PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=107855}

Zakochany bez pamięci

Eternal Sunshine of the Spotless Mind
7,3 158 172
oceny
7,3 10 1 158172
7,8 39
ocen krytyków
Zakochany bez pamięci
powrót do forum filmu Zakochany bez pamięci

Nie dodać, nic ująć. Film z takim tytułem trafi do pożeraczy McDisneja, którzy NIE MAJĄ SZANS ZROZUMIEĆ tego GENIALNEGO filmu. Przecież to film dla ludzi, którzy lubią sobie zadawać pytania fundamentalne dla człowieczeństwa (ja go postawię obok Solaris, Łowcy Adroidów czy Imienia Róży). Tytuł komuś kto nie obejrzał film na 99,99% skojarzy się z Harlequino-romantyczną papką, a to nie jest film dla takich ludzi. TO JEST HARDCORE DLA PSYCHIKI, prawie jak "Requiem dla snu". Jeśli autor polskiego tytułu pracuje dla Ciebie to go WYWAL, bo rozwalił Ci sukces rynkowy filmu. Jestem po prostu wściekły na tego człowieka.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

A ja uważam, że tłumaczenie jest dobre- interesuję się tym także z zawodowego punktu widzenia. Na pewno przyciąga bardziej niż tytuł oryginalny...

paulinako

A ja uważam, że polski tytuł jest beznadziejny. Gdybym go poznała pod polskim tytułem, to nigdy bym nie obejrzała! Szerokim łukiem omijam wszelkie tytuły sugerujące nudne, przewidywalne i zazwyczaj mało zabawne "romantyczne komedie". A ten film to zupełnie inna kategoria...

hathor

...
Nie ocenia się książki po okładce :)

ocenił(a) film na 10
Fryzomaniak

Myśl ładna, ale niestosowalna w naszym świecie nadmiaru informacji zmuszającego do szybkiego filtrowania i dokonywania wyborów.

KarolZet

:D Że niby co??! Oceniamy formę a nie treść? :D Nie wiem w jakim świecie żyjesz i czy robisz coś, żeby go zmienić, czy po prostu się przystosowujesz mówiąc, że coś jest niestosowalne, będąc jak ten zwykły szarak, pionek, produkt uboczny świata, w którym żyje - ja tam walczę o takowe wartości (tak, to są wartości, które będąc "stosowalne" sprawiłyby, że nie byłoby naokoło takiego gnoju) i nie chcę żyć w szambie. Świat tworzą ludzie.
Nadmiar informacji? 90% z nich nie jest warta uwagi i jest sztucznym wytworem poza-kulturowym (o ile znasz słówko, ale pewnie wiesz co to kultura i co ją tworzy), powstałym w wyniku właśnie przystosowywania się (czyt. przystosowywania szarych mas).
Nie wiem, czy powiedziałeś to po to, żeby tylko zaprzeczyć, czy żeby podyskutować, ale powiedziałeś bzdurę kompletną - nie kryjmy się. Może jesteś jedną z tych osób, które wszystkiemu przeczą, co wyda im się mądre, żeby być jeszcze mądrzejszym (oby nie), albo jedną z tych, które nie potrafią przyznać się do błędu (jakie to Polskie)?
Nie odbierz mnie źle tylko i nie wyskakuj zaraz z wyzwiskami, po prostu wydało mi się śmieszne i absurdalne to, co powiedziałeś. Peace ;)

ocenił(a) film na 10
Fryzomaniak

Zadam pytanie pomocnicze: Jak wybierasz filmy do obejrzenia? Znajomi coś widzieli, ale moi znajomi to teraz więcej mi o pieluszkach i problemach w szkole doradzą niż o filmach. Więc media. A tu już trzeba filmować. Szukam recenzji i opinii choćby tu, ale bywają one mylące. Prawda jest też taka, że kojarzymy pewne słowa z pewnymi niszami. Np. słowa Disney czy Hannah Montana jednoznacznie odstręczają od filmu. Postawię tezę, że słowo "zakochany" w tytule też odpycha sugerując tandetę. Nie wiem jaki u Ciebie z czasem na rozrywki, ale mi go brak, więc czasem muszę korzystać z chodzenia na skróty, choć nie chcę. Wolę 2 godziny przeznaczyć na obejrzenie jakiegoś filmu, choćby nawet tego samego, gwarantującego dobry wieczór, a nie na szukanie informacji o filmach.

ocenił(a) film na 7
Fryzomaniak

Wybrałbyś się do kina np na to: http://www.filmweb.pl/film/Striptizerki+zombie-2008-411509 ? Zakładając oczywiście, że nie jesteś fanem kina klasy B do Ż.

