Ostatnio mam pecha co do oglądanych filmów: te, na które się napalałem od dawna zawodzą, te, o których nie słyszałem to tym bardziej. "Wolverine" należy do tej
pierwszej grupy.
Na papierze film wygląda super: Wolverine powraca do świata, aby pożegnać się ze starym przyjacielem, po czym zostaje wplątany w intrygę sięgającą wysokich
urzędników państwowych, miliardy dolarów, mutantów, a to wszystko na dodatek w pięknych japońskich sceneriach? No kurczę, oglądam! Tylko co z tego skoro prawie
każda scena filmu jest jak uderzenie w twarz? Tak samo boli. Ale po kolei.
Po pierwsze historia. Faktycznie, nigdy X-Meni nie byli jakoś specjalnie przywiązani do logiki, ale jednak na swój przyjemny i nawet nieprzewidywalny sposób. A tutaj?
Dziury fabularne się piętrzą a nielogiczności kumulują w zastraszającym tempie. Dochodzi do momentu, kiedy w sumie każdy zwrot fabularny kwitujemy śmiechem i
komentarzem "no k*rwa!" (wypowiadane z rozczarowaniem oczywiście). A już sam wielki finał z ujawnieniem głównego łotra to jest jakiś żart i kpina.
Po drugie postacie. Dawno nie widziałem tak sztampowo i leniwie napisanych bohaterów. A nawet jak któraś postać w w pewnym momencie zaczyna być ciekawa
(patrz: Mariko), to film zaraz to prostuje jakby chciał powiedzieć "heh, stary, ja tylko żatowałem!". Nawet Wolverine, oprócz paru momentów, wydaje się niesamowicie
nudny. Ale i tak Hugh Jackman to Hugh Jackman i nadal jest najjaśniejszym punktem filmu.
Po trzecie: efekty. Fakt, niektóre momenty robią wrażenie. Jednak przez większość filmu efekty są zrobione niechlujnie, a wisienką na torcie kupy jest okropne cgi robota
na samiutkim końcu. No, ale przynajmniej szpony Wolverina wyglądają lepiej niż w "Origins".
I tak dalej... Można jeszcze wymieniać długo, jednak wtedy bym musiał tu siedzieć i pisać cały dzień, a jednak kiedyś do pracy trzeba się ruszyć. Nie wspomniałem
jeszcze o okropnym potraktowaniu mutantów występujących w filmie, o absurdalnych scenach z Jean, o złym montażu i tak dalej. Ten film jest jedną z tych kontynuacji,
które absolutnie nie były potrzebne i można ją spokojnie pominąć. Bo jeśli "Origins" jest przy tym dziele dobrym filmem akcji (tam przynajmniej badassowy Wolverine
skacze na helikopter!) to coś świadczy jego jakości. Odradzam serdecznie wszystkim, nawet fanom X-Men, którzy jeszcze jakimś cudem ominęli tą część.
Ps. Jest jeden, jedyny powód żeby obejrzeć ten film: świetna scena po napisach końcowych, która daje nadzieje na dobrą kontynuację!