Jak wiemy to ostatni Bond Moore'a.Aktor który oprócz Seana Connery'ego najbliżej mu do 007.Wiem,był zabawny ale kiedy miał być poważny to był.Film zdecydowanie tak,na pewno lepszy od "Ośmiorniczki" i "Moonrakera".Na plus oczywiście muzyka,gra aktorska,efekty specjalne czyli to co w każdym Bondzie nie zawodzi.Pomysł także dobry,można się wczuć że to już lata 80.Znakomity czarny charakter Zorin oraz Grace Jones.
Ten film kończy tak jakby 2 serię o Bondzie i jak się nie mylę ostatni z powieści/opowiadań Iana Fleminga.Filmy z Moore'm dodały trochę więcej humoru co nie przeszkodziło za bardzo w odbiorze serii,również mieliśmy dobre pomysły[złe też] acz tu już daje się wyczuć pewną wtórność.Późniejsze Bondy nie miały już klimatu takich klasycznych Bondów[co nie znaczy że gorsze].
Na jakiej podstawie twierdzisz, że Moore był najlepszym Bondem za Connery'm. Był najdalej bohatera Fleminga, a tak naprawdę stworzył karykaturę postaci, dla mnie jest on najgorszym odtwórcą roli Bonda
Masz rację, pomyliłem się obejrzałem wszystkie filmy z Moorem i muszę zweryfikować swoją ocenę - był Bondem na swój niepowtarzalny sposób.
Przeczytałem też wszystkie ksiażki Fleminga -jak rozumiem Ty też - skoro każesz mi się gdzieś pukać... i naturalnym jest że nie oceniasz aktorskich kreacji na podstawie swojego widzimisie czy ogólnie przyjętego schematu "filmów z Bondem".
Po całościowej analizie najmniej podoba mi się Sean Connery.
Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Czytałem wszystkie książki Fleminga, ale nie uważam żeby Connery był najgorszy. Najgorszy, moim zdaniem, był chyba Timothy Dalton.