A może jednak tytuł jest mylący??? :P

ocenił(a) film na 10
paulinako

Przyciąga! Tylko kogo przyciąga?!? Przeczytaj trochę komentarzy dotyczących tego filmu, a zobaczysz, że jest mnóstwo opinii nastolatek, które sugerując się tytułem oczekiwały banaliku i go nie dostały, oraz spora grupka ludzi, która po filmie o takim tytule nie spodziewały się takiej opowieści. Jeśli interesujesz się tym zawodowo to powiem jak ekonomista, tytuł źle target'uje produkt. Trafia nie do tej grupy, którą może zainteresować. Efekt? Pierwsze infantylne stworki, które poszły na to patrząc na tytuł, zaczęły wszystkim wokół narzekać jaka to beznadzieja, a ludzie którym by się mógł spodobać, nie zdecydowali się wybrać na film o takim tytule. Ośmielę się postawić tezę, że dystrybutor na skutek danie takiego tytułu stracił z w/w powodów. By oddać trochę temu autorowi to po obejrzenie tytuł pasuje, ale przed obejrzeniem kojarzy się całkiem inaczej niż przed obejrzeniem.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Od razu chcę tez odpowiedzieć użytkownikowi Bathor: miałam raczej na myśli to, że jako filolog angielski (wprawdzie nadal kształcący się) uważam, że 'Zakochany bez pamięci' znacznie lepiej oddaje treść filmu niż 'Wiekuisty blask co dzień rodzącego się na nowo umysłu'. Myślę, chociaż się na tym nie znam, że przyciągnąłby też więcej ludzi do kin.

ocenił(a) film na 10
paulinako

No to ja odpowiem kilku punktach:
1. Chyba nie przejrzałaś forum i nie poczytałaś tych opinii głównie pasujących do wymienionych wcześniej przeze mnie dwóch kategorii (nastolatki-zawiedzione, pasjonaci-zawiedzeni tytułem).
2. Spójrz na polskie tłumaczenie jako specjalista filolog (niekoniecznie angielski) i rozważ kulturowe konotacje tego związku frazeologicznego.
3. Może oryginalny tytuł jest "hardziorem" (coś jak "zaczerpnąć dłonią" z nic śmiesznego), ale należało chyba pomyśleć o intencjach autora, a nie od razu wyrzucać tytuł na śmietnik.
4. Najgorsze jest to, że nie mam dobrego pomysłu na tytuł, ale powinien IMHO sugerować, że film jest o rozterkach autora, o chęci ratowania wspomnień. Może coś, co by w wymowie miało "odradzający się umysł ratujący swoje wspomnienia i przez to swoją duszę", choć raczej powinno być to ujęte bardziej personalnie.
5. Twoje tłumaczenie jest w końcu tylko jednym z wielu, bo przecież jak mawiają złośliwcy "tłumaczenia są jak kobiety; piękne nie są wierne, wierne nie są piękne" ;-)

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Karolu! Przyznam szczerze, iż Twój wywód do mnie nie przemawia. Prawdą jest, niestety, że dopiero po filmie tytuł nabiera sensu i smaczku. Ale z całą pewnością z ekonomicznego punktu widzenia jest lepszy niż cytat z wiersza/ traktatu filozoficznego/ itd. Oczywiście, że moje tłumaczenie jest tylko jednym z wielu. Ale myślę, że ani jedno nie sprawiłoby, że ludzie waliliby drzwiami i oknami do kin a nastolatki omijałyby film szerokim łukiem. Sad, but true. Tytuł oryginalny jest zwyczajnie słaby.

