Dla mnie zmorą filmu był szalony muzyczny leitmotiv. ZŁo. Irytował mnie okrutnie i zagłuszył ostatnia kwestię głownego karaktera (chyba, że moje uszi nie domagają ;) )
Azmorą filmu była znakomita dziecięca kreacja Tomasza Hudźca - oglądając go podglądającego, sama się rumieniłam...
Miałem identycznie, główny motyw strasznie ponury i przygnębiający, a dźwięk - po prostu trudno uwierzyć, że coś takiego umieszczono w filmie, wielu kwestii po prostu nie można zrozumieć, również ostatnich słów bohatera.
Mimo tego film całkiem niezły, takie syzyfowe prace z galicyjskiej strony.
Ostatnie słowa są przecież ewidentnie celowo zagłuszone.
Resztę kwestii w filmie słychać bez problemu, ludzie już chyba z urzędu czepiają się tego dźwięku w polskich filmach.