Piotr Gąssowski w roli nie umiejącego się odnaleźć seksualnie prezydenta wypadł dość słabo. Liszowska i Wolszczak trochę lepiej, ale i tak beznadziejnie (Liszowska nawet u Eda Wooda wyglądałaby ponętnie i zniewalająco). Michał Wiśniewski w roli śpiewającego/śpiewającej piosenki drag queen na wzór Violetty Willas wypadł wręcz nieapetycznie. Film taki sobie, aczkolwiek swoje pewnie zarobi. Aby nie było nudy polecam wybrać się z koleżanką, co zresztą i ja poczyniłem.