Tom Criuse był fantastyczny w roli Lestata, ale Louis grany przez Pitt'a odzwierciedlał chyba największy smutek, delikatność i piękno...doskonale dobrany aktor do roli, to chyba jeden z niewielu filmów, do którego nie mam się jak przyczepić, no może tylko Armand grany przez Banderasa (miał być elektryzujący i czarujący, a Banderas nie za bardzo taki jest ;)) no ale mały błąd w sztuce ;) wybaczam ;p