Tadeusz Szymków,
Wiesław Saniewski i
Stanisław Dzierniejko zakładają prywatną uczelnię filmową.
Pięć wydziałów, miesiąc nauki nawet za 1000 zł, wykłady m.in.
Daniela Olbrychskiego i sprzęt najnowszej generacji – obiecują założyciele dwuletniej Wrocławskiej Szkoły Filmowej, która ma ruszyć w październiku.
Nie wiadomo jednak jeszcze, gdzie będzie miała swoją siedzibę. – Najlepiej, żeby była to Wytwórnia Filmów Fabularnych – mówi Dzierniejko, szef kina Dworcowego.
Założyciele szkoły chcą, żeby opierała się ona na wrocławskim potencjale – stąd wśród wykładowców nazwiska
Kingi Preis,
Wojciecha Ziemiańskiego,
Roberta Gonery. Ale filmowego rzemiosła mają tu też uczyć
Daniel Olbrychski,
Janusz Zaorski,
Jan Frycz,
Ewa Błaszczyk. Być może mistrzowskie kursy poprowadzą
Władysław Pasikowski,
Zbigniew Zamachowski,
Beata Tyszkiewicz. –
Pasikowskiego trudno namówić na takie wykłady – opowiada
Szymków, aktor Teatru Polskiego. – Obiecał jednak, że przyjrzy się naszej szkole i wtedy zastanowi się nad współpracą.
W szkole ma powstać pięć wydziałów: reżyserski, scenariopisarski, aktorski, operatorski i grafiki komputerowej, którego słuchacze będą uczyli się sztuki kreowania efektów specjalnych.
Działalność szkoły ma się sama finansować – z czesnego wpłacanego przez słuchaczy. Jest bardzo wysokie – ma wynosić od 700 do 1000 zł miesięcznie. Założyciele placówki szacują, że aby mogła się ona utrzymać, musiałoby się w niej uczyć co najmniej 150 osób. Czy znajdzie się tylu maniaków kina o zasobnych portfelach? – Przekonamy się – mówi
Saniewski. – Nauka w tej szkole nie może być tania – dodaje
Szymków. – Za tę cenę zagwarantujemy słuchaczom odpowiednią jakość: filmu będą się uczyć od mistrzów, stawiamy na umiejętności praktyczne.