Nurtuje mnie ostatnia scena w filmie. No właśnie jak w temacie:czy eksperymentalna terapia
w której zamiast odciągać pacjenta od jego wyobrażeń pozwalamy mu w nie do reszty
wsiąknąć odniosła skutek?
Ja mimo dialogu z "partnerem" gdzie "67" wciąż plecie o śledztwie, tym że im się uda myślę że
tak. "Tedd" wyzdrowiał ale specjalnie wrobił personel że terapia nic nie dała aby poddać się
zabiegowi lobotomii. Nie chciał, wręcz nie mógł żyć ze świadomością że zabił własną żonę i
stąd taki desperacki krok. Dokonał wyboru:wolał umrzeć jako porządny człowiek niż żyć jak
zwierzę. Dwaj panowie w fartuchach odprowadzają go na "skazanie" które on sam wybrał i
traktuje je raczej jak katharsis. Oczywiście po lobotomii i tak by nie umarł w sensie
dosłownym....Chodzi tu o śmierć jego pamięci. Po zabiegu byłby zupełnie kimś innym mimo,
że żyłby dalej w tym samym ciele.
Druga opcja jest jest dużo prostsza:starania lekarzy najzwyczajniej w świecie nie dały
pożądanego rezultatu. Mimo prawidłowych odpowiedzi na pytania personelu, potem wszystko
wraca do początku. Nie pierwszy raz już, zresztą o czym mówi lekarz (nie potrafię zacytować).
Biorąc pod uwagę ostatnie zdanie w filmie zdecydowanie obstawiam opcję nr 1. A Wy co
myślicie?
nr1 na bank, stąd właśnie to zdanie, które wypowiedział do "Chucka". Po prostu przestraszyl sie sie ze moze dojsc do kolejnego nawrotu choroby i wolal odejsc jako Andrew
Jedna i druga odpowiedź równie mocno prawdopodobna. Przy czym pierwsza zdecydowanie bardziej atrakcyjna dla widza.