Nie lubię filmów, które są świetne wręcz genialne do momentu zakończenia, a to było wyjątkowo beznadziejne.
Facet, którego żona o mało nie wkopała w karę śmierci po jej powrocie zachowuje się jak potulny kotek. Wie, że z zimną krwią zabiła faceta a mimo to łudzi się, że w szczęściu wychowa z nią dziecko innego. Miałam nadzieję, że w końcu prawda wyjdzie na jaw a ostatnia scena to Amy w psychiatryku lub gdy wykonują na niej karę śmierci. To by było dobre zakończenie.
Nie. Dziecko było męża. Ona się zapłodniła jego spermą, którą oddał do banku. (jakkolwiek to brzmi ;P )
Też tak początkowo myslalam, ale przejrzałam książkę i obejrzałam ten film jeszcze parę razy i teraz uważam, że zakończenie jest świetne. Jest uniwersalne, pokazuje, że więle związków trwa razem pomimo narastających kłótni i pretensji, dla dobra dzieci, bo są kredyty albo presja społeczna. Co z tego, że Nick by wyjechał i próbował sobie ułożyc życie, skoro jak powiedziała Amy, nie chciala by z nim być żadna fajna dziewczyna, pewnie miałby nawet trudności ze znalezieniem sensownej pracy. Policja i sam Nick nic na Amy nie mieli, wszyscy chcieli zakończenia sprawy a nie ciągłego w niej grzebania. Jedyną szansą dla Nicka było, by Amy sama się nim znudziła, bo z pewnością by nie odpuściła.
Człowiek wreszcie zrozumiał, że nie jest świętym i przypomniał sobie, jak kiedyś przy kłótni rzucał żoną o ścianę.
Bo Amy jest zwykłą manipulantką. Nick też nie jest złym człowiekiem, ale to ona związała mu ręce. Życie z nią przymusem.
Właśnie jestem po seansie i muszę przyznać, że zakończenie jest rewelacyjne! Dokładnie czegoś takiego spodziewał bym się w realnym życiu, gdzie "szczęśliwe" zakończenia są wyjątkiem a nie regułą jak w filmach.