ocenił(a) film na 10
paulinako

A nastolatki są klientelą, która nie powinna na ten film chadzać. To jest film IMHO dla co najmniej 30 latków po przejściach. Bo tylko oni będą myśleć o tych osobach, o których chcieliby czasem zapomnieć, choć z drugiej strony nigdy nie oddaliby tych wspomnień ;-). Tytuł dla tego filmu to trudna sprawa, ale IMHO ten który stworzono jest napisany na kolana i zabił film. Pozbawił go jego naturalnych odbiorców ;-)

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Zgadzam się z Karolem. To jeden z takich filmów, których nie da się rozpatrywać jednopłaszczyznowo, można poczuć albo nie, ale jako film o miłości należy przede wszystkim odbierać go estetycznie, a nie rozumowo jak jakiekolwiek inne love stories, które zachwycają, ale nie zadziwiają.
"eternal sunshine..." jest z półki filmów uwzniaślających miłość, jak np. niesamowite "Narodziny" z Nicole Kidman (też niedocenione przez filmwebowskie prostactwo, które oczekiwało melodramatu z cudownym zakończeniem) albo znane "Wichrowe wzgórza".

Reżyser dobrze wiedział co zrobił i jaką nazwą najlepiej opatrzeć swoje dzieło- inaczej niż inne, bo i dlaczego miałby tak samo, skoro film jest wyjątkowy.
tak powinno być i w polsce. nie znoszę marketingu, myślenia "co się lepiej sprzeda", a tym samym bezczeszczenia dzieła. już chyba wolałabym, żeby w filmie zagrali inni aktorzy (z wyjątkiem Carrey'a, który tutaj wzbudzał we mnie uczucia podobne do nostalgicznych), przez "polskich importerów" został wrzucony do szufkladki niekomercyjnych i był wyświetlany w 20 kinach w kraju, ale przynajmniej dla ludzi, którzy by go docenili. prostszy sposób- zostawić oryginalne nazwy.
innym dobrym przykładem polskiego geniuszu są "Porachunki" od "Lock, Stock and Two Smoking Barrels". śmiech na sali.

ocenił(a) film na 10
slonica_smalec

Tu już by można zacząć osobny wątek, bo dla mnie Ci "specjaliści d/s marketingu", którzy się biorą m. in. za takie rzeczy jak wybór tytułu do polskiej wersji filmu, to są dla mnie następcy sekretarzy PZPR - beztalentne cwaniaczki, które się potrafią dobrze usadowić.

ocenił(a) film na 8
KarolZet

wypowiadam się 4 lata za późno, ale nie zgodzę się co do tych 30 latków. Co do tytułu to sam próbowałem to rozgryźć i ani jeden ani drugi mi nie pasuje. To tak jakby dać tytuł "remember me please". Druga sprawa, że Polacy partaczą praktycznie wszystkie tytuły

ocenił(a) film na 10
DarkBartek

To 30 to tak wpisane, ba jakiś punkt odniesienia musiałem wpisać. Oczywiście nie twierdzę, że np. 26 latek nie ma szans zrozumieć tego filmu.

ocenił(a) film na 8
KarolZet

dziś stwierdziłem po ocenach znajomych, ze filmu nie doceni osoba która woli coś wyrzucić i zmienić na nowe niż próbować naprawić. Ale to takie tylko moje odczucie

ocenił(a) film na 10
DarkBartek

Cywilizacja jednorazówek.

ocenił(a) film na 8
KarolZet

zdecydowanie niedoceniony film... i przez taką głupotę jak złe tłumaczenie tytułu nie trafił do szerszego bardziej wymagajacego grona widzów. A szkoda

ocenił(a) film na 10
DarkBartek

Powoli się przebija.

użytkownik usunięty
KarolZet

dokładnie! polscy tłumacze to są takie łamagi, że klękajcie narody! Jest bardzo mało tytułów filmów, które przetłumaczone zostały dosłownie. np. "Szklana pułapka" - "Die Hard"... no comment...

