Estoński obraz
"Magnus" inspirowany jest niezwykle poruszającą historią pewnego nastolatka, który od narodzenia żyje w cieniu śmierci, najpierw się jej lękając, a później jej pragnąc.
Niestety reżyserce nie udało się tego poruszenia i wstrząsu przenieść na ekran i zarazić nim widzów. Operując mieszanką groteski, absurdu i poetyckiego liryzmu popada w banał, którego punktem centralnym staje się śliczniutka twarzyczka młodego aktora grającego tytułowego Magnusa. Dużo więcej poza nim twórcy nie mają widzom do zaoferowania. A to niestety za mało, by uznać
"Magnusa" za sukces.