Pierwszy "X-Men" dla mnie jest filmem mocno średnim, a każda kolejna cześć to wprowadzała mnie w zażenowanie, a "Ostatni Bastion" to gniot olbrzymi, że zraził mnie to oglądania następnych części, które powstają cyklicznie. Ale wczoraj przypadkowo na wyprzedaży trafiłem na "Wolverine" i okładka mnie zainteresowała, cena niska - zaryzykowałem. Film okazał się być całkiem OK, chociaż bez jakiejś rewelacji. Oczywiście największym plusem jest Jackman, jego charyzma i postać Logana. Chociaż osobowość Wolverina od czasów "X-Mena" się nieco zmieniła, to dalej jest to najciekawsza postać tej serii i ciekawie się ogląda jego historie. Fabularnie film jest OK, osadzenie akcji w Japonii byłem strzałem w 10, dodaje to niezłego klimatu i Japonia to wyjątkowo malowniczy kraj, a twórcy to wykorzystują. Ogląda się z zainteresowaniem, wątki poboczne jak Logan-Mariko są też nieźle poprowadzone. Ale sceny akcji często są zdecydowanie przesadzone, przeszarżowane - jak scena na dachu pociągu, czy robot na końcu, są to zbędne absurdy. Cały film ma dość poważny ton, nieco dramatyczną otoczkę, ale takie efekciarstwo nieco psuje odbiór całości. I szkoda, że walki były za bardo podrasowane. Poza tym OK, aktorstwo, muzyka, fabułą - stoją wysoko, a film trzyma w napięciu. "Wolverine" jest na pewno lepsze niż takie pierdoły jak "X-Men 3", czy "X-Men 2", który do połowy trzymał fason, a potem przerodził się w papkę z nadmiernym moralizowaniem. Oceniam na 6.