Oto Moi drodzy prawdziwe oblicze wojny. Wojny, którą scenarzysta, reżyser i producenci prowadzą z widzami, z której stawka jest sukces kasowy. Sukcesu nie było (film nie zwrócił kosztów produkcji). Dobrej zabawy także...
Wszyscy ładnie strzelają (nerwowe, nieźle zmontowane sceny akcji), rozwalają łby tym złym i tym dobrym, tyle tylko, że zupełnie nic z tego nie wynika. Jet Li zamiast kopać i tłuc przeciwników najlepiej jak umie, co najwyżej strzela ze swoich spluwek, tudzież przejedzie kogoś mieczem. Panowie ? szkoda Jeta, który umie świetnie się bić, a w dodatku potrafi nadać swej postaci głębi, więc dlaczego marnujecie jego potencjał?
Statham postawił widać ostatnio na ilość nie jakość. Do czasu, panie Statham, widzom z czasem się znudzisz i co wtedy, jeśli nie ugruntujesz pozycji występami w dobrym kinie?
Motyw zemsty ograny do nieprzytomności. W zakończeniu fabuła sili się na oryginalną zagrywkę, lecz w zasadzie motyw ten jest tyle ujmujący co absurdalny. Sceny akcji jak mówiłem ratują cokolwiek ten film (lecz pościgi to już porażka, widać podkręcenie tempa!), lecz nie samą akcją człowiek żyje...
Plusy ? kilka niezłych scen akcji, ciekawy, dynamiczny montaż, panowie Li i Statham
Minusy ? sam się domyśl
Moja ocena ? 4/10
Identycznie oceniłem, już jakiś czas temu widziałem :)
Oglądałem z sentymentu dla Li. Lubię jego na podobnej zasadzie jak Jackie'ego Chan'a. Ich filmy nie są na pewno mocne fabularnie, ale miło mi się ogląda jak chłopaki walczą, bo obaj potrafią to robić (przynajmniej na planie) i robią to efektownie. Definicja lekkiego, niezobowiązującego kina akcji.
W pełni przyznaję rację - ten film jest kiepski jak na kino akcji, bo ciekawej akcji właśnie tu zabrakło. Poza tym wtórność: nawet końcówka, która miała zaskoczyć nie robi większego wrażenia (było w Face Off).
Mam nadzieję, że Statham jeszcze kiedyś zagra w czymś u Ritchie'ego, bo dla mnie ten aktor jest jego prawą ręką i współpraca w nieszablonowych filmach wychodzi mu na dobre. Lepiej gra drobnych cwaniaczków niż umięśnionych twardzieli. Ale że Ritchie z reguły kiepsko płaci (wszak Pitt w Snatch za darmochę zagrał chyba), to musi się Statham pokazać w Transporterach, War'ach, a nawet w ekranizacji gry RPG (Dungeon Siege) u Uwe Boll'a... Chociaż Crank czy Chaos jakoś jeszcze zniosłem.
?W pełni przyznaję rację - ten film jest kiepski jak na kino akcji, bo ciekawej akcji właśnie tu zabrakło.?
Tak, film nie wiedzieć czemu jest zwyczajnie nudny. Narracja jest smętna i powolna, a kilka scen akcji zdaje się być zrealizowanych po to, by widzowie nie zasnęli w trakcie seansu. Spodziewałem się znacznie lepszego obrazu. No, ale może nie ma czemu się dziwić, skoro gość odpowiedzialny za reżyserię, do tej pory mógł pochwalić się dorobkiem w postaci dokumentu o raperze o pseudonimie ?pół dolara??
?Mam nadzieję, że Statham jeszcze kiedyś zagra w czymś u Ritchie'ego? (?)
Nie mam wątpliwości, że to u Guy?a Statham stworzył swe najlepsze role, więc dobrze by było, gdyby panowie znowu coś razem nakręcili. I myślę, że dla Jasona kasa nie będzie tu grała większego znaczenia, powinien moim zdaniem zdecydować sentyment i wzgląd ma stare czasy (Pitt rzeczywiście grał za bezcen). Teraz rzeczywiście smętnie mu idzie. O ile pierwszy ?Transporter? był całkiem w porządku, o tyle drugi to jakaś niezamierzona parodia i kicz. Podobnie (moim zdaniem) ?War?, ?The One?, czy ?Chaos? (o wizycie u Uwe nawet nie wspominam, by the way to fenomen, że tyle znakomitości gra u Uwe -> patrz np. Ben Kingsley w ?Bloodrayne?). Tak naprawdę z podobnego nurtu tylko ?Crank? mi się spodobał, za swe ogólne szaleństwo. Zdecydowanie inną rolę zagrał w ?London?, który to film wniósł trochę świeżości do jego kariery.
Mam nadzieję, że Jason jeszcze pokaże się w czymś naprawdę godnym uwagi, czego mu życzę...
Trzymaj się!!