Przede wszystkim, w opisie gatunku filmu jest blad, brakuje jeszcze "psychologiczny".
Uwielbiam tego rodzaju filmy, bardzo podobny zachwyt mialem ogladajac film "Piekny umysl".
Co do filmu, uwiodl mnie ale nie od poczatku bo zaczyna sie jednak kriminal na szczescie nie bylo zimbiakow, ufff. Pozniej faktycznie rozkreca sie na maxa. A zakonczenie jest genialne strasznie nasyca umysl.
Poniewaz widz, od poczatku podaza za "zdrowym" psychicznie agentem federalnym czuje sie wrecz uwieziony wraz z nim na tej wyspie, wyjawienie prawdy to silny bodziec rowniez dla widza. Wraz z bohaterem, niedowierzasz ze to moze byc prawda.
Uwazam, ze taki sposob ukazania chorej osoby w filmie gdzie sami w tym uczestniczymy bez swiadomosci, ze bohater jest chory DOSKONALE uswiadamia jak wyglada choroba typy schizofrenia czy inne urojenia. To tak jak by ktos wam mial teraz powiedziec, ze cale wasze zycie to iluzja. Dlatego chociazby ludze wierzacy tak bronia sie przez stwierdzeniami, ze boga nie ma.
Zastosowana terapia lekarzy w filmie to chyba najlepsza terapia psychiatryczna jaka mozna zastosowac dla ludzi o takich urojeniach.
Liczylem, ze goscia wylecza na stale, ale niestety w koncu to dramat. Chociaz na koncu chory jak by mial pol swiadomosc, ze ma urojenia i jednoczesnie gral w ta gre ?.
Co o tym sadzicie?
Hey.
Zgadzam się. Dodam tylko, że podobny "chwyt" miał miejsce w "Requiem dla snu". Tam życie starszej kobiety oglądamy od chwili, gdy jest jeszcze zdrowa, a kiedy jej uzależnienie osiąga apogeum, opowiada o sobie w koszuli nocnej w tramwaju, a ludzie patrzą z politowaniem, dzwoniąc po karetkę. My tymczasem wiemy, że to co mówi, to w istocie prawda. "Shutter Island" pod tym względem poszedł jeszcze dalej, istne filmowe (rzeczywiste?) szaleństwo. "Psychoza XXI-wieku" - tak bym to ujął. Scorsese jest wielki!
Pozdrawiam.
[SPOILER] Film oglądałem i podobał mi się. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego tyle osób jest tak mocno zaskoczonych tym chwytem filmowym: nagle okazuje się, że wszystko co do tej pory przytrafiło się bohaterowi, w co wierzył, itd okazuje się iluzją, wytworem jego umysłu. Przecież ten chwyt był już stosowany w filmach - pierwszy raz widziałem to w Podziemnym kręgu (fight club). Potem też pojawił się w K-Pax (chociaż tutaj to było nieco bardziej zawiłe)...
Nie wiem jak innym oglądającym, ale mnie po pierwszej godzinie już mocno się wydawało, że to nasz główny bohater ma problem ze sobą. Były sygnały...jak chociażby to, że po pobiciu tego więźnia kazano mu iść się przejść. Przejść się, gdy przed chwilą zaatakował go więzień? On się tylko bronił, a oni traktują go, jakby to była jego wina.I dlaczego pozwolono mu sobie po prostu pochodzić, skoro początkowo nie chciano go tam nawet wpuścić? I jak myślałem o tym, to sobie wmawiałem, nie, to chyba nie będzie takie proste... Ale było... i delikatnie się rozczarowałem.
Nie umniejsza to filmowi, którego moim zdaniem największym atutem jest mistrzowsko dawkowane napięcie. Studium szalenśtwa? Tak. Ale, że nie było o tym wcześniej? Nie.
Pzdr.
oowiem tyle.
Po tych wypowiedziach jeszcze bardziej chcę iść na ten film.
Uwielbiam filmy psychologiczne, i poprostu uwielbiam DiCaprio, jest genialnym aktorem.
Tylko mam pytanie.
Hmm, jakie jest ograniczenie wielkowe?
Bo ja raczej nie będę mogła iść na ten fiolm do kina, bo mam - jak to sama nazywam - psychozy po tego typu filmach, czyli wszedzie mi się wydaje, że widzę jakieś bydlaki, które chcą urżnąć mi łeb.
Więc nie wiem zbytnio, czy się na ten film czy nie.
Bo korci mnie okropnie, ale nie chce potem zwariować... :)