ocenił(a) film na 10

"Zakochany bez pamięci" to rzeczywiście fatalny tytuł, ale jeśli chodzi o "Szklaną Pułapkę" nie mogę się zgodzić. Proszę zaproponować lepsze tłumaczenie, mając na uwadze dwie rzeczy, a więc to, że polski wydawca nie mógł wiedzieć, że pojawią się kolejne części (choć mógł wziąć taką ewentualność pod uwagę), a także to, że idiom die hard jest raczej nieprzetłumaczalny dosłownie (przynajmniej tak, by sensownie to brzmiało jako tytuł filmu)

bambuzz

Jeśli się czegoś nie da przetłumaczyć to zostawia się oryginalny tytuł a nie kombinuje. Tak było między innymi z tytułem Matrix. Nie wyobrażam sobie innego tytułu do tego filmu. Zresztą ja zawsze byłem zdania że jeśli twórca daje swojemu dziełu jakiś tytuł, to należy to uszanować, a nie dorzucać na siłę swoje dwa grosze. Uważam to za brak szacunku dla autora.

ocenił(a) film na 10
HlTMAN

Dokładnie. Zmienianie tytułu, o który być może taki twórca nawet stoczył batalię z producentami jak to czasem bywa, jest co najmniej nietaktem. Jest ingerowaniem w dzieło, co, jak widać na przypadku tego filmu, potrafi wywołać duży problem.

użytkownik usunięty
KarolZet

ale tylko o tytuł można się pluć, reszta znośna

ocenił(a) film na 10

Dla mnie nawet bardziej niż znośna (vide wątek "masakra"). Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
KarolZet

I'm pretty sure, że autor tytułu zasugerował się trailerkiem: http://pl.youtube.com/watch?v=1GiLxkDK8sI&feature=related który również pozostawia wiele do życzenia (np. czyni z tych klimatycznych scen ze znikaniem/zapominaniem wydarzeń śmieszną gierkę bohaterów jak w scooby doo). nie wiem co to miało być :/ już wolę te domowej roboty zwiastuny z portishead w tle.

użytkownik usunięty
KarolZet

tak to już w tej polsce sie nauczyli tytuły tłumaczyć :)

ocenił(a) film na 8
KarolZet

Pewnie wpisali tytuł w tłumacz google i takie tłumaczenie im wyskoczyło (powaga, sprawdźcie sobie).:P

ocenił(a) film na 10
Bodzepor

Obawiam się, że to chyba w drugą stronę. Podejrzewam, że mogą mieć bazę tytułów i ich "najlepszych tłumaczeń". W końcu słynny był motyw, jak Krzysztof Krawczyk tłumaczyło jako Beyonce czy na odwrót ;-).

KarolZet

Zgadzam się całkowicie z tym postem. Długo omijałam ten film własnie ze względu na tytuł, który wywołuje u mnie negatywne konotacje związane z tanimi romansami. Zachęcona jednak przez znajomą zainteresowałam się tą pozycją i kiedyś obejrzę.

ocenił(a) film na 10
KarolZet

Polskie tłumaczenie tytułu to zdecydowanie chwyt marketingowy. Promowanie przez dystrybutorów filmu jako komedii romantycznej przyczyniło się do zainteresowania filmem wśród szerszego grona odbiorców. Do tego Jim Carrey kojarzony jest głównie z rolami komediowymi. Oczywiście jest to z jednej strony wprowadzanie widzów w błąd. Nie dziwię się, że wiele osób poczuło się rozczarowanych spodziewając się innego rodzaju kina. Polski tytuł sam w sobie jest zadziwiająco trafny w swojej prostocie i powiedziałbym, że nawet błyskotliwy. Dużo mniej osób zainteresowałoby się filmem, gdyby tytuł był przetłumaczony na np. " Wieczny blask słoneczny nieskalanej pamięci" (tudzież umysłu lub duszy), lub wprost z tłumaczenia wiersza A. Pope'a na "Wieczną jasność wolnego umysłu". Może obyłoby się jednak bez szkody dla filmu, który trafił częściowo do nieodpowiedniego grona odbiorców, nastawionych na coś zupełnie innego. Sam film uważam za jeden z najdoskonalszych obrazów filmowych w dziejach. Arcydzieło, urzekające treścią ujętą w niepowtarzalnej formie.

joe_kaktus

Na chłopski rozum mogłoby być coś w stylu "Nieprzemijające szczęście umsłu bez wspomnień" bo chyba o to akurat w zacytowanjej linijce wiersza chodziło, że odnalazł ukojenie i wieczną radość ducha ten, który pozbył się wspomnień. W tytule oryginalnym nie ma nic o zakochaniu, ale polski tytuł patrząc z tej perspektywy jest lepszy, bo oddaje faktyczny stan rzeczy, mianowice iż bohater w końcu zapragnął zachować w pamięci to, co dla niego najważniejsze.

ocenił(a) film na 10
If_so_girl

Ale to, że użyję paskudnej marketingowej nowomowy, utargetowało film na trochę innych ludzi, niż Ci, do których był naprawdę skierowany.

