Najgorszy film Finchera. Sprawia wrażenie, jakby powstał na podstawie kilkustronicowego szkicu scenariusza. Bohater jest tu, potem jedzie tam, a następnie w jeszcze inne miejsce, zostawiając za sobą kolejne trupy i zanudzając równocześnie widza swoimi płynącymi z offu monologami na poziomie kuchennej filozofii.