Film ogólnie wybitny. Jeden z najlepszych Rogera. Muzyka miód, kobieta Bonda urocza, a Walken w roli antagonisty wybitny, ale jednej sceny totalnie nie rozumiem. Po jaką cholerę Bond wlazil na tą drabinę wozu strazackiego podczas pościgu? Obejrzałem tą scenę dwa razy specjalnie by zrozumieć intencje twórców. Żeby nie było nie czepiam się kry lodowej co naprawdę jest batyskafem z laseczką w środku ani tego że tradycyjnie główny zły mógł po prostu zabić 007 kulą w łeb zamiast dodawać dramaturgii. Nie robię tego bo to normalne dla tej franczyzy i tak zwane "uniwersum Bonda", ale nawet w tak zwichrowanym świecie niepojęte są akrobacje na drabinie bez sensu. Gdyby on chociaż uderzył nią w radiowóz i by mu to pomogło w ucieczce to ok, ale on sie wdrapal do kosza i koniec sceny...
Niech mi to ktoś wyjaśni proszę. Ocena dla filmu 10.
chyba chciał zatrzymać radiowozy a te się szczepiły i ostatecznie nie było potrzeby działać? tak myślę, ale równie dobrze może chciał się popisać :D
Dla mnie trochę taki sobie fabuła mogła by być lepsza poprzedni film Ośmiorniczka lepiej się oglądało. Szkoda mi było May Day na koniec że zginęła. Piosenka na plus.
Chciał przykozaczyć i zrobić tą scenę w taki sposób, żeby wyszła a'la "Blues Brothers" (btw. najlepszy pościg wszechczasów w historii kina).
Nie no gdzieee. Najlepszy pościg w historii kina to Ucieczka Bournea w Moskwie w drugiej części