliwe na zachwaszczenie, bowiem rynek został zdominowany przez produkcje obliczone na bardzo mało wymagającą, często nastoletnią publikę.

ocenił(a) film na 8

"Sednem każdej sensownej propozycji jest problem, którego logiczna obróbka wymaga wprowadzenia elementów naukowych i fantastycznych". Niestety, ale muszę się tutaj z tobą nie zgodzić, Owszem, filmy które wymieniłaś pasują do twojej teorii, jednak jest równie dużo tytułów które jej przeczą. Powiedz mi jaki problem przedstawia film "Obcy", że twórca postanowił umieścić w nim elementy naukowe i fantastyczne, oglądając ten film osobiście się takowego nie dopatrzyłem. Pozwól że wymienię ci inne tytuły, które raczej nie mają pokrycia z twoją teorią, są to: "Battlestar Galactica", "Coś", "Dzień Niepodległości", "Gwiezdne Wojny", "Gwiezdne Wrota", "Planeta Małp", "Robocop", "Star Trek", "Wojna Światów" są to filmy które są zaliczane do ścisłej czołówki klasyków kina sci-fi(chodzi mi o stare wersje, nie o remaki).

użytkownik usunięty
Shyai

W porządku. Nie ma problemu. Przyjmuję do wiadomości Twój punkt widzenia. To jedna z możliwych wizji kina SF, a może i kina w ogóle.

Według mnie „Obcy” to film o pokonywaniu granic. Można go postrzegać jako „survivalowy” horror w kosmicznych dekoracjach, ale ja widzę to trochę inaczej. Ash uosabia bezduszną korporację, gotową poświęcić wielu, by sprowadzić na Ziemię obcy organizm, który może stać się zagrożeniem dla całej ludzkości. Kiedy Ripley pojmuje dążenia swojej firmy, walczy już nie tylko o własne życie. Film dotyka problemu odpowiedzialności człowieka, który postawił się w roli stwórcy (tworząc AI), dzięki technice potrafi pokonać fizyczne bariery przestrzeni kosmicznej, a teraz w swym niepohamowanym pędzie ku kontroli nad rzeczywistością, jest gotów zaryzykować los całego gatunku, sprowadzając Obcego. Oczywiście wszystko to można było pokazać inaczej, bez „kostiumu” fantastyki. Sęk w tym, iż przerzucenie akcji w przyszłość, uwypukla w tym przypadku rozziew pomiędzy osiągnięciami nauki (tu rozumianej wąsko jako umiejętność rozwiązywania problemów czysto technicznych), a rzeczywistą kondycją człowieka, będącego w istocie (jak to ujął jeden z robotów w „Automata”) jedynie „gwałtowną małpą”. Scott wspaniale wykorzystał napięcie dramaturgiczne, ukazując zwierzęcą agresję Obcego, skonfrontowaną z okrucieństwem stechnicyzowanej ludzkości, bezwzględnością tyranii zysku, wreszcie kłamstwem. Paradoks polega na tym, że te same pierwotne siły, które popychają do działania niewidocznych na ekranie zarządców mitycznej firmy, pozwalają Ripley na podjęcie nierównej walki i (jeśli brać pod uwagę tylko część pierwszą) ostateczne zwycięstwo. Zauważ, że przetrwała tylko kobieta – można by drążyć i ten wątek, ale nie chcę przeciągać. Seria została zmasakrowana przez kowbojską kontynuację, której celem było przede wszystkim odpalenie maksymalnej ilości fajerwerków. Potem był „Obcy 3”, moim zdaniem znakomity, choć głównie dzięki kreacjom aktorskim. O robionej na siłę ekranizacji Jeunet’a wolę milczeć, bo to już nie moja bajka, podobnie jak „Battlestar Galactica”. Wrota czy wojny, byle gwiezdne, to również rejony odległe od kina klasy A, tyle, że z SF mają niewiele wspólnego, choć od lat uporczywie i całkowicie błędnie są zaliczane do klasyki gatunku. Sprawa ma się zupełnie inaczej z „Planetą Małp” (to jednak Ziemia) i „Star Trek”. Obie serie poruszały ważkie problemy gatunkowej, tudzież społecznej tożsamości. Dziś to już budzące uśmiech ramotki, ale w swoim czasie o pewnych sprawach (np. kwestiach dyskryminacji rasowej, miejscu kobiety w kulturze patriarchalnej, itd.) można było w USA mówić swobodniej, udając, że się opowiada o czymś zupełnie innym. „The Thing” i „Robocop” dotykają nade wszystko starego jak ludzki świat pytania: co znaczy być człowiekiem? Jasne, że można to powiedzieć o wielu produkcjach spoza gatunkowej niszy, jednak zastosowane w omawianych filmach chwyty fabularne, czynią owe dociekania nieco bardziej przystępnymi, pod warunkiem, że nie oślepią nas błyski płomieni i wybuchów.

