Naprawde myślałem że to będzie badziewie na miarę "Genezy". I początek to właśnie
zapowiadał. Film dzieje się po "Ostatnim bastionie", o czym świadczą wizje Logana o Jean. Tak,
to jest mega dziwne, i równie dobrze mogłoby tego nie być. Reszta filmu trzyma nierówny
poziom. Postać Logana czasami jest bardziej bestialska i zrobił się z niego większy bad-ass,
jednak czasami głupawa historia z implantem, który spowalnia jego mutację, troche mu podcina
skrzydła. Ogółem film ma przyzwoite ceny akcji, poza niedorzeczną sceną na dachu pociagu,
która jest po prostu olewaniem najprostrzych praw fizyki. Albo jest scena w której Wolverine
usuwa wspomniany implant... robiąc sobie dziurę w brzuchu i sięgając przez żebra prosto do
serca. Hardcore!
Historia ma całkiem fajny klimat. Logan kopiący tyłki Yakuzie, to całkiem fajny pomysł. Jego
relacje z Mariko też mi się nawet spodobały.
Fabuła nie jest niczym odkrywczym i raczej nic nowego do filmowego universum "X-men" nie
wnosi. Jak już jednak mówiłem, to przyzwoity film akcji. Co prawda z masą głupotek, ale jednak
seria ma na swoim koncie gorsze filmy.
Moim zdaniem, film jest bezbolesny. Miałem przy nim umairkowaną frajdę, troche sie
poirytowałem na niektóre błędy czy też szytą naprawde grubymi nićmi intrygę, ale ogólnie tragedii
nie ma.
BTW Tao Okamoto jest przepiękna.