Cały świat ekscytuje się dziś wyczynami francuskiego alpinisty Alaina Roberta, który wspina się bez asekuracji i zezwoleń na najwyższe wieżowce świata. Jednak niewielu czytelników zdaje sobie sprawę, że już okresie międzywojennym polskie społeczeństwo ekscytowało się podobnymi wyczynami rodzimych akrobatów.
Na przydomek "człowiek mucha" zapracowało sobie aż dwóch ludzi: Stefan Poliński i Feliks Nazarewicz. Ich występy w różnych miastach Polski przyciągały setki gapiów, którzy byli skłonni nawet płacić za oglądnie ich popisów. Lokalna prasa chętnie reklamowała ich wspinaczki po miejskich kamienicach. Oto fragment z łódzkiego "Głosu Porannego" z kwietnia 1937 roku: "Feliks Nazarewicz, znany ze swoich występów w kraju i zagranicą, zademonstruje dziś o godz. 12 w południe swój niebywały kunszt. "Człowiek mucha" wejdzie na szczyt czteropiętrowego domu przy ul. Wigury nr 20, posługując się jedynie rękoma, bez użycia liny i drabin. Na szczycie domu p. Nazarewicz wykona niebezpieczne ewolucje akrobatyczne na trapezie. Podczas karkołomnych popisów, które zjednały "człowiekowi musze" sławę w kraju i zagranicą przygrywać będą orkiestry IKP i Widzewskiej manufaktury".
Podobną sensację wzbudzały występy Stefana Polińskiego, który wspinał się m.in. na kamienice w Krakowie i Lwowie. Niestety lwowski pokaz w styczniu 1928 roku zakończył się tragicznie. Zapowiadano go szumnie, dlatego zgromadził rzesze lwowian, którzy z zapartym tchem oglądali próbę przejścia na linie rozpiętej między kamienicami nad ul. Akademicką. Atmosferę podgrzewał spiker, zachwalający umiejętności i europejską popularność Polińskiego. Nie wiadomo, czy zawiniła jego zbytnia pewność siebie, czy po prostu popełnił błąd; dość, że już na początku występu człowiek-mucha stracił równowagę i runął na bruk. Zginał na miejscu. Już następnego dnia po Lwowie krążyła piosenka, której autorstwo przypisywano Marianowi Hemarowi: "Przyjechał do Lwowa/ Akrobata Mucha/ Wlazł na Teliczkową/ I wyzionął ducha".
Mimo niebezpieczeństwa wciąż nie brakuje śmiałków praktykujących miejską wspinaczkę. Rośnie także grono ich sympatyków Rośnie także grono sympatyków i kibiców. Tych, którzy chcą kojarzyć tę dziedzinę sportów ekstremalnych jedynie z wyczynami współczesnych Spidermanów warto odesłać do archiwalnych fotografii "Ludzi-Much": Stefana Polińskiego i Feliksa Nazarewicza.
Filip Kwiatek/ NAC