Film Tylko w ten weekend można zobaczyć wojów w kinie i zadecydować o ich losie
"Kajko i Kokosz", który wczoraj miał pierwszy pokaz, a w weekend trafi do kin, to ewenement. Bezpłatne projekcje mają dać producentom wskazówki, jak realizować pełnometrażowy film o wojach Mirmiła.
Po ponad dwóch latach starań i pionierskiej pracy kilkuosobowego zespołu animatorów z Wrocławia spełnił się polski sen o produkcji, nawiązującej do głośnych sukcesów Pixara, twórcy m.in.
"Shreka".
Co prawda trójwymiarowa animacja
"Kajko i Kokosz" nie oszołamia ani stylem, ani rozmachem, ale jest pierwszą dłuższą niż kilkuminutowa i na dodatek ukończoną rodzimą produkcją (bo większość pozostawała na etapie projektów). To sukces ludzi z firmy Virtual Magic, chociaż początkowo planowali, że na motywach albumu
"Zamach na Milusia" Janusza Christy, powstanie pełnometrażowy obraz, a ostatecznie, m.in. z powodu braku funduszy, zdecydowali się na 16-minutową prezentację.
Film
"Kajko i Kokosz", który 24 i 25 czerwca, od godz. 11 do 13.30 będzie można oglądać na bezpłatnych seansach w sieci Multikina, to pionierska forma rynkowego testu. Zaproszenie do dyskusji na temat bohaterów ożywionych na ekranie. Twórcy filmu oczekują lawiny opinii na stronie
www.kajko-kokosz.pl. Chcą sprawdzić, na ile trafione są ich adaptacyjne pomysły. Sugestie widzów pomogą przy tworzeniu kolejnego, już pełnometrażowego projektu o wojach Mirmiła.
– Dobrze, że mogliśmy zobaczyć 16 minut filmu. Wyobrazić sobie, jak powinna mówić postać znana tylu ludziom od kilkudziesięciu lat, było karkołomnym zadaniem. Nadal nie wiem, jak to powinno brzmieć, ale wiem, jak zagrać to lepiej – mówi
Maciej Stuhr, filmowy Kajko.
– Chwilami brakowało mi tempa i scenariuszowi przydałyby się poprawki, ale całość oglądała się nieźle. Byłem zawiedziony, kiedy projekcja tak szybko sie skończyła – ocenił
Cezary Żak użyczający głosu Kokoszowi.
Obu aktorom podobał się w filmie "zawiany" kogut, zmuszony do wysiadywania wielkiego jaja. – To najbardziej komediowy wątek, bawiący nie tylko tekstem, ale i sytuacjami. Warto iść w tym kierunku – ocenia
Stuhr.
Twórcy filmu prowadzą rozmowy z producentami, m.in. grupą ITI. Wystąpią też o dotacje do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Potrzeba im ok. 10 mln. zł. Jeśli prace nad scenariuszem zaczną w lipcu, premiera może odbyć się za dwa, trzy lata.