"Udowodnię, że wiele artykułów, które napisano o Michale, napisano w sposób nikczemny, kupując od niewiarygodnych osób wygodne dla siebie informacje i manipulując faktami" - mówił wczoraj na konferencji prasowej poświęconej filmowi
"Gwiazdor" Sylwester Latkowski. - "Pragnę swoim filmem pokazać, jak wysoką cenę ponosi człowiek za odarcie go z prywatności" - dodaje. I nie są to słowa rzucone na wiatr, bowiem na konferencji zaprezentowany został fragment filmu zatytułowany dobitnie
"Dziennikarskie hieny", który podważa wiarygodność mediów. Wzburzony Latkowski pokazywał zgromadzonym na konferencji dziennikarzom przykładowe artykuły w poczytnej prasie, które wyraźnie i bez ogródek szykanowały wokalistę, rozgrzebując jego prywatne tragedie i niezbyt przyjemną przeszłość. "Zirytowała mnie hipokryzja srodowiska, media, dziennikarze, którzy niszczą człowieka, którego jedyną winą jest to, że sprzedał zbyt dużą ilość płyt a hale koncertowe wypełnia po brzegi" - zakomunikował
Latkowski.
Konferencja prasowa nie obyła się bez emocji, które towarzyszą samemu tematowi filmu. Już po kilku minutach dziennikarzy opuścił Wiśniewski twierdząc, iż nie chce oglądać fragmentów filmu przed premierą. Przedtem jednak powiedział: "Niczego, co robiłem do tej pory się nie wstydzę. Ale mam dośc tej całej nagonki na mnie, pragne zapomnieć, nie pamiętac o przeszłości i chcę, by mi dano do tego prawo. Żaden dziennikarz nie ma prawa żądac ode mnie, bym traktował go jak konfesjonał".
Nie było to jednak jedyne "wielkie wyjście" tego popołudnia. Po zaprezentowaniu fragmentu filmu
Latkowski nie oszczędził mediów, pietnując wydawnictwa, które drukowały tendencyjne artykuły. "To, co dziennikarze robią temu człowiekowi jest straszne. Michał jest u kresu wytrzymałości psychicznej, bo on boleśnie przeżywa każdą napisaną przez Was bzdurę. Jeśli ten człowiek zrobi sobie coś złego, to właśnie media będą ponosić za to winę" - przekonywał reżyser. - "To ja naciskałem na zorganizowanie tej konferencji, nie chcąc promować filmu ale właśnie powiedzieć Państwu, że rzeczywistośc medialna w jakiej przyszło nam istnieć jest właśnie taka jak to w pokazywanym fragmencie widzieliście. Nie ma sensu starać się o Wasze względy" - dodał
Latkowski, po czym... opuścił salę. Oczywiście dziennikarze uznali to za skandal. Faktem jest jednak, iż nie jest on filmowi potrzebny -
"Gwiadora" obejrzą wszyscy - i miłośnicy i zacięci przeciwnicy Wiśniewskiego. A to widownia ogromna.
Swoje wczorajsze zachowanie wyjaśnia Latkowski w przesłanym do mediów oświadczeniu:
"Przeczytałem pierwsze doniesienia z konferencji prasowej
"Gwiazdora" zamieszczone w internecie i usłyszałem reakcje niektórych dziennikarzy. Tak się stało, że spora część dziennikarzy na konferencji była z prasy kolorowej, i to tej, przeciwko której występuję od zawsze. Zanim się zaczęła konferencja prasowa w hotelowym barze była już scysja z fotoreporterem. Poprosiłem go, aby dano nam 5 minut prywatności z Michałem Wiśniewskim przed konferencją. Miał to gdzieś.
Zaznaczyłem od razu na konferencji, że nie adresuję swoich uwag, wypowiedzi do wszystkich dziennikarzy, odróżniam media, osoby pracujące w tym zawodzie
od dziennikarskich hien. Nie odmawiam wywiadów, rozmów, konfrontacji z poważnymi dziennikarzami...
Jestem tylko człowiekiem, emocjonalnośc jest czymś normalnym... Dlatego opuściłem konferencję prasową
"Gwiazdora". Postąpiłem emocjonalnie i jeśli część osób, dziennikarzy, mediów odebrała to osobiście, przepraszam.
Usłyszałem także groźby, że dobiorą się teraz do mnie. No, cóż... właśnie dlatego na konferencji zasygnalizowałem coś co jest niepokojącym zjawiskiem w części polskiego dziennikarstwa.