Polskiego kina nie było w ostatnim konkursie weneckim i berlińskim. Jeśli nie będzie go również w konkursie w Cannes, to na okrągły rok wyparujemy z filmowej mapy świata. A przecież lokowały nas tam jedynie sukcesy festiwalowe, a nie miliony dolarów wydawane na reklamę. Może do Cannes zakwalifikuje się gombrowiczowska
"Pornografia" Kolskiego. Ale czy będzie skończona, udana, przyjęta? Przypomnę, że temuż
Kolskiemu zakwalifikowano kiedyś jego
"Cudowne miejsce" na wielki festiwal, ale skreślono, gdy pokazał ten film w prowincjonalnym kąpielisku hiszpańskim - pisze w dzisiejszej
Gazecie Wyborczej Jerzy Płażewski.
Pełen tekst artykułu, z którego dowiecie się dlaczego
"Edi" nie mógł zostać pokazany w konkursie podczas Berlinale, czy Warszawski Festiwal Filmowy pomaga, czy też szkodzi rodzimym filmowcom znajdziecie
tutaj.