Proza
Andrzeja Stasiuka kusi filmowców, choć na razie bez większych sukcesów. Dokonana parę lat temu ekranizacja
"Białego Kruka" okazała się porażką. Tym milszym zaskoczeniem jest film
"Wino truskawkowe" Dariusza Jabłońskiego (
"Fotoamator").
Opowieść o warszawskim policjancie (znany z filmów
Petra Zelenki Jiri Machacek), który w wyniku rodzinne tragedii, postanawia uciec na zabitą dechami prowincję w Beskidzie Niskim. Miejsca gdzie czas się zatrzymał, a ludzie poddają się głównie "najbardziej niewdzięcznemu i trudnemu zadaniu, czyli maksymalnemu przep...czasu".
Post - PGRowska rzeczywistość pod piórem
Stasiuka (jest także współautorem scenariusza) i w ujęciu kamery
Tomasza Michałowskiego, zmienia się w miejsce magiczne - jednocześnie bliskie ziemi (bieda, pijaństwo), ale i odrealnione, jakby poza czasem. To spojrzenie odległe zarówno od tanich reportaży społecznych, jak elegijnych opowiastek w stylu
"U Pana Boga w ogródku" Jabłoński, podobnie jak
Stasiuk w "Opowieściach galicyjskich" (film jest ich adaptacją), nie skupia sie na fabule, a raczej postaciach, klimacie, drobnych wydarzeniach. Estetyzuje brzydotę podupadłej wsi, momentami balansuje na granicy kiczu, ale raczej jej nie przekracza. Podobnie jak w oryginale, całość zasadza sie na krwistych charakterach, w tym świecie nawet skończony pijaczyna nosi w sobie jakąś szlachetność, a obcowanie z duchami jest na porządku dziennym. To świat przesycony melancholią, momentami przywodzi na myśl doskonałe
"Nad rzeką, której nie ma" Andrzeja Barańskiego Rewelacyjne kreacje tworzą tu
Marian Dziędziel,
Mieczysław Grąbka, czy zwłaszcza Lech Potocki. Ciekawe czy Jabłoński zdecyduje się teraz na ekranizację stasiukowej "Dukli".