KarolZet

To oczywiscie nie podlega dyskusji.

ocenił(a) film na 10
joe_kaktus

Kult marketingu mi w tym wszystkim bardzo przeszkadza.

ocenił(a) film na 10
joe_kaktus

"Wieczna jasność wolnego umysłu" jest super. Jak widać, przepaść dzieli tłumaczących wiersze od tłumaczących tytuły filmów - co oczywiste, bo wiersz to najbardziej wymagająca forma dla tłumacza. Piszę to jako anglista, beznadziejny w tłumaczeniu poezji:)

KarolZet

Poniekąd zgadzam się z Karolem, bo sam podszedłem do tego filmu sceptycznie i lekko z dystansem. Tytuł faktycznie sugerował, że będzie to jakieś romansidło, ale już po obejrzeniu całości filmu doceniłem polski tytuł i jego metaforyczność. Jest to naprawdę świetny obraz, który nie dla wszystkich będzie do "strawienia". Najgorsze jest właśnie to, że ja pozytywnie się rozczarowałem, ale mnóstwo innych osób zapewne liczyło na coś o wiele lżejszego i przez to nie dotrwało do końca.

ocenił(a) film na 9
Komandor_Tarkin

no tak no tak. ale jeśli gardzimy marketingiem, to chyba też i jego odbiorcami. jeśli ktoś udał się na ten film, lub ściągnął z Internetu na walentynki, bo zobaczył kiedyś gdzieś na mieście plakat z Carreyem, a potem się rozczarował i na filmwebie ocenił 5/10, to chyba mamy go w dupie tak czy inaczej?

ocenił(a) film na 10
slonica_smalec

Jak kupiłem film, bo był w taniej serii w gazecie, a miał ciekawe opinie na filmwebie. Potem leżał na półce chyba z półtora roku, bo nie wiedziałem jaki to skarb, a tytuł zniechęcał. Marketing w moim przypadku poniósł fiasko, bo mało co bym przegapił super film, mimo że był do kupienia za grosze.

KarolZet

Ileż to jeszcze perełek czeka sobie spokojnie na odkrycie u mnie na dysku. Często tak mam, że dopiero po obejrzeniu przychodzi refleksja "toż to genialne, dlaczego tak długo leżało w zapomnieniu?!" ;p

ocenił(a) film na 7
KarolZet

A ja uważam, że tytuł nie jest najgorszy. Do filmu dopiero się zabieram, ale z opisu na fw mam już ogólny opis fabuły. Tytuł odnosi się do niej w bezpretensjonalny, żartobliwy sposób, jest łatwy do zapamiętania i skojarzenia. Wydaje mi się, że te ciągłe narzekania na polskich tłumaczy są trochę sztuczne; co chwilę ktoś wrzeszczy: "och, jakie to beznadziejne, sam bym zrobił o wiele lepiej." Tymczasem, myślę że przełożenie takiego tytułu było naprawdę nieprostym zadaniem, które zostało rozwiązane w błyskotliwy sposób. A co do nastolatek walących do kin na głupią komedyjkę... Przepraszam bardzo, ale co mnie to obchodzi? Niech i sobie wydają 20 zł na bilet i co z tego? Sama też jestem nastolatką, trafiłam tu przez mój gustomierz, który stwierdził, że film mi się spodoba. Nie uważam, żeby fakt bycia nastolatką skreślał ten film z mojej listy. Ale dobrze, wracam do oglądania Hannah Montany, przecież tak robią wszystkie małe dziewczynki. Ty natomiast zajmij się wystawianiem poważnych komentarzy pod wielce poważnymi filmami. Z poważaniem-

użytkownik usunięty
kasianica

Skoro nie obejrzałaś jeszcze filmu to uważam, że rozpoczynanie dyskusji w tym temacie nie ma sensu, gdyż nie wiesz (jeszcze) dokładnie o jakim zjawisku mówimy.

