Jacek Bromski powraca do kin z dwoma nowymi filmami. Pierwszy to
"Terminator" - kontynuacja dobrze przyjętej komedii
"U pana Boga za piecem". Drugi, jeszcze niezatytułowany, będzie polsko-chińskim dreszczowcem o powracających demonach przeszłości.
Zdjęcia do
"Terminatora" miałyby ruszyć już w połowie lipca. Dwa tygodnie temu film dostał dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Akcja filmu będzie toczyła się na terenie tej samej białostockiej wsi - Królowego Mostu, wśród tych samych bohaterów. Minęło już kilka lat, więc wszyscy bohaterowie są już w zupełnie innych miejscach swojego życia. Także główni pierwszoplanowe postacie filmu, czyli kościelny i Rosjanka Marusia. Tym razem widzowie będą śledzić losy młodego policjanta i świadka incognito, który w Królowym Moście ukrywa się przed starymi druhami.
- Ja nie zatrudniam aktorów serialowych. W moim filmie nie pojawią się więc znane twarze - tłumaczy sam
Bromski. - Podobnie jak poprzednio, w filmie zagrają artyści z Białostockiego Teatru Lalek - dodaje. - To będzie typowa przypowieść kresowa. Przez pryzmat małej miejscowości chcę pokazać nas samych. Tu wyraźnie będzie widać kim jesteśmy - opowiada reżyser.
- Tytuł
"Terminator" to w pewnym sensie żart ze znanego amerykańskiego filmu, ale tak naprawdę chodzi o głównego bohatera. To on terminuje ucząc się zawodu policjanta. To zresztą tytuł roboczy, który pewnie zostanie zmieniony - powiedział.
- Moliere miał taki zwyczaj, że jak mówił o czymś poważnym to przedstawiał to w atrakcyjnej formie. U niego były to historie komediowe. U nas niestety utarło się, głównie wśród krytyków, że jak chce się powiedzieć o czymś poważnym i to forma musi być odpowiednia. A to poważny błąd. Dla przykładu z PRL-u zostały nam w głowach głównie komedie
Barei,
Piwowskiego, czy
Chęcińskiego, a nie Kino Moralnego Niepokoju. - tłumaczy reżyser.
"Terminator" powstanie jako 90-minutowy film kinowy oraz czterogodzinny serial.
Drugi film, nad którym obecnie pracuje
Jacek Bromski to dreszczowiec, będący w zamierzeniu produkcją polsko-chińską. Obecnie scenariusz pisze sam
Bromski, a wspiera go
Ryszard Bugajski. Będzie to opowieść o mężczyźnie, który jest dręczony swoją przeszłością. Kluczową postacią okazuje się jego chińska narzeczona.
- Nie widzę innej możliwości niż produkcja polsko-chińska. Najchętniej nakręciłbym film w całości tam, ale niestety nie znam na tyle dobrze tego rynku - mówi. Ostatni film
Jacka Bromskiego -
"Kochankowie roku tygrysa" także był kręcony przy udziale Polski i Chin.
Sam reżyser nowy film przyrównuje do swojego
"Zabij mnie glino" z
Bogusławem Lindą. - Ten film okrzyknięto pierwszym amerykańskim filmem z Polskim. Tamto było sensacją, to będzie dreszczowiec - powiedział.
Nie ustalono jeszcze obsady, sam reżyser chce, żeby w postać głównego bohatera wcielił się
Krzysztof Stroiński (
"PitBull",
"Dzieci i ryby").
Wśród filmowych propozycji, reżyser otrzymał także możliwość nakręcenia filmu amerykańskiego. Nie podjęto tutaj jednak żadnych decyzji.