Gdy do końca filmu zostało ok 15 minut byłem tak wzruszony, że o mało się nie rozpłakałem. Gdy "Ringo" otworzył list i dowiedział się o komicznej sytuacji z pompkami nauczyciela- nieudacznika (późniejsze sceny jako dyrektora i perkusisty na balu) poczułem się jakby mnie ktoś oszukał. Spłyciło to moje wcześniejsze uczucia związane z tym filmem. Wplątanie komicznego wątku nie było potrzebne gdyż zmarnowało to świetnie zapowiadającą się dramatyczną końcówkę.
Akurat sceny z nauczycielem wcale nie były śmieszne. Te pompki pokazały że jest on jednak trochę psycholem, poza tym powinien wtedy widzowi spaść kamień z serca, że nie wykorzystał dziewczyny.
Natomiast koncert maturalny to był bardzo dołujący a nie komiczny moment - po prostu chłopcy ponieśli klęskę, przegrali i musieli się dostosować - taki był sens tej sceny, może i najsmutniejszej w całym filmie.
Mi osobiście nie podobała się tylko ostatnia scena tańca, która popsuła cały klimat nagłą i sztuczną w tamtym momencie wesołością - można to było zrobić delikatniej i romantyczniej a nie z "Love Me Do".
No i scena rozwodu - chyba nie uważasz jej za komiczną...
Ode mnie lekko naciągana, ale 8-ka, ten film ma w sobie jednak to "coś" czego szukam i czego oczekuję po dobrym kinie.
Sądzę tak samo, powinni inaczej zakończyć film... Końcówka popsuła cały urok filmu :(.
Ja uważam,że patrzycie na tą końcówkę ze swojego punktu widzenia,że smutna,że za wesoła,że nie pasuje itp.Myślę,że na zakończenie filmu trzeba patrzyć jak na pewną symbolikę młodości tamtych czasów(choć nie tylko tamtych).Chłopcy mieli swoje ideały (zespół The Beatles) i swoje miłości (dla Ringo-Anka).Ich wyobrażenie o ideałach i miłości było bardzo bardzo idealistyczne.Końcówka pokazała bolesne,ale dość życiowe zderzenie tych młodzieńczych wyobrażeń i prozy dnia powszedniego.
Scena tańca nie była sztuczną wesołością.Ringo i Anka nie dostali się na bal,ale nie to było najważniejsze dla niech w tym momencie.Najważniejsze że byli przecież wreszcie razem.Anka zachowała czystość,a w dodatku nauczyciel PO okazał się w sumie równiachą,który wsparł kolegów w zespole,którego muzykę(najpiękniejszą dla nich) słyszeli z za drzwi) Tak więc dla nich ten moment był piękny i wielki.Mieli siebie swoją muzykę i cały świat u stóp.A scena rozwodowa na pewno smutna(dodatkowo tym bardziej,że następuję tuż po tańcu),ale według mnie życiowa.Siła ich młodzieńczej miłości nie wytrzymała próby czasu.Widz,który im kibicuje przez cały film wolałby happy end,ale właśnie po tym poznajemy dobre kino,że niekoniecznie musi się dobrze kończyć.
Nie wiem jaki film oglądałeś, bo wydaję mi się że facet od PO wcale nie okazał się równiachą. Zwróć uwagę na słowa piosenki jaką śpiewają i na ich miny. Jak było w innym poście Ci chłopcy przegrali swoje ideały.
nauczyciel okazał się równiachą?? moim zdaniem poniżył chłopaków każąc grać im muzykę do idiotycznego tekstu. dla niego była to tylko okazja, żeby się popisać swoją "młodzieńczością". podobnie zresztą jak usiłował sie popisać robią pompki
Ale przecież ten film jest wspaniale pomyślany od początku do końca - wystarczyłoby wsłuchać się w muzykę, o którą też tu chodzi.
Motywem głównym jest (oczywiście) "Yesterday", w którym McCartney śpiewa, że wczoraj wszystkie problemy zdawały się być odległe, a dziś nie są, że wczoraj miłość wydawała się być prostą grą, a dziś już nie może w nią grać, że wczoraj wszystko było prostsze, dziś już nie potrafi sobie poradzić.
Piwowarski pokazuje, że wczoraj wcale nie było prostsze, problemy, które mieli ci młodzi ludzie, nie były błahe, były takie same jak dziś. Tłamszenie człowieka, walka o ideały, miłość, szacunek dla drugiej osoby, to wszystko jest i będzie zawsze aktualne. Ironicznie odnosi się do nostalgii za dawnym i lepszym, bo wcale takie nie było. To my byliśmy lepsi, bo chciało nam się walczyć. Widz nie wie, dlaczego dochodzi do rozwodu, film tylko pokazuje nam początki i przeciwności, które bohaterowie SĄ w stanie pokonać, a przecież niechęć rodziny, przełożonych, otoczenia to nie to samo, co brak pieniędzy na nowe, ładne buty. Ringo i Ania walczą o siebie pomimo sprzeciwu wszystkich - dlaczego więc nie chcą walczyć o siebie dalej?
A propos komizmu sytuacji pompkowej - powiedziałbym, że to było i śmieszne, i straszne, coś jak podpisywanie ustaw, których się nie rozumie. Pewnie, wydaje się to na początku zabawne, ale kiedy okazuje się, że krajem rządzą ludzie, którzy nie rozumieją, co robią, to uśmiech znika z twarzy.
właśnie najbardziej lubię tę scenę na balu maturalnym - jest strasznie
wzruszająca.. zwłaszcza jak się ogląda już któryś raz ten film, Anka z
Ringo tańczą, tacy beztroscy i wiadomo jak to się wszystko skończy. i
jeszcze te miny chłopaków.. taka pustka w oczach i w ogóle refren! przecież
to totalnie zaprzeczenie tego co się wtedy działo 'sięgajmy gwiazd,
zmieniany świat' to jest po prostu mega ironiczne w tym kontekście. a sam
film to mistrzostwo.
Ja również uważam, że końcówka jest właśnie świetna.
Koncert w szkole, twarze bez wyrazu, przegrane wartości i ideały.
I ta scena rozwodu.
Pokazują prawdziwy chłód i brutalnośc życia, bo rzeczywistość nie jest taka jak w amerykańskich komediach romantycznych.
Film jest świetny, jeden z moich ulubionych.
[spojler]
Końcówka filmu jest jak najbardziej przemyślana. Począwszy od sceny, gdy Anna i RIngo tańczą na ulicy, w rytm muzyki dobiegającej z wnętrza szkoły. Rónież moment, kiedy pokazują tego nauczyciela, jak siada za perkusją (zajmuje miejsce, które należało do Ringo) też ma swój sens, ale staje się uderzająca, gdy zrozumiemy, że nauczyciel wcale nie okazał się róniacha. Anna w liście nie napisała prawdy..
Rozwód Anny i Ringo następuje z określonego powodu. Gdy zrozumiecie, kim jest dziewczynka na wrotkach, czyją jest faktycznie córką, wszystko wam się ułoży.
PS: wiem, że to stary wątek, ale ktoś go jednak przeczyta, dlatego zostawiam tu te wskazówki odnośnie zakończenia.