Generalnie zatem masz rację. Jak zwykle, sprawy trochę się komplikują, gdy zaczniemy wchodzić w niuanse. SF to tylko konwencja i jak każda ma swoje ograniczenia. Kręcenie czegokolwiek, np. „Więźnia labiryntu”, to po prostu psucie rynku. Wiem, wiem… niewidzialna ręka rynku załatwi sprawę i ostaną się jeno te dzieła, które ludziska zechcą obejrzeć. No, niestety, jeśli kino ma pozostać sztuką, to prócz generowania zysku musi spełniać jeszcze inne funkcje. Wiesz, gros ludzi lubi te piosenki, które dobrze zna, zaś zna jedynie te, które lubi. Idąc tym tropem, niebawem wszyscy będą podrygiwać w rytm przebojów grupy Feel, Weekend, czy czego tam jeszcze. Podobny mechanizm selekcji rządzi branżą filmową. Nie mam nic przeciwko rozrywce jako takiej. Kino jest tylko trochę ulepszoną wersją jarmarku. Chodzi jedynie o to, żeby karuzela i strzelnica nie wyznaczały ram dobrej zabawy zawsze i wszędzie. Aby ktoś był w stanie docenić piękno np. opery czy starożytnej ceramiki, od czasu do czasu musi się pomęczyć i odwiedzić teatr lub muzeum. Szansa, że zatęskni za odmianą, znając wyłącznie uroki jarmarku, zawsze istnieje, w mojej subiektywnej ocenie jest jednak niewielka. Twórcy (zwłaszcza filmowcy) zawsze mieli „po górkę”, bo widz (szczególnie młody) szybko traci orientację, kiedy wjeżdża mu na głowę gwiezdny niszczyciel, albo tysięczne armie szyją po gałach z laserowych miotaczy. To jednak jeszcze nie SF. Jej prawdziwa potęga to np. zmaltretowany android w strugach deszczu, tulący wystraszonego gołębia.

Tak czy inaczej, dziękuję za zainteresowanie i czas poświęcony wpisowi.

ocenił(a) film na 8

witam, twoja interpretacja "obcego" jest jak dla mnie trochę wymuszona, co nie znaczy że jest błędna, jednak ten motyw można przypisać w tym momencie do ok 95% filmów przygodowych/sci fi/fantasy. Jeżeli twórcy nie mają pomysłu na antagonistę, wrzucają do filmu złą organizację/korporację, którą główny bohater musi pokonać. Według mnie twórcy skupili się na elemencie przeżycia, ponieważ , o ile pamiętam (film oglądałem dosyć dawno) akcja filmu działa się wyłącznie na stacji i nie było podane jakimi motywami kieruje się firma (w pierwszej części), może dostanie się obcego na pokład było czystym przypadkiem, zdarzeniem nie zamierzonym przez korporację, a może jest wręcz odwrotnie, tego nie wiemy. W tym momencie każdemu filmowi można przypisać jakieś głębsze motywy np. temu filmowi można przypisać wątek walki o przyszłość czy wejść do labiryntu i ryzykować życiem w nadziei, że gdzieś tam na drugim końcu jest wyjście, czy może pozostać we względnie bezpiecznym miejscu? dodatkowo przewija się w nim ograny już do bólu motyw złej organizacji.

Ja osobiście nie nazwał bym kręcenie takich filmów psuciem rynku, ponieważ jest to film czysto rozrywkowy i przy takich założeniach, spełnia on swoją rolę. Nikt nie mówi że kino ma pozostać sztuką, w tym momencie wydaje mi się że większość ludzi szuka w filmie rozrywki, a czy dobrze spędzi czas przy filmie uchodzącym za dzieło sztuki, czy przy filmie takim jak ten, nastawionym czysto na rozrywkę, to zależy wyłącznie od danego człowieka. Powiem ci szczerze, że jak dla mnie obydwie gałęzie kinematografii są równie ważne i obydwie mają sens istnienia. Dziękuję również, że wspomniałaś o konwencji kina sci-fi, ponieważ to właśnie ona sprawia że filmy takie jak "Star Wars", filmy wymienione przez ciebie i przeze mnie czy inne "Transformersy" są traktowane filmy sci-fi. Sam osobiście wymazałbym z gatunku fantasy arcydzieło pt. "Zmierzch", jednak nie da się, ponieważ są tam wampiry i tylko ten jeden motyw sprawia że jest on zaliczany do kina fantasy, chodzi mi o to, że nawet jeżeli dwa filmy są zaliczane do tego samego gatunku, w tym przypadku sci-fi, nie znaczy że muszą się podobać , ale też nie oznacza to, że można jeden film nazwać sci-fi, a drugi już nie. Obydwa filmy zaliczają się do danego gatunku, jeżeli wpisują się w daną konwencję niezależnie od tego czy nam się to podoba czy nie, a "więzień Labiryntu" w tą konwencję się wpisuje.