Są wyrobione pewne myśli, reakcje, stereotypy - tutaj pasuje powiedzenie - nie oceniaj książki po okładce.

Przyznam, że mnie również film automatycznie odrzucił tym tytułem - obejrzałem wyłącznie dla Carreya, którego lubię obejrzeć w innej roli niż "głupka" i pozytywnie się zaskoczyłem. Problem w tym, że podobną reakcję będzie miała duża część społeczeństwa, a fanem Jima też nie każdy przecież jest.

Film dobry, z arcydziełem to bym nie przesadzał, ale złego słowa o nim nie powiem. Dałbym spokojnie o +1 więcej, ale muzyka nie miała tego 'czegoś'.

ocenił(a) film na 7

myślę, że w tej akurat dyskusji moje zdanie może być dobrze spożytkowane. Ponieważ nie oglądałam jeszcze tego filmu, jestem w stanie wypowiedzieć się na temat tytułu bez subiektywizmu związanego z odczuciami po zobaczeniu. A poza tym uważam, że powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce" nie ma zastosowania w marketingu. Gdyby faktycznie ludzie go słuchali, studenci form przemysłowych i grafiki użytkowej mieliby poważny problem.

ocenił(a) film na 9
kasianica

Nie. Polski tytuł kojarzy się z filmem typu "Ja cię kocham, a ty śpisz". I koniec, film dociera do miliona osób, które czegoś takiego potrzebują na Walentynki, a inny milion, któremu by się spodobał nie ogląda filmu albo robi to tylko dla Jima. co by było gdyby nie wzięli Carreya do głównej roli, to już w ogóle nikt by tego nie obejrzał...
A czy można było film nazwać w rodzaju "Nieprzemijające szczęście umysłu bez wspomnień" ? Można. Byłoby to z zachowaniem szacunku dla reżysera i scenarzysty. Zaintrygowałoby to właściwe osoby, by znalazły się w kinie na właściwym miejscu, a nastolatki może i by też obejrzały ze względu na tego śmiesznego Carreya.
Skoro można było przetłumaczyć i książkę i film na "Nieznośna lekkość bytu", to i można tak zrobić z "Eternal sunshine...."

ocenił(a) film na 10
slonica_smalec

No i chyba to jest najgorsze, że mimo, że by się dało, to terror nieudacznych marketingowców powoduje, że tłumaczenia tytułów są sztampowe, tandetne, a czasem wręcz głupie.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Czemu się dziwić? Jak do marketingu teraz zabierają się WSZYSCY, niezależnie od wykształcenia, zainteresowań, walorów i predyspozycji do myślenia, a nie braku myślenia? Byłam ostatnio na rozmowie kwalifikacyjnej do wielkiej korporacji i po przedstawieniu moich racji (słusznych), powiedzieli, że gdyby tak było to by się firma nie utrzymała i nic by nie zarobili. każdy tak strasznie boi się ryzykować, kreatywnie myśleć, wprowadzać zmiany. zawsze tylko prawo średnich decyduje

ocenił(a) film na 10
slonica_smalec

Temat, który ostatnio mocno mnie frapował: Organizacje, w tym firmy, są tworzone przez kreatywnych, twórczych, ale po krótkim czasie ludzie twórczy się wypierani przez właśnie biernych, miernych średniaków.

ocenił(a) film na 8
KarolZet

Tytuł może i sugeruje komedię romantyczną, ale po obejrzeniu filmu odkrywamy jego dwuznaczność. Jak na polskie standardy nie jest jeszcze aż tak najgorzej.

użytkownik usunięty
KarolZet

Jako filolog angielski uważam, że tytuł został przetłumaczony w sposób znakomity. Sądzę, że nawet jakby tytuł został przetłumaczony dosłownie: "Wieczna jasności wolnego umysłu" lub "Wiekuisty blask co dzień rodzącego się na nowo umysłu", ludzie mogli by i tak myśleć że to komedia romantyczna, lub po prostu komedia ze względu na Carrey'a. Tytuł przetłumaczony w taki sposób, kryje w sobie metaforę z której zdajemy sobie sprawę dopiero po obejrzeniu filmu. Co więcej łatwiej zapada w pamięci.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones