Film fajny. A właściwie fajny scenariusz. Nic nie mam do pana Garry'go Shandlinga, ale mimo, że podobno był "najlepszym agentem", to wybrali chyba największego "brzydala". Naprawdę nie było w 2000 roku atrakcyjnych aktorów? (pytanie retoryczne). Jakikolwiek, nawet mało znany aktor, a przystojny i atrakcyjny, spowodowałby dużo lepsze wrażenie w filmie i nadał więcej estetyki. Szkoda. Naprawdę szkoda.