użytkownik usunięty
Shyai

Rozumiem Twoje stanowisko. Faktycznie, motyw walki o przetrwanie, rozumianej nie tylko jako próba ocalenia w sensie biologicznym, ale również pogoń za samorealizacją (np. jak „przetrwać” w pracy, w rodzinie, na Filmweb, itp.) to fundament naszej kultury, zatem i sztuki. Tak naprawdę, na pewnym bardzo głębokim poziomie, zawsze czytamy i oglądamy to samo. Istotny wydaje mi się jednak sposób opowiadania tej samej historii na nowo. Jedni to potrafią, inni nie. Tych pierwszych jak na lekarstwo. Dla mnie liczy się kino z „misją”. Po prostu „Popiół i diament” – sporo trzeba tego popiołu przerzucić, żeby się nacieszyć błyskotką. Może z racji wieku, sam proces kopania nie wzbudza już we mnie entuzjazmu. „Więźnia” zaliczyłam w porywie złudnych nadziei – labirynt to konstrukcja archetypiczna i po prosu dałam się zwieść wyobraźni. Po kilku minutach projekcji wiedziałam, że jest źle, ale nawyk kazał spełnić tę ofiarę do końca – bolało jak diabli. Mówiąc o psuciu rynku, miałam na myśli nadużywanie, a w zasadzie kompletne szmacenie konwencji, która powinna stanowić integralną część dzieła, a nie symulować istnienie drugiego, a może i trzeciego dna.

Bardzo możliwe, że przeszarżowałam z interpretacją „Obcego”. Może po prostu chciałabym widzieć w tym filmie więcej, niż faktycznie w nim zawarto. W pewnym wieku zaczynamy idealizować przeszłość, przeczuwając już własny kres. Być może nadchodzi czas „więźniów” i trzeba się z tym pogodzić, ale to przecież śpiewka charakterystyczna dla wszystkich zgredów. Czas zweryfikuje wszystkie moje błędy.

ocenił(a) film na 8

"Tak naprawdę, na pewnym bardzo głębokim poziomie, zawsze czytamy i oglądamy to samo." Tutaj muszę się z tobą zgodzić, w stwierdzeniu, że "podoba nam się to co już znamy" jest więcej niż ziarno prawdy, dlatego producenci wolą wypuszczać filmy, które są "skazane" na sukces finansowy, czyli wtórne, niż "wymyślić koło na nowo". Zgodzę się także z tobą, że dobrych reżyserów jest niewiele, natomiast mogę dyskutować z twoją teorią "popiołu i diamentu". Dla niektórych ludzi błyskotką będzie diament, jednak są też ludzie dla których błyskotką będzie popiół, jakie są proporcje wśród fanów kinematografii powiedzieć nie mogę, ponieważ nie wiem, ale jakoś tak przeczuwam, że więcej będzie filmów typu "więzień".

Jeżeli chodzi o "przerzucanie popiołu" to ja raczej nie kieruję się nadziejami, bo one mają to do siebie że często zawodzą, tylko staram się przed seansem dowiedzieć się jak najwięcej na jego temat czyli np.: czytam opisy, oglądam zwiastuny, przeglądam obsadę, a jeżeli film, jak w tym przypadku, jest na podstawie książki, wtedy staram się dotrzeć do materiału źródłowego, a jak nie jestem w stanie to czytam recenzje tej książki, dzięki temu jestem z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić czy film mi się spodoba.

Niestety u osób troszkę starszych niż -naście lat, występuje zjawisko zwane nostalgią, ja też mimo iż jeszcze nie mam trzydziestki łapię się na takim myśleniu.

ocenił(a) film na 7

Ameryki nie odkryję kiesy powiem, że takie zachowania ludzi to wina polityków i mediów. Ludzie są na siebie napuszczani, szczuci. Jeśli nie jesteś za PO to musisz być z PiS-u i jesteś moherem. Jeśli nie jesteś przeciwny Putinowi to musisz być ruskim agentem. Itp... Nie ma opcji by być gdzieś po środku.

Ludzie oduczyli się trzymania dystansu, przemyśleń i zdrowego rozsądku. Szczekają na siebie jak psy bo ktoś ma odmienne zdanie.

Uważam iż lepiej myśleć bezczynnie niż czynić bezmyślnie.

ocenił(a) film na 3

Przemyślenia na temat robienia kupy, jej składowania oraz zarządzanie jej zasobami, bardzo mi się spodobały. Taka prosta niby sprawa, a jakież wielkie ma znaczenie. Ja rozumiem, że sajens fikszyn hehe, ale zrobione z głową, logicznie, a nie napierdzielone same bezsensy.

Tak patrząc na mapę labiryntu to wygląda mi, że po szczycie murów nie dało się przejść do końca. Nie ma połączeń. Poza tym ściany nie są równe - idąc po grzbiecie trzeba by się co chwilę wspinać albo schodzić w pionie. Daleko tak się nie zajdzie. Rusztowanie musieli by stawiać przy zewnętrznym murze co oznacza przeniesienie na sporą odległość ciężkich materiałów i złożenie całej konstrukcji w kilkanaście godzin. Ciężka sprawa.

ocenił(a) film na 7

Powiem szczerze, że jedynym nonsensem w tym filmie była ta chatka z patyków, z którą nie mógł poradzić sobie nadzorca. Cała reszta odpowiednio wytłumaczona może mieć sens, zakładając że jest to film sci-fi i dzieje się w przyszłości. Częściowo nawiążę do wypowiedzi, które już padły ale chciałbym to trochę podsumować.

