Książki powiem szczerze nie czytałem. Obejrzałem najpierw film, w którym historia jest bardzo wciągająca i daje wiele do myślenia, gra aktorska (przede wszystkim DiCaprio)
perfekcyjna. Aczkolwiek wykonanie filmu pozostawia już wiele do życzenia.
M.in. jeśli chodzi o montaż ujęć - podam przykład rozmowy Chucka i Teddy'ego na statku (sam początek filmu). W tej scenie montażyści chyba pochlali albo mieli głęboko w powarzaniu
realizację zadania im powierzonego... Przejścia między ujęciami są tragiczne... Wprawne oko dostrzeże to o czym mówię.
Kolejny rażący błąd - w scenie przesłuchania pani Kearns, w momencie kiedy Chuck przynosi jej wodę, to pije ona z "niewidzialnej" szklanki!!! Co to za pomyłka?! To tak jakby jej
powiedzieli: "Pij z niewidzialnej szklanki, a my ją dokleimy komputerowo..." - szkoda, że zapomnieli tego zrobić...
Następna "pomyłka" to scena na cmentarzu... Wicher wieje, deszcz leje. huragan szaleje, drzewa są wyrywane z korzeniami, konary są urywane, ale co tam, Chuck i Teddy chodzą
pośrodku huraganu i bez szwanku docierają do grobowca! :) Nieźle, ja rozumiem, że potrzeby filmu, zadowolenie widza, etc... Ale skoro robią film realistyczny, który ma podwójne dno,
które da się racjonalnie wytłumaczyć to dlaczego tak bardzo naginają rzeczywistość, że aż odechciewa się na to patrzeć?
Generalnie film super, wciągnął mnie bardzo i zainspirował do przeczytania książki. Daję 8/10:
+ gra aktorska, super przedstawiona historia, mega scenografia i ścieżka dźwiękowa
- niedociągnięcia w montażu, realistyczność niektórych scen
P.S. Tak przy okazji... Nie wiem czy początkową scenę uznać za niedociągnięcie, czy za celowy zabieg... Bo kiedy Teddy i Chuck są ukazani jak płyną na wyspę, to czy było to zamierzone
działanie personelu Szpitala, który dał "wolną rękę" Andrew, i specjalnie zaaranżowali taki przebieg wypadków; czy może to niedopatrzenie ekipy i jak to w wielu filmach bywa była to
dodatkowa i niepotrzebna scena?
Mam nadzieję, że książka wyjaśni tę i inne wątpliwości, które pojawiły się u mnie po obejrzeniu "WYSPY TAJEMNIC".
Pozdrawiam,
Bartek.
Ze szklanką były to omamy Teddy'ego a nie błąd w montażu :). Książka bardzo fajna, jednak jest to nieliczny przypadek kiedy film podobał mi się bardziej.
Niee no, a jest to opisane w książce? Bo proszę Cię, jeśli nie to jest to ewidentny błąd montażu :D Chyba, że mi wytłumaczysz dlaczego miało mu się wydawać, że Kearns pije z niewidzialnej szklanki... :)
Nie przypominam sobie żeby było opisane ;) Dlatego, że był chory i po odstawieniu leków miał różne przewidzenia.
A mi się nie wydaje, że to nie były ani omamy Andrew (posługujmy się jego prawdziwym imieniem :) ani błąd filmowców. To był jeden z wielu "smaczków" i trudnych do rozgryzienia rodzynków pana Martina. To nie mogły być omamy, bo tak samo jest w scenie, gdy Andrew po raz pierwszy ma omamy i widzi swoją żonę w żółtej sukience z butelką w dłoni (gdy robi mu pretensje o picie). W jednym ujęciu butelka jest, w drugim znika. Omamy w omamach - nie sądzę.
Ogólnie zgadzam się jeśli chodzi o montaż. Jest całe mnóstwo scen, gdzie sekwencje urywają się jakby były cięte zardzewiałymi nożycami. Ale tak czy inaczej "Wyspa Tajemnic" jest w moim TOP 5 filmów ever w pierwszej trójce :)