- Chcesz zabić Boga?
– Cóż za próżność!
Film warto ujrzeć, inną kwestią jest natomiast czy się będzie podobał. Całkiem przyjemny synkretyzm mitologii z fantastyką i kolejną ponura wizją przyszłości. Co ciekawe tu jednak następuje ponura wizja raju, a wiec świata „ulepszonego”, a nie zdewastowanego.
Ciekawy jest sam bóg, nazwa zaczerpnięta z Czarnoksiężnika z Krainy Oz, a więc z książki, która winna się kojarzyć pozytywnie i kolorowo. Świat raju jednak to wegetacja, z naprawianiem ciał, a prośba o nowe narodziny musi być rozpatrywana na forum. Zbrodnię można popełnić myśląc nieprawidłowo (czyż nie trąci to Orwellem?). Ciekawe że karą jest postarzenie. W świecie gdzie sex nie ma racji bytu, ukarać można odbierając powoli młodości. Liczą się bowiem tylko pozory, zewnętrzna idealność, piękno dla piękna i niewykorzystana młodość.
Sam obraz zdominowany jest przez erotykę. Uratowani z apatii w końcu, w ramach wyzwolenia i życia, zaczynają się kochać. Tylko że tyle żyli w negacji pragnień, że gdy już zostają one wyzwolone ,prowadzą do chęci śmierci. Nie wystarcza już bowiem śmiertelność.
Kolejnym etapem wyzwolenia bowiem jest nadzieja śmierci a następnie osiągnięcie jej.
Film mobilizuje na pewno do wielu przemyśleń i interpretacji. Nie pokuszę się jednak o stwierdzenie że jest to dzieło wybitne i niezwykle przemyślane. Obraz ów zaznacza pewne kwestie, zostawia pole dla popisu widzowi, sam jednak jest jednym z tych, które można
uznać za dzieło wybitne, albo wręcz przeciwnie. W samej formie przemówił do mnie bardziej Excalibur, chociaż tu ona całkiem z nim zbieżna Tylko że przy kolejnym filmie Boormana mam wrażenie większego przemyślenia własnego dzieła, a dokładniej: spójności, a nie czynienia „przeskoków” w treści.
Tak czy inaczej uważam że bez wątpienia warto po Zardoz sięgnąć!