1. Czy byłoby możliwe stworzenie takiego labiryntu? Myślę że tak. Nie wiem skąd założenie że ściany zostały stworzone z betonu i stali. Technologia w budownictwie zmienia się tak szybko że prawdopodobnie za kilkanaście, kilkadziesiąt lat będziemy używali materiałów lżejszych i wytrzymalszych. Kolejna sprawa nikt nie powiedział że ściany były czymś wypełnione. Mógł to być po prostu stelaż oblepiony płytą z jakiegoś materiału. Mechanizm poruszania się ścian też mógł zostać stworzony w inny sposób niż my teraz to robimy, ponieważ zakładamy że to daleka przyszłość i technologia poszła do przodu.

2. Czemu nie zbudowali drabiny i nie weszli po ścianie? Ponieważ widać było w kilku scenach że tylko ściany blisko centrum, w którym żyli chłopcy były blisko siebie. Im dalej się szło tym były rzadziej umiejscowione więc po przebyciu części drogi górą trzeba by zejść na dół przebiec ze sto metrów i znowu rozstawiać rusztowanie. W jeden dzień by prawdopodobnie nie skończyli i nadzorca by ich w nocy złapał i wszystko rozwalił.

3. Po co ten labirynt i nadzorcy? Domyślam się że w drugiej fazie eksperymentu dzieciaki będą latały po jakimś rozwalonym mieście i będą musiały tam przeżyć a atakować ich będą jakieś stwory, prawdopodobnie ludzie zmutowani po tym wirusie. Labirynt z nadzorcami to świetne pole treningowe. Uczy zapamiętywania tereny i szybkiego reagowania w niebezpiecznych warunkach. To jest oczywiście mój domysł ale skoro fabuła nie została do końca wyjaśniona mogę sobie zakładać wszystko. Zwykłe więzienie ze strażnikami nie dałoby tych samych efektów. Strażnik może mieć zawsze jakieś skrupuły a taka bestia nie. Jeżeli się z nią spotkasz to albo ją pokonasz albo zginiesz. Lepszego testu na przetrwanie nie ma.

4. Co z tym nawozem? Czemu założyliście że nawozem, po który wybrał się główny bohater miały być odchody? Główny bohater dostał zadanie pójść do lasu i nakopać nawozu. Sam nawet nie wiedział gdzie go szukać i co to ma być. Nawozem zaś może być po prostu ziemia z lasu, ta zaraz pod ściółką. Dlaczego? Dlatego że znajduje się w niej rozkładająca się roślinność. Ziemia z lasu, jest dużo lepsza niż ta na polu. Sam znam ludzi którzy jeżdżą do lasu po ziemię np. do pomidorów bo jest dużo bardziej żyzna. O kibelkach i o ich wypróżnianiu się, z tego co się orientuję w ogóle nie było mowy.

Wyjaśnień mogłoby być jeszcze więcej ale nie ma sensu się rozpisywać i tak już trochę przesadziłem :). Wiem że na filmy tego typu łatwo jest się rzucać i jeżeli ktoś się uprze to może podważyć wszystko to co napisałem. Wydaje mi się jednak że ta moja wypowiedź brzmi dość rozsądnie a chodziło mi jedynie o to żeby trochę się nad tym wszystkim zastanowić a nie od razu stwierdzać że coś się nie trzyma kupy. Widziałem wiele filmów jeszcze bardziej nie trzymających się kupy a z lepszymi ocenami. Mimo to pozdrawiam wszystkich, którym się chciało wypowiedzieć, ponieważ przez taką wymianę zdań uczymy się i do kolejnego podobnego filmu możemy podejść pod trochę innym kątem.


użytkownik usunięty
Arnji

Poniższy wpis zamieszczam jako odpowiedź na post Arnji, ale to tylko przypadek. Jest skierowany do ogółu dyskutantów.

Zaczynają pisać do mnie ludzie, którzy (co prawda nie wprost), ale jednak domagają się odpowiedzi na pytanie: dlaczego „Więzień labiryntu” to chała? Odpowiedź z jednej strony jest bardzo prosta: materiał wyjściowy do napisania scenariusza, jak i sam scenariusz są pełne bzdur, które czynią wysiłki ekipy filmowej (wbrew zamierzeniom) komicznymi. Zatem, zamiast filmu SF o czymś, wyszła jedynie bezsmakowa mordoklejka o niczym, dla dziesięciolatków. To jednak jedynie odpowiedź, moim zdaniem, powierzchowna, stąd nieporozumienia i (w mojej ocenie) jałowe spory.

Jak zatem brzmi moja pełniejsza odpowiedź? Oto ona, dla jednych banalna, dla innych być może „nowa” i nieoczywista. Kiedy miałam jakieś sześć lat, jak większość moich rówieśników zaczęłam stawiać pierwsze pytania o naturę otaczającego mnie świata (np. „odkryłam” starzenie i śmierć). Z czasem stawiane przeze mnie pytania stawały się coraz bardziej złożone, dostrzegłam też, że na część z nich brak jednoznacznej odpowiedzi. Dorośli z mojego otoczenia rozmaicie podchodzili do poruszanych przeze mnie kwestii, generalnie jednak mój obraz rzeczywistości znacznie się wzbogacał, aż w wieku mniej więcej trzynastu wiosen, światy „Star Treków”, „Star Warsów”, oraz facetów w lateksowych kostiumach, demolujących kartonowe makietki wieżowców, robiących przy tym „łaaaa!”, ostatecznie stracił dla mnie swój urok. Dotarło do mnie, że dobry film, to niekoniecznie ten, na którym dobrze się bawię. Od razu uprzedzę ewentualne jęki: nie, nie postrzegam kina rozrywkowego jako jakiegoś problemu. Nadal lubię filmową zabawę, tyle, że od wielu lat bawię się już inaczej niż w czasach dziecięcych przygód pod trzepakiem. Zmieniałam się, ponieważ zmieniało się moje postrzeganie świata – to właśnie dojrzewanie. Dojrzewały zatem także moje filmowe fascynacje. Od dawna nie ma już dziewczynki, która w emocjach gryzła paluchy obserwując z przejęciem bohaterskie wyczyny Gamery, Flasha Gordona, czy kapitana Solo. W szerszym kontekście, gdybym nadal kwiczała z zachwytu nad „Więźniem labiryntu”, byłaby to bardzo zła wiadomość dla moich dzieci. Co ma piernik do wiatraka? Odpowiedź to rzecz jasna: mąka. Nie pytam jak i z czego został zbudowany „Labirynt fauna”, bo osią fabularną filmu uczyniono tam fantazje dziecka, które broni się jak umie, przed otaczającym je koszmarem wojny. Nie interesuje mnie budowa anatomiczna monstrum z „Opętania” Żuławskiego, bo to tylko zobrazowanie metafory odwiecznego konfliktu płci. Nawet kiedy del Toro tworzy „Pacific Rim”, mam w nosie absurdalne koncepcje sterowanych zespołowo stalowych olbrzymów, broniących ludzkości przed jeszcze większymi bydlętami z innego wymiaru, a to dlatego, że cała ta robota to jedynie zgrywa, widowiskowy hołd reżysera, złożony produkcjom zapamiętanym z dzieciństwa. Podobnie rzecz się ma z filmową pulpą produkowaną przez Tarantino. To właśnie rozrywka – nikt nie traktuje jej serio. Moje dzieci wciąż rozpalają emocje, kiedy na ekranie pojawiają się latające spodki i to jest w porządku, bo wszystko ma swój czas. Jeżeli któreś z nich w wieku lat piętnastu zacznie fikać odmawiając odrabiania lekcji, zaś nocami uganiać po krzakach za szarymi kurduplami z wytrzeszczem, bo postanowi zostać ufologiem, to jednak będzie zmartwienie i jako matka na pewno postaram się zaradzić negatywnym skutkom podobnych rojeń. Póki co, niech się bawią w najlepsze.

Jedni dojrzewają szybciej, inni wolniej. Dla jednych kino zaczyna się i kończy na produkcjach wytwórni Disneya i Toho, inni z tego wyrastają. Filmweb sprawia, że spotykamy się w jednym miejscu, choć nasze filmowe światy dzielą parseki. Kosmitów, którzy nadal nie łapią, zaś przedmiotowy film oceniają wysoko, „bo im się miło oglądało”, zachęcam do debaty filmowej z milusińskimi w wieku moich pociech. Na pewno o wiele łatwiej będzie z nimi złapać wspólny język, gdyż wciąż zamieszkujecie tę samą Nibylandię. Złe filmy były, są i będą, a jako części światowej kinematografii, od czasu do czasu, można im poświęcić chwilę uwagi. Można i dwie, ale czy na pewno trzeba?

„Więzień labiryntu” to chała w połowie chciałbym zobaczyć taką chałę nakręconą przez Polaków widzę wielu specjalistów reżyserów i scenarzystów tutaj więc do dzieła ;-).

ocenił(a) film na 7

Fujfilm, dyskusja rozpoczęła się od punktowania przez Ciebie nielogiczności związanych z konstrukcją labiryntu i jego funkcjonowaniem. Skupiłem się więc na wyjaśnieniu tych zawiłości. Nikt się Ciebie nie pyta: Czemu ten film to chała? Jednemu się podoba, drugiemu nie, nie mam zamiaru go bronić pod kątem fabularnym. Widziałem lepsze filmy ale widziałem i gorsze. Nie ma sensu porównywać go do "Labiryntu fauna", ponieważ przegrywa z kretesem. Nie wiem jedynie po co to całe czepianie się współczesnych filmów sci-fi i fantasy, o filmach Tarantino już nie wspomnę. Nie jestem dziesięciolatkiem tylko dorosłą osobą a mimo to niektóre współczesne produkcje mi się podobają. Jeżeli myślisz że tego typu filmy są jedynie dla małych dzieci to Twój światopogląd musi być mocno zawężony. Oglądam filmy takie jak "Labirynt" oraz takie jak np. "Sunset Limited", który jest bardzo poważny i porusza ciekawy temat. Nie zamykam się na nic i nie szufladkuję osób na podstawie tego co oglądają i co im się podoba. Gdyby ludzie oglądali jedynie poważne dramaty świat byłby bardzo nudny.

użytkownik usunięty
Arnji

Owszem, pytają. Ty nie pytasz. Stoi. Dobrze, że dzięki podobnym dziełom znajdujesz świat nieco weselszym. W tej kwestii jestem nawet skłonna przyznać Ci rację. Dobrze, że jesteś już duży. Rozumiem też, że nie rozumiesz, stąd wątek kona i skonać nie może. Skoro widziałeś gorsze filmy, to na pewno horyzonty masz szerokie jak mongolskie stepy. Wierzę na słowo, naprawdę. Cieszę się Twoim szczęściem. „Zawiłości” wyłożyłeś po mistrzowsku. Na pewno jeszcze nie raz tu wrócę, żeby nacieszyć oczy i podumać nad zagadkami „Więźnia labiryntu”. To fantastyczne, że chciało Ci się jeszcze do tego wracać - prawdziwa fantastyka.

ocenił(a) film na 7

Ktoś miał zły dzień wiec będąc osobą inteligentną i w miarę wykształconą skrytykował średni film SF do kotleta, a gdy skończyły się argumenty pokazał swoje prawdziwe oblicze. Pogadanka na temat internetu troli i dzieci tez wypadła blado. Ta wypowiedz jest żałosna. Jeśli już ktoś chce drążyć temat to należy sięgnąć po książkę i wszelkie niedomówienia zostaną rozwiane. Nie muszę chyba dodawać, że czepianie się realizmu w filmie SF to strzał w kolano. Albo się to kupuje albo nie. Wcinam się nieproszony bo się po prostu rozczarowałem czytając te kwieciste i obszerne wypowiedzi, elokwencja aż leje się z ekranu. A tekst o licznej grupie piszącej do guru na temat średniego filmu SF "dlaczego jest średni"... Brak słów. "Film jest tak kiepski, że aż wart komentarza"... Ten film to nic specjalnego, spełnia swoją funkcję i tyle. Jeśli być celebrytą portalu o tematyce filmowej jest coś warte to szczęścia życzę. Może to ze mną jest coś nie tak... teraz to ja wyszedłem na czepialskiego ale coś we mnie pękło (tu powinna być emotka "średnik, koniec nawiasu" ale pewnie zostałbym posądzony o gimnazjalizm....). Pomijając to co napisałem podziwiam za "Grona gniewu".

shotgun12

Spotkało mnie podobne rozczarowanie. Najpierw elokwencja, rzeczowa dyskusja, a teraz sugestie że takie kino jest wyłącznie dla niedojrzałych. Ktoś tu zaraz pieprznie głową o futrynę...

ocenił(a) film na 7

Zapraszam serdecznie a gdybyś jeszcze kiedyś niezrozumiała czegoś w jakimś filmie, służę pomocą. Tak skomplikowane produkcje nie są jasne dla wszystkich, więc musimy sobie pomagać. Shotgun12 perfekcyjnie podsumował twoje wypowiedzi, mogę się tylko do tego dołączyć, pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4

Pokazałaś prawdziwą twarz.
Twarz kogoś, kto odpowiada na posty "pytają mnie", gdy nikt nie pyta. Rzuca kilkoma niezrozumiałymi dla siebie niuansami filmu, gdy wystarczy trochę wyobraźni i oto mamy wyjaśnienia. Zresztą wyjaśniono Ci o co chodzi, ale zamiast trzymać się tematu rozwijasz się pisząc... głównie o sobie, swoim dzieciństwie itp. Psychologa Ci trzeba. Albo chłopa.

Polecałbym przeczytać książkę, gdy film nie odpowiada, ale... skoro brakuje Ci wyobraźni w filmie, to co dopiero przy książce.

Swoją drogą wspominasz o swoich dzieciach. Powiedz ile masz lat?
Biorąc pod uwagę Twój wiek odpowiedz: jakim trzeba być ignorantem by z filmu dla młodzieży opartego na książce dla młodzieży robić beznadziejne widowisko? Czego się spodziewałaś?

