Nie wiem dlaczego są taki niesamowicie pozytywne komentarze. Osobiście porównuję go do "Mr Nobody", nie oceną, ale stylem zrobienia, a z racji, że ten film był nakręcony wcześniej, to w moich oczach czuję, jakby "Mr Nobody" trochę z tego zjechał. Owszem- zakończenie mi się podobało... od 87min, ale nic poza tym. Chaotyczna historia. Jest jeszcze jeden film z którym mi się kojarzy czyli "Requiem dla snu" takie pocięcie go, takie wprowadzenie niektórych rutynowych wstawek.
Ogromny plus dlatego filmu za jego cel czyli uświadomienie widzowi, że przed miłością się nie ucieknie! Historia może i się powtarzała w kółko, ale i tak wiedząc, że się sobie znudzą chcieli spróbować i tu kolejne co pokazali: miłość zawsze wygrywa z przeciwnościami losu.
Muzyka... ujdzie, ale nie zachwyca.
Oglądałem ten film z racji na Elijah'a Wood'a, którego za dużo nie było, choć grał moim zdaniem rolę bardzo ważną, bo on zakochał się tak na prawdę nieszczęśliwie... był na każde zawołanie, trochę to wszystko zmanipulował, ale kochał ją! I... i co? I dostał najbardziej w dupe! Tu też wielki plus. Chociaż to zagmatwanie... Po prostu ocenię go pewnie słabiej niż gdybym oglądał go w inny dzień, bo nie dosyć, że wyszedłem z domu o 8 do szkoły i wróciłem o 19 totalnie zmęczony to wziąłem się za męczący film... do tego moje sprawy sercowe równie się tragicznie i to bardzo układają po zakochaniu w przyjaciółce i gdy postanowiłem- ok... w takim razie skoro nic więcej u niej nie osiągnę to niech chociaż zostanie przyjaźń, która będzie raczej wyglądać jak znajomość, bo nic nie bd już takie samo...- a film mi mówi dodatkowo "Od miłości nie uciekniesz".
Jednak czytająć niektóre wypowiedzi- to przepraszam bardzo... trochę moim zdaniem przesadzacie, albo to ja oceniam za surowo filmy- w końcu oceniłem dość sporo, a tylko 1 10/10 a średnia ocena to niewiele ponad 5 a tutaj dam aż 6/10
Widziałem też dziś "1920 Bitwa Warszawska" - moją wypowiedź znajdziecie w komentarzu poniżej i nie będzie to pozytyw! (Nie wiem, czy dziś to napiszę, bo jestem zmęczony, ale jak nie dziś, to jutro się pojawi) Przepraszam za tak chaotyczną wypowiedz.
http://www.filmweb.pl/film/1920+Bitwa+Warszawska-2011-562632/discussion/CO+TO+BY %C5%81O+-.-,1742691
Dużo piszesz o jechaniu i rżnięciu....
Teraz może trochę na poważnie. Masz dziwny tok myślenia. Nie obraź się, ale postać Wooda tak naprawdę nie kierowała się miłością sensu stricte. Było to powiedziane w scenie pracy operatorów przy łóżku Jima.
"a film mi mówi dodatkowo "Od miłości nie uciekniesz""
Dość płytki osąd, nie uważasz? Jakby to powiedziała zatwardziała polonistka: nadinterpretacja.
"Muzyka... ujdzie, ale nie zachwyca"
:O
Mnie zachwyciła, ale to w końcu kwestia gustu. Jeden woli Bacha, drugi Rihannę.
"w końcu oceniłem dość sporo, a tylko 1 10/10"
Wybacz, że oceniam po profilu, ale "Sala samobójców"? Serio? Lepsza od tego filmu? Nie ściemniasz? Naprawdę? O RLY?
------
Podsumowując. Gondry tworzy ciekawe dzieła. Ten film tutaj, jest raczej odskocznią od głównego nurtu. Jak impresjonizm w malarstwie. Liczy się oniryzm, oraz anachronizm (takie trudne słowo - stąd może film wydawał Ci się chaotyczny, choć w rzeczywistości po pierwszym obejrzeniu tworzy logiczną całość) - nie tak znowu rzadko w kinie współczesnym stosowany (Memento, Nieodwracalne)
Kurcze.. "Sala Samobójców" podobała mi się dlatego, że ten film... ta tematyka była tak blisko mnie, czułem, jakby był o mnie i uczucie, to chwycenie za serce trzymało mnie przez cały film (prócz pierwszych 15-20min)
Ale co do "Zakochany bez pamięci"... to obejrzę ten film jeszcze raz, bo chyba go nie zrozumiałem patrząc po tych wszystkich komentarzach itd.
Obejrzyj. Film jest dobry. Kawal tej dobre, komercyjnej strony amerykańskiego kina, która niestety zanika.
Właśnie, spróbuj obejrzeć jeszcze raz ;) Ja pierwszą połowę obejrzałam, po czym stwierdziłam, że pogubiłam się w tym wszystkim i nie mam na to siły. Przez noc poukładało mi się we łbie i drugą połowę obejrzałam z niekłamanym zainteresowaniem ;) Film naprawdę dobry.
A Jim ma taki zajebisty głos, że aż przyjemnie się słucha ^^