Oczywiście, że Wiking, bo cóżby innego XD
Już naprawdę mogli zostawić ten angielski jak z The Lighthouse i przez długi czas The VVitch. A tak to wychodzi żenada.
Ha, już o tej wersji też myślałem i wydała mi się mega zabawna szczególnie porównując do południowca, który brzmi już świetnie xD
Ja bym nazwał to Nocnik i podpisał parodia, z ograniczeniem wiekowym od 30 roku życia, wcześniej robi papkę z mózgu, a później, jeśli masz trochę oleju w głowie, to oglądasz jak komedię. Ja się momentami popłakałem ze śmiechu.
Żenada, czemu? Tytuł jak najbardziej poprawny. Może trochę oklepany (to nie wina twórców, ani tłumacza), ale zgodny z oryginałem. W wielu miejscach różnie określano wikingów, a u nas znamy ich właśnie pod tą nazwą. Jakby przetłumaczyli "człowiek północy", to mało który Polak domyślałby się o co chodzi. Pomyślałby raczej, że to biografia jakiegoś podróżnika;) Co innego na Wyspach, we wczesnym średniowieczu.
Człowiek Północy, Człowiek Z Pólnocy. Tytuł polski jak zwykle dno. Na początku nie byłem pewien, czy to aby na pewno ten sam film.
Janusze i Sebixy już chyba nigdy nie pojmą, dlaczego tłumaczenie tytułu filmu nie zawsze jest dosłownym przekładem.
w sumie to angielski powoli staje się jezykiem urzędowym w polsce więc tłumaczenie tytułów to jest absurd do potęgi
Nie. Nie staje się urzędowym językiem. Jest jedynie popularnym językiem do porozumiewania się z obcokrajowcami. Jeszcze by brakowało, żeby polski urzędnik w polskim urzędzie zwracał się do mnie w innym języku niż polski. Takich zagrywek już kiedyś próbowano...
Dla Twojej wiadomości jesteśmy w Polsce i nie wiem czy wiesz, ale angielski nie jest językiem obowiązkowym w naszym kraju. Jest wielu ludzi, którzy nie znają tego języka w takim stopniu, żeby wszystko zrozumieć, jak na przykład moi rodzice, a też chcieliby mieć prawo do obejrzenia tego filmu... Jeśli jesteś takim poliglotą to po prostu ignoruj tłumaczenia i oglądaj filmy w oryginale. Po za tym dobrze wiemy jak wygląda dosłowne tłumaczenie jednego języka na drugi... Dobry przykład to Google Translator.
po co te nerwy. czasy się zmieniają. w wielu krajach jest więcej niż 1 język urzędowy, więc nawet jak angielski nim się stanie w Polsce, to dalej będziesz mógł mówić po polsku lol
To załóż firmę zajmującą się dystrybucją filmów, zainwestuj własne pieniądze do kupienia prawa dystrybucji filmu w Polsce i wtedy możesz sobie nadać odpowiadający Ci tytuł.
Firmy zajmujące się dystrybucją filmów prowadzą głównie działalność biznesową. To inwestycja która jest głównie nastawiona na przynoszenie zysków. Tytuł ma często za zadanie przyciągnąć jak największą liczbę ludzi do kin. Większość widzów się filmami nie interesuje. Przychodząc do kina i wybierając film z repertuaru sugerują się tytułem, plakatem, ulotką, krótkim opisem czy gdzieś wcześniej widzianym przypadkiem trailerem. Także myślę że ten tytuł z The Northman przerobiony na Wiking nie wygląda źle. Jedno słowo określa mniej więcej tło historyczne i miejsce wydarzeń.
Ale oczywiście jeśli komuś to przeszkadza to zawsze sam może używać tytułu oryginalnego, bo przecież nikt nie zabrania :-)
Już angielski tytuł sam w sobie jest z doopy. Nie dość, że brzmi jak by ktoś oczyszczał górne drogi oddechowe to jeszcze jest pozbawiony sensu. Główny bohater jest jakimś księciem czy innym wiraszką ze Skandynawii (aż dziw, że nie śniadym jak taki np. Gawain) a nie jakimś Eskimosem. Chyba, że tytuł ma celowo dyskryminować Innuitów, którzy jednak mieszkają bardziej na północy niż te ciepłe skandynawskie kluchy ale na to nie ma mojej zgody. Podobnie z doopy był tytuł oryginalny "Nieśmiertelnego". Miałem znajomego filologa, który strasznie optował za tym żeby tłumaczyć Highlander na "Góral". Zaproponowałem mu żeby zjadł oscypka bo zaczyna gwiazdorzyć, a potem to się nawet może ogolić ciupaską.
Hmm, a to nie chodzi o to, że Skandynawów napadających na Anglię we wczesnym średniowieczu nazywano właśnie "ludźmi Północy"? Stąd też nazwa Normanów we Francji. I wtedy nazwa angielska jest dobra. I nazwa polska - też.
Merytorycznie masz rację ale wówczas chyba chciałem zażartować z autora postu i rozdmuchałem tę jego poczucie żenady do absurdalnej formy. Tak należy czytać mój tekst. Może i wyszedł suchar ale celowałem w ironię.
Patrząc na to, że film wchodzi bez żadnych problemów do szerokiej dystrybucji (czego o takim Lighthouse nie można było powiedzieć) i jest dość nieźle promowoany, to danie takiego tytułu nie jest głupie. Pamiętajmy, że tytuły daje się przede wszystkim ze względów marketingowych (jak to wspomniano wyżej). Łatwiej przyciągnąć do kina "Wikingiem" niż "The Northman". Jasne, wyżej podawane propozycje takie jak "Człowiek północy" brzmią lepiej, a sam raczej będę używać oryginalnego tytułu, ale jednak skoro dano "Wikinga" a nie co innego, to najwyraźniej ten tytuł może przyciągnąć najwięcej ludzi.
Popieram. The Northman brzmiałoby zdecydowanie lepiej. Wiking brzmi zbyt trywialnie