To tak jakbym ja utworzył temat przy Shreku i narzekał: że bajka, dla dzieci, ogry powinny się ślinić, budzić obrzydzenie, śmierdzieć z ekranu, każdy ogr od razu zżarłby człowieka (wiem co mówię, grałem w Orcs Must Die ;)) itp. itd.

Cóż... skoro film dla młodzieży to młodzieżowo dam Ci radę: ogarnij się.

ocenił(a) film na 9

Więc krótko , jestem gimbusem a mój język polski to porażka ale jednak chciałbym się wypowiedzieć zanim mnie ktoś uzna za nierozumnego dzieciaka. Obejrzałem film z bratem i nie gadaliśmy cały czas jak to było przy "Siódmym synie" z którego sie cały czas śmialiśmy. Oglądałem film i nie zastanawiałem się nad tym jak zrobili sobie te opaski biegaczy (thomas coś tam potem nosił) raczej ograniczałem się do podanych informacji. Film robił wrażenie. Postacie były zamknięte w pułapce o monstrualnej wielkości i co jakiś czas dobiegały ich krzyki jakiś potworów. Akcja była prawie cały czas więc w niektórych momentach było czuć napięcie. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie to że bramy się nie zamknęły a dodatkowo otworzyły się inne trzy. Więc starcie chłopców z dzidami i maczetami przeciwko pająkom było rzezią i nagły zwrot akcji jakieś nowe działanie było nieuniknione.Nie zastanawiałem się skąd te maczety skąd te dzidy? tylko wciągałem się w film.film mi się bardzo podobał może dlatego że ostatnio obejrzałem mało filmów a jak już to słabych. I teraz po obejrzeniu seansu czytam całą strone wpisów głównie negatywnych jaśnie pani fujfilm. Dostrzegam tu istnego krytyka filmowego lub znawcę który chcąc czy nie chcąc stwierdza że film który jej sie nie podobał jest słaby. A głównym powodem jest "słaba fabuła" i nierealistyczność. KTO OGLĄDA FILMY SCI-FI DLA TEGO CZY JEST REALNY CZY NIE??? Wielki labirynt chyba sprawiał wrażenie i o to chodzi. Film ma mi się podobać i nie będę płakał jak nie będzie filozoficzny czy bezsensowny. Gdybym chciał same sensowne wyjaśnienia to bym 24\7 siedział na discovery chanel na którym w nocnych godzinach puszczają odcinki o kosmitach i o człowieku który został zgwałcony przez kosmici albo mu psa ukradli.

A teraz o realistyce. Skąd mieli liny? Było powiedziane że "pudło" dostarcza co miesiąc świeżego i parę rzeczy np: liny Kupy w lesie zostały wytłumaczone bo w sumie nie mówili nawet o kupach tylko o nawozie ale teraz sie zastanawiam bo w sumie to nie było momentu że ktoś sie spytał gdzie toaleta albo ktoś musiał do niej pójść. Zastanowienia nad tym czy się nie pozabijali są bez sensu. Przecież w lesie było dużo trupów. tutaj nie rozumiem bo jeśli co miesiąc dostarczali 1 nowego to po trzech latach powinno być 36 osób. Biorąc pod uwagę ilość imion na ścianie na której byli wypisywani zabici ,to było bez sensu. Ale nie było powiedziane że wcześniej na przykład nie przyleciało tam 5 , ale to też bez sensu. Wielki betonowy labirynt z mechanizmami cóż poligon wojskowy był najsensowniejszym wyjaśnieniem. Jest też możliwość że Ameryka już teraz buduje np 100 lat (to też bez sensu) taki ośrodek badawczy. Ośrodek badawczy z labiryntem i dozorcami jako test i na przykład przygotowanie ma sens jednak wybudowanie jego.. no jest to nie możliwe dla ludzi w kryzysie. A teraz dozorca skaczący po szałasie. Pnącza utrzymały w trakcie pogoni thomasa a także i pająka więc można twierdzić że mimo iż dozorca był wplątany w większą liczbę roślinności to musiał być lekki. W końcu chodziły one po ścianach. Sam szałas był chyba z bambusa albo czegoś więc niyby mógłby taki dozorca po nim łazić , jednak jego odnóża powinny się zapaść albo coś.Jedną z bezsensownych rzeczy było też że PADAŁ DESZCZ no bo w końcu jak atmosfera się tak popsuła że słońce wypaliło ziemię to deszcz jest troche dziwny. Mimo tych nonsensów które mnie tam szczypią to ciesze się że obejrzałem ten film 9/10 dla bezmózgiego mnie.

PS: nie chce obrażać ale twoje dzieci muszą mieć ostro w domu.

użytkownik usunięty
ROVAVI

Może mają i „ostro”, jednak już teraz piszą lepiej od Pana. Być może dlatego, że nie chłoną bezmyślnie wszystkiego, co podsuwają wszędobylskie media. Poza tym, proszę się tak nie katować moim wpisem. Lubi Pan gówniane produkcje i tyle. Nikt z nas nie jest doskonały. Ja na przykład lubię, kiedy filmowcy wiedzą co czynią, przystępując do realizacji projektu. Jak Pan widzi, to również może być straszliwa wada. Ostatecznie, odkleił się Pan od ekranu rad i wesół, podniesiony pejzażami labiryntu, tudzież obrazami walk na dzidy i maczety. Proszę mi wierzyć, nawet gdybym mogła, nigdy świadomie nie zamachnęłabym się na Pańskie prawo do takiej rozrywki. Przyznaję, zbłądziłam wystawiając temu dziełu najniższą możliwą ocenę. Do owej gwiazdki dorzucam zatem jeszcze 0,5 – za te dzidy ostre – a co tam, jak fantazjować, to na ostro.

Czytałam książkę i uważam, że mimo całkiem dobrej fabuły w powieści film stał się żałosną bajką z happy-end. Ale odnosząc się do powyższych wypowiedzi myślę, że trochę przesadzacie z porównywaniem filmu/książki SF do świata rzeczywistego. Patrząc pod tym względem to jeden z najlepszych filmów SF - "Gwiezdne Wojny" jest całkowicie pozbawiony sensu i na poziomie dziesięciolatków, a statek kapitana Nemo czymś irracjonalnym. Świat przedstawiony w tych filmach rządzi się własnymi prawami. Akcja nie rozgrywa się na Ziemi na początku XXI wieku tylko w (prawdopodobnie) przyszłości, więc technologia nie musi się ograniczać do teraźniejszej.

Jeśli chodzi o Bóldożerców/Dozorców to wyobraźmy sobie, że nic nie zagraża nastolatkom w labiryncie. Czy zbieraliby się wtedy w grupy? Raczej nie, bez żadnego zagrożenia żyli by sobie beztrosko nie martwiąc się niczym. Trzymaliby się w małych grupkach, bo przecież większa grupa nie przynosi korzyści. A celem całego eksperymentu było by podczas tworzenia pewnego rodzaju systemu funkcjonowania w grupie wyłonili się ci najmądrzejsi i najzaradniejsi.
Co do nawozu to przecież mieli tam zwierzęta.

Zgadzam się,że film jest słaby. Ale zanim zaczniemy zastanawiać się nad sensem scenariusza polecam przeczytać książkę, na której został on oparty. :)

zosiaglapa

Jestescie powazni? Mialem niezla beke czytajac glownie Twoj komentarz. To jest film sf-ci, taki ma byc, ma popuscic woze fantazji. Czy przy gwiezdnych wojnach tez sie tak rozpisywales? Titanfall? Transformers? A moze Harry Potter?:D. Ja Ci radze wstrzyknij sobie prosto do zyly nerwosol i zlap dystans. Jest napisane SF-CI TO JEST GATUNEK GDZIE NIE LICZA SIE PRAWA FIZYKI I TWOJE GLUPIE GADANIE. Film dla mnie n 7.5, polecam.

Lejzooo

Chyba mylą Ci się gatunki. To, o czym piszesz, to fantastyka. SF to fikcja NAUKOWA, a Ty przy tym piszesz, ze w tym gatunku nie liczą się prawa fizyki... Gdy się nie liczą, to minus dla dzieła, które ów gatunek ma reprezentować...

chryssalid

Tak jeszcze dopowiem — w fantasy prawa fizyki również są ważne. Nawet jeśli akcja osądzona jest w innej rzeczywistości, wydarzenia muszą mieć logiczne wytłumaczenie. Jeśli autor napisze wszelkie prawa fizyki od nowa — proszę bardzo, ma do tego pełne prawo, ale musi to wytłumaczyć.
No i fantastyka dzieli się na trzy różne gatunki: sci-fi, fantasy i horror. Proszę nie mylić pojęć!

zosiaglapa

Jakim niby cudem statek kapitana Nemo był czymś irracjonalnym? Przecież Verne przedstawił wizję, która praktycznie się urzeczywistniła, na dodatek miało to mocne podparcie dotychczasowej nauki.

ocenił(a) film na 7

czy Ty rozumiesz ze to jest wlasnie film?!ze to jest fikcja?!nikt nie kaze Ci sie z tym utozsamiac czy przekladac to na rzeczywistosc. Nie wiem jakim trzeba byc nierozgarnietym czlowiekiem zeby utozsamiac rzeczywistosc z filmem. Film pozostanie filmem a rzeczywistosc rzeczywistoscia. Ka Pe Wu?!

ocenił(a) film na 7

Jestescie powazni? Mialem niezla beke czytajac glownie Twoj komentarz. To jest film sf-ci, taki ma byc, ma popuscic woze fantazji. Czy przy gwiezdnych wojnach tez sie tak rozpisywales? Titanfall? Transformers? A moze Harry Potter?:D. Ja Ci radze wstrzyknij sobie prosto do zyly nerwosol i zlap dystans. Jest napisane SF-CI TO JEST GATUNEK GDZIE NIE LICZA SIE PRAWA FIZYKI I TWOJE GLUPIE GADANIE. Film dla mnie n 7.5, polecam.