Myślałem że spadnę z fotela, kiedy babka straciła przytomność po porażeniu prądem. Mąż przystąpił do jedynej znanej sobie *akcji ratunkowej*, czyli "CALL NINE-NINE-ONE!!!". Nawet jej nie dotknął!!! (bał się że jego też porazi?).
Kiedy przybiegła ekipa ratowników (chyba byli w pobliżu!), jakaś kobieta dotknęła szyi bohaterki, stwierdziła "brak akcji serca" i od razu sięgnęła po defibrylator. CLEAR! (brak reakcji) CLEAR! (brak reakcji) CLEEEEAAAR!!!! I nasza bohaterka ocknęła się cała i zdrowa...
Jakie to k*** amerykańskie.
Z resztą cały film jest taki.
0/10